Szkolenie survivalowe (7 dni w lesie z minimalnym ekwipunkiem)

Szkoła Rzemiosła Survivalowego "W Miejskiej Kniei"

Maków koło Skierniewic (18-24.02.2017)

Relacja Kaśki

W tym roku po raz drugi wziąłem udział w szkoleniu survivalowowym, którego celem było przeżycie siedmiu dni w lesie z minimalnym ekwipunkiem. W takiej sytuacji w sposób naturalny dokonuje się porównań, chociaż obie sytuacje tylko częściowo są porównywalne. Poprzednie szkolenie tego typu miało miejsce w kwietniu, czyli w okresie gdy dostępność roślin jadalnych jest zdecydowanie większa oraz gdy temperatury są relatywnie wyższe, przynajmniej w dzień. Temperatury w nocy były porównywalne podczas obu tych wydarzeń.

Szkolenie było organizowane przez szkołę survivalu "W Miejskiej Kniei" (FB) z Makowa niedaleko Skierniewic.

Pogoda: Kiedy rozpoczynaliśmy naszą przygodę, w terenie leżało jeszcze sporo śniegu. Ścieżki były mocno oblodzone, co utrudniało poruszanie się. Temperatura podczas pierwszej nocy spadła do -5 stC. W kolejnych dniach stopniowo robiło się cieplej, ale wiązało się to z topnieniem śniegu i na ogół przemoczonymi butami. Podczas jednego dnia na moment pokazało się słońce, ale kolejne dni i noce to często dość silny wiatr oraz deszcz. Bynajmniej mnie to nie martwiło :-) Wręcz oczekiwałem deszczu. Siedzenie przy ogniu w takich warunkach jest dość "klimatyczne", ale też chciałem sprawdzić w praktyce jak zachowuje się szałas przy takiej pogodzie.

Schronienie: Szałas zdał egzamin, albo ... może to my zdaliśmy egzamin odpowiednio go budując pod okiem Artura :-) Duże znaczenie miał wybór miejsca. Szałas zbudowaliśmy pod koronami sosen tak by deszcz nie padał na niego bezpośrednio, tylko wstępnie rozbijał się o gałęzie. Korony drzew dodatkowo chroniły nas przed wiatrem. Szałas miał kształt tipi. Jego konstrukcja to długie cienkie pnie brzóz związane na górze. Poszycie składało się liści oraz ściółki. W efekcie u szczytu szałasu powstał rodzaj komina. Po każdej nocy trzeba było poszycie uzupełniać, ponieważ od ciepła wewnątrz ściółka obsychała i tworzyły się dziury. Deszcz ani razu nie stanowił problemu, natomiast wiatr częściowo wdzierał się do środka, pomimo poszycia. Sugestia jest taka, aby stopniowo zwiększać grubość poszycia, ale to już zadanie dla kolejnych mieszkańców szałasu. :-)

Wyposażenie: "Jak zwykle" menażka i nóż, bez śpiwora, karimaty oraz namiotu. Tym razem mogliśmy zabrać jeszcze po jednym kocu oraz narzędzia do cięcia drewna na opał. Koca nie używałem do przykrywania się. Spałem przykryty jedynie bluzami polarowymi jakie ze sobą miałem. Na trzy ostatnie noce użyłem koca jako wewnętrznego ekranu. To samo zrobili Sławek oraz Kuba, w efekcie czego znacząco poprawił się komfort termiczny wewnątrz szałasu. Podczas poprzedniego szkolenia rok temu używaliśmy wyłącznie noża, nawet do cięcia drzewa. Wtedy jednak było to pierwsze tego typu szkolenie na tamtym terenie i drewna a zwłaszcza cienkich suchych brzózek było sporo. Takie drzewka dawało się wyłamywać bez użycia narzędzi. Teraz potrzeba było znacznie więcej drewna, bo ogień trzeba było utrzymywać nawet w dzień. Do tego dni były krótsze, więc czasu na zgromadzenie opału też było dużo mniej. Myślę że przy temperaturach ujemnych, ale przy bezwietrznej pogodzie mógłbym zupełnie obejść się bez koca. Przy wietrze nawet przy temperaturach dodatnich potrzebna jest znacznie większa szczelność szałasu. Kadego dnia trzeba sobie odpowiadać na pytanie o to co bardziej się opłaca: Gromadzić więcej opału czy uszczelniać szałas. Jedno i drugie wymaga sporo pracy :-)

Część przydatnego wyposażenia zdobyliśmy w terenie, albo zrobiliśmy sami. Z wierzby białej rosnącej przy jednym polu zrobiliśmy kosze. Łyżki można w prosty sposób na zasadzie wypalania zrobić samemu. Duży kamień z wgłębieniem posłużył jako moździerz do rozcierania niektórych roślin. W lesie znaleźliśmy plastikowe butelki, które doskonale nadają się do zrobienia termoforów. Termofor z butelki znacznie poprawia komfort termiczny. Można spać tyłem do ognia z ciepłą butelką przyłożona do splotu słonecznego. Nawet gdy ogień przygasał, to można było w miarę dobrze przespać kilka godzin.

