Poszczególne odcinki (171 km razem):
Dzień 1 (29.07): 22 km
Dzień 2 (30.07): 21 km
Dzień 3 (31.07): 20 km
Dzień 4 (01.08): 25 km
Dzień 5 (02.08): 28 km
Dzień 6 (03.08): 22 km
Dzień 7 (04.08): 20 km
Dzień 8 (06.08): 13 km
Pełne mapy:
Jura część północna
Jura część południowa
Podane powyżej odległości są orientacyjne, mierzone po zakończeniu wyprawy poprzez stronę Geoportal. Moim zdaniem takie wyznaczanie długości zaniża nieco wartości, ale to w zasadzie bez znaczenia.
Wyjaśnienia wymaga dzień 8. Po siedmiu dniach wędrówki w upale byliśmy już bardzo mocno zmęczeni. Doszliśmy do miejscowości Grębynice, skąd autobusem komunikacji miejskiej dojechaliśmy do Krakowa. Aga i Michał następnego dnia wrócili do Poznania (Aga spieszyła się na obóz wędrowny), natomiast ja z dwoma córkami (Asią i Emilką) po odpoczynku pojechaliśmy jeszcze raz do Ojcowskiego Parku Narodowego, aby zwiedzić go dokładniej. Wcześniej przy dużym zmęczeniu i upale nie mieliśmy zbytniej ochoty na zwiedzanie. Warto brać to pod uwagę przy planowaniu kolejnych wypraw w przyszłości.
Dzień 2:
W trasę wyruszyliśmy przed godziną 5 rano (pobudka o 3.45). Idąc skrajem miejscowości Krasawa, dalej przez miejscowość Siedlec dotarliśmy do Złotego Potoku, gdzie po małych zakupach zrobiliśmy dłuższą przerwę nad jeziorem, aby przeczekać upał. Dalej w trasę wyruszyliśmy dopiero po południu. Nocleg zrobiliśmy na dziko w lesie na szlaku przed miejscowością Łutowiec. Po drodze przechodziliśmy obok ruin zamku w Ostrężniku. Z samego zamku niewiele pozostało, natomiast u podnóża wzniesienia na którym stał kiedyś zamek jest mała jaskinia. Pod wieczór dotarliśmy do ruin strażnicy w Przewodziszowicach. Po drodze złapała nas burza, którą przeczekaliśmy pod plandeką budowlaną, typowo używaną jako tropik namiotu.
Dzień 3:
Pobudka i wymarsz jak zwykle przed świtem tak by jak najwięcej przejść bez palącego słońca nad głową. Tego dnia szliśmy przez miejscowości Łutowiec, Mirów, Bobolice, Zdów do Podlesic. Tego dnia planowaliśmy przejść dłuższy odcinak, jednak po południu rozpętała się solidna burza. Lało prawie do północy. Zostaliśmy więc na noclegu na polu namiotowym w Podlesicach. Fajne miejsce, niska cena (5 zł za osobę, w tym prysznic), przystępna cenowo kuchnia. Niedaleko Podlesic weszliśmy na Górę Zborów (462 m.n.p.m). Jeden z piękniejszych punktów widokowych na trasie. Wcześniej mijaliśmy ruiny zamku w Mirowie, oraz odbudowany zamek w Bobolicach. Godna polecenia jest jaskinia Stajnia na trasie pomiędzy oba zamkami. Szlak czerwony wiódł przez Piaseczno, co jest niezgodne z tym co było na mapie (kawałek nadrobiliśmy).
Dzień 4:
Tego dnia ze względu na deszcz wyruszyliśmy później (około 9 rano) po śniadaniu na polu namiotowym. Trasa wiodła przez Piaseczno, Żerkowice, Karlin, Podzamcze do miejscowości Pilica. Jeden z dłuższych odcinków, który dał mi się dość mocno we znaki :-) W Podzamczu jedne z piękniejszych ruin na szlaku. Nocleg zrobiliśmy przy jeziorze w Pilicy. Pomimo tego, że jezioro przy zachodzącym słońcu wyglądało pięknie, to pomysł noclegu w tamtym miejscu nie był za dobry, bo w nocy z hukiem ktoś wjechał na to pole samochodem i nas obudził. Bardzo malowniczy jest odcinek pomiędzy Podzamczem a Pilicą. W oddali widać było ruiny zamku Smoleń, który zwiedzaliśmy kolejnego dnia.
