Z parkingu w Karłowie wyruszyliśmy w kierunku Szczelińca. Po przejściu tego skalnego labiryntu, gdzie w tym dniu odbywały się zawody GPOR, poszliśmy w stronę Pasterki (niebieski szlak). Trasa (mapa) bardzo malownicza, pośród pól z widokiem na góry. Dalej szlakiem zielonym w stronę Błędnych Skał i po zatoczeniu pętli czerwonym szlakiem przez Lisi Grzbiet wróciliśmy do Karłowa (trasa razem około 16 km). Szczelińca i Błędnych skał nie trzeba opisywać (patrz zdjęcia poniżej). Według mnie to drugie miejsce powinno nazywać się Obłędne Skały. Dzieciaki były zachwycone, my dorośli zresztą też :-) Chodzenie po tym labiryncie jest niesamowitą frajdą. Nie można być jednak zbyt grubym, bo miejscami można się zaklinować. Mi prawie się to udało. Aż wstyd się przyznać :-)
Wracając wieczorem pomyśleliśmy, że może poszukamy pola namiotowego nad zalewem koło Radkowa. Marta skręciła nogę i wskazane było nieco luksusu haha. Ceny nas jednak skutecznie zniechęciły. Za kawałek trawy 10 zł od osoby + opłata za samochód + ekstra 5 zł od osoby za możliwość ochlapania się pod prysznicem. Do tego niedaleko zabawy i głośna muzyka. Żadne negocjacje z właścicielem pola nie odnosiły skutku, pomimo że było już po sezonie i pole namiotowe było całkowicie puste. Nawet drewna na ognisko nie było. Pożegnaliśmy się więc grzecznie (nawet nie chodziło o te pieniądze ale o sam fakt, takich ludzi trzeba wychowywać w ten sposób) i wróciliśmy na naszą miejscówkę z poprzedniego dnia. Fajne miejsce na polanie na skraju lasu. Pogoda była piękna przez cały weekend, więc przy bezksiężycowej nocy na niebie widać było miliony gwiazd. Noce bardzo chłodne, ale przy dobrych śpiworach problemu nie było. Ogniska nie paliliśmy ze względu na zmęczenie oraz żeby nie ujawnić naszej obecności. Mieliśmy butlę z gazem i to nam wystarczyło.
Na drugi dzień wystartowaliśmy w okolicy miejscowości Studzienna (mapa). Czerwonym szlakiem poszliśmy w kierunku skalnych grzybów. Przeszliśmy je idąc żółtym szlakiem w kierunku północno-zachodnim, a następnie czerwonym w kierunku Karłowa. W kierunku samochodu wracaliśmy zielonym szlakiem niemal trawesując skalny uskok. Nazwa Góry Stołowe wzięła się stąd, że są to góry płytowe ze stromymi uskokami pomiędzy niemal płaskimi płytami przypominającymi stoły. Zielony szlak biegł praktycznie po tym uskoku (dość trudny i męczący odcinek, ale niesamowicie piękny). Pod koniec mały rarytas - Wysoka skała "Pielgrzym" z cudownym widokiem na całą okolicę. Chciałoby się tam siedzieć godzinami, ale czas naglił do powrotu. Trasa tego dnia miała około 11 km, ale była bardzi forsowna odcinkami. Po obiedzie ugotowanym na butli gazowej wyruszyliśmy w drogę powrotną do Poznania.
Dwa dni wystarczą aby ciekawie spędzić czas, za niewielkie pieniądze (koszt poniżej 60 zł za osobę z dojazdem). Zachęcam do takich wypraw z rodziną.