Prosisz mnie, abym napisala ci o Bielicach...
probowales kiedys napisac cala prawde o swym nawroceniu, oddajac cale uczucie, jakie wtedy
tobie towarzyszylo? Czy nie wydawalo ci sie to nieudolne, bezbarwne w porownaniu z tym, co
tak naprawde odczuwales?
Ja teraz czuje sie podobnie...
Ale sprobuje...
Kiedy jechalam do Bielic - balam sie.
Czego? Roznic, konfrontacji pogladow, wyladowan zali i urazow, jakie nagromadzilo sie podczas
naszego chrzescijanskiego pielgrzymowania.
Ale Waiter mial racje... nie mialam sie czego bac... bo spotkali sie tam prawdziwie dojrzali
chrzescijanie, ktorzy wiecej chcieli dac siebie, niz brac sobie. I chwala Bogu za to!!!
Coz moge powiedziec o gospodarzach... hmmm. Jedno jest pewne, zamiast wywieszki "Bielice 4"
mogli wywiesic tabliczke "niebo do wynajecia" :)
Niewiele mialam z nimi kontaktu.
Przemykali sie usluznie i niewidzialnie jak aniolowie...
Choc mielismy dwa pokoje, wlasciwie wystarczal nam jeden, jak w kawiarence nie moglismy sie
ze soba rozstac... czasem o 5.00 rano "pomagalismy sobie wyjsc..."
hihihi...
W rozmowach o sobie czesto "kropkowalismy"... tak szczere i glebokie byly doswiadczenia z
Bogiem, jakie ze soba wymienialismy.
Brakowalo nam wszystkich. Buczelismy za Lipka, X-name, Oscarem, Nieszka, Jesse, Nooka i
wieloma... az do soboty wieczora (o, paranojo, wszak w niedziele w poludnie powrot do
domow!) wychodzilismy na autobus, liczac ze ktos jeszcze przyjedzie... nie dlatego, ze bylo
nas malo, ale dlatego, ze bylo nam TAK DOBRZE, ze pragnelismy, aby inni odczuli to samo...
ta wspaniala Boza atmosfere milosci i braterstwa...
Bog mi swiadkiem, ze nie cukruje. Ja naprawde bylam tam szczesliwa. Rafal, Basia, Pyra, Jaga
stali mi sie bliscy, jak rodzeni bracia i siostry. Od tamtego spotkania bardziej im ufam niz
niejednemu usmiechajacemu sie ewangeliscie z Biblia w reku...
Pewnie jestes ciekawy, jak spedzalismy tam czas. Z Basia i Waiterem bylismy jako pierwsi.
Potem przyjechal Rafal z Pyra i bylo jedno wielkie WOW !!! :)
Kazdy ze smiechem konfrontowal swoje wyobrazenia z rzeczywistoscia. Najzabawniejsza byla
dla mnie pomylka Jagi z Lipka... dopiero pies wyprowadzil mnie z bledu, ale przez dobra minute
myslalam, ze Jaga to Lipka !!!
Basia... jak ona dbala o nas wszystkich !!! Niby siedziala cichutko w kacie, ale czulo sie jej troske, aby kazdemu bylo dobrze... Usmiechala sie do wszystkich, spiewala Bogu na chwale, a kiedy smutniala, to tylko w chwilach, kiedy wspominala nieobecnych... Kowal, dlaczego nie przyjechales!!! Na cala twoja rodzine byl przygotowany pokoj !!!
Jak nie chodzilismy w gory, to gralismy, rozmawialismy i modlilismy sie...
Pyra starczal za wszystkie chory anielskie, hihihi... Nawet nie sadzilam, ze jedna gitara
potrafi tak napelnic powietrze atmosfera nieba.... i tak zatuszowac falszowanie, jakim sie w
spiewaniu obdzielalismy... zwlaszcza moje, hihih...
Przeboj Bielic... "Nagila hawa"... do tej pory, kiedy ogarnia mnie smutek, wystarczy, ze ja
zanuce, a robi mi sie weselej. :)
Ale najważniejsze co wynioslam z Bielic, to swiadomosc obecnosci Jezusa. Byl z nami, WIEM O
TYM DOKLADNIE ! Przemawial do naszych serc, uswiadamial nam, a przede wszystkim mi potrzebe
zmiany podejscia do wielu spraw i ludzi. DZIEKUJE CI JEZU, ZE BYLES TAM NASZYM
PRZYJACIELEM!!! To Ty przemowiles przez Rafala, bym byla rzetelniejsza w swej pracy dla
ludzi i Boga. To ty pokazales mi, ze nie wyznanie i przynaleznosc nas moze poroznic, ale
egoizm i zadufanie w "swoja nieomylna znajomosc" prawd Bozych. ;)
To Ty ukazales mi piekno cudownie rozgwiezdzonego nieba nad zalesionymi wzgorzami i na nowo
rozbudziles tesknote za Niebianska ojczyzna...
Wyjezdzajac z Bielic ogladalam sie w tyl i przypominalam sobie slowa apostola Piotra z gory Przemienienia: "Panie, dobrze nam tutaj... pozwol, ze rozbijemy tu namioty..." Zal, ze ciebie tam nie bylo...
Pozdrawiam serdecznie - Bazylka