Jedzenie: W odróżnieniu od poprzedniego szkolenia kilka produktów otrzymaliśmy. Na osobę: 1 kg mąki, woreczek ryżu, małe naczynie smalcu. Później otrzymaliśmy też słoiczek miodu (na gardło :-)), a pod koniec dodatkowo królika. Początkowo trochę mi to było nie w smak, bo chciałem aby było trudniej niż poprzednio :-) Myślę jednak że miało to sens. Z poprzedniego szkolenia mój organizm już "wie" jak sobie radzić w przypadku żywienia się jedynie niewielką ilością tego co znajdzie się w terenie. Na dłuższy okres czasu tamta sytuacja byłaby jednak nie do zaakceptowania dla organizmu. Tym razem można było doświadczyć sytuacji w której organizm jak sądzę mógłby przetrwać przez dłuższy okres czasu, przy minimalnych racjach żywieniowych. Ryżu nie użyłem ani razu. W czasie całego tygodnia zjadłem kilka podpłomyków z mąki i wody. Po pierwszych kilku dniach głodówki do normalnego funkcjonowania wystarczyły mi 1-2 małe podpłomyki rano, oraz kawałek mięsa królika wieczorem. Do tego w miarę regularnie robione napary z różnych roślin. W trakcie pobytu znaleźliśmy trochę roślin korzennych. Przed "epoką" królika, wieczorem doskonale spisywał się topinambur z odrobiną smalcu :-) Wczesną wiosną na uschniętych gałęziach bzu, można znaleźć uszaki bzowe. Całkiem dobry dodatek do zupy. Ziemia była jeszcze zmarznięta, zatem na wiele roślin zielonych nie można było liczyć. Dość powszechna była jednak gwiazdnica, która w smaku przypominała rzeżuchę. Znaleźliśmy też odrobinę pokrzyw. Nasunęło mi to pomysł, aby na kolejną wyprawę do lasu zabrać jedynie mąkę i trochę tłuszczu, a resztę roślin pozyskać w terenie.

Napoje to osobna sprawa. Napar gotowany z samych igieł sosny jest niezbyt dobry. Może po czasie szło by się do niego przyzwyczaić, tak samo jak można przyzwyczaić się do chorwackiej travaricy :-) Było to, zwłaszcza zimne, na tyle niedobre że wolałbym chyba guajazyl :-) Może użyłem za dużo igieł. Całkiem dobre napary wychodzą z gałązek czeremchy oraz pędów malin. W lesie pod śniegiem znaleźliśmy też całkiem dobrej jakości owoce głogu. Napar z głogu (sypanego do wrzątku, bez gotowania) i odrobiny igieł przypomina w smaku mocno rozcieńczony sok jabłkowy. Biorę jednak poprawkę na to, że może smak mi się zmienił :-) Na brzozie można czasami znaleźć tzw błyskoporek, albo inaczej czagę. Po roztarciu w moździerzu nadawał się na coś z pogranicza kawy i herbaty. Całkiem dobra jest kawa z roztartych i prażonych żołędzi. Moje podniebienie widziało w niej nawet cappuchino :-)

Kilka myśli: Ten wyjazd przeżywałem w inny sposób niż poprzedni rok temu. Poprzednie wydarzenie z racji wielu nowych elementów i takiej ogólnej surowości bytowej było momentami takim dość głębokim przeżyciem wewnętrznym. Tym razem było to jakby bardziej rutynowe doświadczenie. Nie oznacza to że mniej wartościowym. Noce przy ogniu, gdy o szałas dzwonił deszcz, a w koronach drzew wiał wiatr nie pozwalały mi tak po prostu, "obojętnie", sobie zasnąć. Jednej nocy przez kilka godzin polowałem aparatem na myszkę, która miała ochotę na żołędzie zebrane na kawę. :-) Kiedyś przeniosę się do lasu na stałe :-)

W szałasie spaliśmy w trójkę. Bardzo ciekawym doświadczeniem jest poznawanie ludzi. Długie wieczory to doskonała okazja do tego. Takie sytuacje różnią się od wypadów samotnych, gdy jest się sam na sam z lasem i całą gamą szmerów jakie można usłyszeć w lesie. Praca zespołowa przy budowie szałasu, przy zbieraniu drewna, kiedy trzeba dzielić się obowiązkami jest dużo bardziej efektywna niż wtedy gdy o wszystko trzeba zadbać samemu.