Dzień 5:
Wyruszyliśmy ponownie przed świtem. Był to najdłuższy odcinek całej wyprawy (28 km), co po poprzednim dniu (25 km) było bardzo męczące. Końcówkę odcinka szliśmy już z ledwością. Po drodze ruiny zamku Smoleń. Bardzo ciekawy jest odcinek przed miejscowością Bydlin (małe góry z wąwozami). W Bydlnie pod jedną wiatą przy drodze zrobiliśmy przerwę. Tego dnia nie czekaliśmy do popołudnia ze względu na planowaną odległość. Do miejscowości Golczewice dotarliśmy około 13. Zrobiliśmy przerwę nad rzeką do godziny 15, czyli godziny otwarcia sklepu. Na nocleg za miejscowością Troksy dotarliśmy krótko przez zmrokiem.
Dzień 6:
Wyruszyliśmy przed świtem i dodatkowo na szczęście do około godziny 10 niebo było zasnute chmurami. Trasa po początkowym odcinku wiodła w terenie całkowicie pozbawionym lasu. Widoki bardzo ładne, ale przy upale trasa byłaby bardzo uciążliwa. W jednym miejscu znaleźliśmy sporo jeżyn (miłe urozmaicenie). Do Pieskowej Skały doszedłem z ledwością (sporo odcisków na stopach). Nie mieliśmy siły na zwiedzanie zamku. Na nocleg na polu namiotowym weszliśmy pod górę do miejscowości Podzamcze. Pole kameralne, cenowo przystępne z bardzo dobrą kuchnią (własne produkty). Prysznic na czas, więc dziewczyny musiały się streszczać :-)
Dzień 7:
Wyruszyliśmy około 6 rano, bo nie mieliśmy sumienia nastawiać budzika na 3.45 by budzić sąsiadów z pola :-) Z punktu widzenia naszej trasy był to błąd, bo upał tego dnia był chyba największy ze wszystkich dni. Końcowy odcinek przed Grębynicami nie do zniesienia w terenie otwartym. Klimatyzowany autobus do Krakowa o godzinie 12.36 był przy tym czymś niesamowitym. Dzieci zasnęły :-) Przez Ojcowski Park Narodowy (OPN) praktycznie jedynie przeszliśmy bez szczegółowego zwiedzania. Zostawiliśmy to sobie na kolejny dzień już na luzie, bez plecaków.
Dzień 8:
Trasa 13 km tego dnia, do tego bez plecaków i w deszczu była wręcz odpoczynkiem w porównaniu z poprzednimi dniami :-) Idąc z Ojcowa czarnym szlakiem zobaczyliśmy najpierw Jaskinię Łokietka. Od jaskini szliśmy dalej szlakiem niebieskim, który skręcał w pewnym momencie na południe. Kawałek szliśmy następnie ścieżkami nieoznakowanymi do miejscowości Sęspów. Do Ojcowa wróciliśmy szlakiem żółtym Doliną Sęspowską. Jest to jeden z piękniejszych odcinków oraz miejsc w OPN. Później podjechaliśmy do Pieskowej Skały aby zobaczyć zamek. Ekspozycja na zamku urządzona z głową. Kolejne komnaty to eksponaty z kolejnych epok historycznych. To co mnie zdziwiło to ślady cyrylicy (na jednym ze zdjęć Hotel pod Kazimierzem z zamalowanym napisem w cyrylicy Gostinnica pod Kazimirom). Wcześniej wydawało mi się że to był zabór austriacki. Okazuje się jednak, że OPN znajdował się jednak w granicach zaboru rosyjskiego.