Kilka Filmów:
7 dni (Rafał) "Zlepek" kilku ujęć bez specjalnej obróbki :-)
7 dni (Kaśka)
7 dni (Sławek)


20170218_101654.jpg 20170218_102238.jpg 20170218_105310.jpg
20170218_110849.jpg 20170218_112355.jpg 20170218_115802.jpg
20170218_124847.jpg 20170218_135214.jpg 20170218_170734.jpg
20170218_170819.jpg 20170218_170854.jpg 20170219_004112.jpg
20170219_084601.jpg 20170219_084616.jpg 20170219_085223.jpg
20170219_085245.jpg 20170219_091356.jpg 20170219_105729.jpg
20170219_110045.jpg 20170219_111053.jpg 20170219_111421.jpg
20170219_111711.jpg
Uszak bzowy (jadalny)
20170219_112436.jpg 20170219_114621.jpg
20170219_114946.jpg 20170219_122322.jpg
Błyskoporek (czaga)
20170219_122538.jpg
20170219_125213.jpg 20170219_130227.jpg
Konyza (przymiotno kanadyjskie)
20170219_144147.jpg
20170219_144157.jpg 20170219_151614.jpg
Kawa z czagi
20170219_151631.jpg
20170219_151651.jpg 20170219_151711.jpg 20170219_151921.jpg
20170219_154109.jpg 20170219_171922.jpg 20170219_172307.jpg
20170219_212640.jpg 20170219_214006.jpg 20170220_140607.jpg
20170220_150921.jpg 20170220_151311.jpg 20170220_160432.jpg
20170220_161226.jpg 20170220_162945.jpg 20170220_175435.jpg
20170220_223512.jpg 20170221_073839.jpg 20170221_074044.jpg
20170221_120747.jpg 20170221_143825.jpg
Legowisko sarny
20170221_143841.jpg
20170221_144651.jpg 20170221_145557.jpg 20170221_150845.jpg
Dzika marchew
20170221_151431.jpg
Dzika marchew
20170221_151940.jpg 20170221_152401.jpg
20170221_153255.jpg 20170221_153355.jpg 20170221_153610.jpg
20170221_153951.jpg 20170221_154322.jpg 20170221_160228.jpg
20170222_025749.jpg 20170222_162728.jpg 20170222_163858.jpg
20170222_203253.jpg
Termofor z butelki
20170222_210251.jpg 20170222_211811.jpg
20170223_033809.jpg 20170223_034829.jpg 20170223_044652.jpg
Herbata z głogu oraz świerku
20170223_050621.jpg 20170223_053630.jpg
Amator żołędzi
20170223_100347.jpg
20170223_103602.jpg 20170223_103605.jpg 20170223_103658.jpg
20170223_105753.jpg 20170223_105820.jpg 20170223_114922.jpg
20170223_173730.jpg
Kosz z wierzby białej
20170224_010728.jpg
Kawa z prażonych żołędzi
20170224_010808.jpg
Kawa z prażonych żołędzi
20170224_052104.jpg 20170224_113906.jpg 20170224_113911.jpg
20170224_114002.jpg 20170224_115911.jpg 20170224_141735.jpg


Zdjęcia Kaśki i Artura (instruktorzy / organizatorzy szkolenia)



DSC09195.JPG DSC09203.JPG DSC09209.JPG
DSC09241.JPG DSC09264.JPG DSC09279.JPG
Zbieranie dzikiej róży na herbatę
DSC09291.JPG
Od lewej: Rafał, Artur, Kaśka, Kuba i Sławek
DSCN3308.JPG DSCN3312.JPG
DSCN3315.JPG DSCN3326.JPG
Suszona komosa na posłanie
DSCN3330.JPG
DSCN3336.JPG DSCN3354.JPG DSCN3361.JPG
DSCN3364.JPG DSCN3373.JPG DSCN3429.JPG
DSCN3448.JPG
Podpłomyki z gwiazdnicą
DSCN3473.JPG DSCN3483.JPG
Rozpalanie ognia metodą łuku ogniowego
DSCN3492.JPG DSCN3510.JPG DSCN3521.JPG
DSCN3533.JPG DSCN3586.JPG DSCN3603.JPG
DSCN3605.JPG DSCN3668.JPG
Nóż z krzemienia oraz drzewa jałowca
DSCN3728.JPG
DSCN3738.JPG DSCN3740.JPG DSCN3741.JPG
DSCN3743.JPG DSCN3744.JPG DSCN3750.JPG
DSCN3761.JPG DSCN3770.JPG
Podpłomyk z kiszonym podagrycznikiem