Góry Bialskie 25-28.08.2011

Pod koniec sierpnia, pomimo głosów że w tym czasie wszyscy myślą już tylko o szkole, wybrałem się z dziećmi (Michał niecałe 8 lat, Agnieszka 10 lat i Asia 12 lat) w Góry Bialskie i do Masywu Śnieżnika. Z założenia nasz wypad miał charakter wędrowny, pomimo głosów że to być może zbyt trudna forma chodzenia po górach dla dzieci. Ogólnie różnych głosów w różnych kwestiach było więcej, ale postanowiłem to sprawdzić osobiście. Generalnie zalet takiej formy jest kilka. Jedną z nich jest nie martwienie się powrotami na czas do wynajętego miejsca noclegowego. Daje to ogromne poczucie swego rodzaju swobody. Można posiedzieć sobie w jakimś ładnym miejscu bez stresu, patrzenia na zegarek i zastanawiania się czy nie ucieknie nam ostatni autobus. Druga sprawa to możliwość zanocowania sobie na dziko (pewnie pół legalnie, ale jeśli się nie śmieci i nie niszczy to co tam) w miejscu gdzie zastaje nas noc. Takich gwiazd jak w górach w ciemną noc nie zobaczy się w mieście, ale brak towarzystwa innych ludzi (określonego typu) jest chyba największą zaletą w tym przypadku. Tydzień wcześniej byliśmy z dziećmi nad jeziorem na ogólnie dostępnym polu namiotowym i mieliśmy okazję "cieszyć się" towarzystwem ludzi w stylu grill, piwko przy otwartym samochodzie z "umcy umcy umcy" na cały regulator (nie mam nic do grilla i piwka). Góry w każdym razie działają jak filtr określonych typów ludzi, choć nie do końca jak widać na kilku zdjęciach poniżej. Śmieci, flaszki po piwie znaleźć można nawet na Śnieżniku. Zastanawia mnie kilka rzeczy. Skoro takie bydło (nie obrażając rogacizny) jest w stanie to piwo wnieść na ten szczyt, to dlaczego aż taką trudnością jest dla niego zabranie pustych (przez to dużo lżejszych) butelek te 200 m na dół do schroniska. Poza tym co sprawia, że to bydło w ogóle idzie w góry, mając taki stosunek do przyrody? Żeby się popisać, gdzie to się nie wtargało swojego tyłka?

Wadą takiej formy bytowania w górach jest noszenie ze sobą całego dobytku, ale może patrząc z pewnego punktu widzenia to i zaleta? Człowiek uczy się dokonywać selekcji ekwipunku i zabierania tylko rzeczy najważniejszych. Po tym wszystkim często okazuje się, że i tak zabrało się za dużo. My zabraliśmy za dużo jedzenia (o kilka kg) oraz kilka niepotrzebnych przedmiotów (np. wiaderko składane, plastikowe talerzyki, jedną menażkę za dużo), ale nauka trwa cały czas. Na szczęście niczego nie zabrakło. W cztery osoby na początku mieliśmy 40 kg klamotów wliczając jedzenie i nie licząc wody. Myślę, że po odpowiedniej optymalizacji, zakładając że nie jest to wyjazd typowo surwiwalowy (np. tylko z nożem w kieszeni :-) oraz że ma się typowy sprzęt a nie jakiś ultra lekki, dałoby się zejść do około 32-35 kg. Zabraliśmy butlę gazową, bo nie chcieliśmy w lesie palić ognisk, a to też waży ponad 2 kg z palnikiem. Później okazało się, że po drodze mijaliśmy miejsca na ognisko, więc z tego też być może szłoby zrezygnować. Podzas wysiłku najbardziej ma się ochotę na owoce, więc warto pamiętać o suszonych owocach. Najlepsza jest żurawina, bo ma kwaskowy smak. Przykładowo można z niej błyskawicznie zrobić kompot. Polega to na tym, że gryzie się dokładnie żurawinę i połyka razem z wodą ze źródła :-) Można ją też lekko rozgotować z wodą lub dodać do herbaty. Nawet nie potrzeba cukru wtedy.

Dzieciaki miały okazję nauczyć się radzić sobie w nietypowych sytuacjach. Takie wyjazdy uczą wytrwałości i cierpliwości. Skoro już się weszło na szlak, to na swój sposób nie ma z niego odwrotu. O trasie jaką szliśmy powiem więcej za chwilę, ale tutaj wspomnę tylko, że w trakcie tych 50 km jakie przeszliśmy nie przechodziliśmy przez żadną miejscowość. Nie było dostępu do łazienki, nie było sklepów, nie było przystanku autobusowego, najczęściej nie było też zasięgu sieci telefonicznych. Podstawowym problemem była kwestia dostępu do wody. Trzeba było umiejętnie wybierać trasę i przewidywać, gdzie będzie dostęp do wody. Było upalnie i wiele strumieni było wyschniętych, z czym też należało się liczyć. Nie ma co spodziewać się wody idąc po grani lub szczytach. Zabrać ze sobą byliśmy w stanie 5-7 litrów na 4 osoby. Każdy litr wody to dodatkowy kilogram. Odczuwałem różnicę gdy miałem na plecach 25 albo 18 kg. Po przejściu 18 km jednego dnia wypiliśmy w ciągu godziny 5 litrów. W takim przypadku pomimo tych kilometrów w nogach trzeba było z butelkami zasuwać w dół do rzeczki. Co ciekawe bez plecaka te 100 m różnicy w poziomach prawie wbiegliśmy później pod górę, co pokazuje jak bardzo takie wyjazdy wzmacniają kondycję. Przy okazji można się było wykąpać. Byliśmy tak zgrzani upałem w ciągu dnia, że nawet zimna woda w strumieniu nam nie przeszkadzała.

Wyjazdy takie uczą współdziałania i liczenia się z potrzebami innych. Myślę, że ma to duże znaczenie przy wyjazdach rodzinnych bo wzmacnia więzi. Każde z moich dzieciaków jest inne. Jeden chodzi bardziej sprawnie, inny mniej. W górach aby nie zniechęcić nikogo trzeba się dostosować do najsłabszego, jednocześnie będąc czujnym czy ten najsłabszy jest faktycznie najsłabszy czy zwyczajnie cwaniaczy i mu się czegoś nie chce :-) W przypadku dzieci ważna jest motywacja i pełna informacja w stylu jaką część trasy już przeszliśmy, ile jeszcze pod górę i jak się to ma do tego co już przeszliśmy. Warto noclegi organizować w miejscach, w których zaczyna się ostre podejście. Rano po przebudzeniu na świeżo dzieci chętniej wchodzą, wiedząc, że później będzie w większości schodzenie.

Nocowaliśmy w namiocie 2-osobowym. Przy odpowiednim poukładaniu się w środku daje się spać bez problemów :-) a na plecach ma się kilka kg mniej. Nie chciałem zabierać namiotu czwórki o 3 kg cięższej też z tego względu, że małą dwójkę łatwiej rozstawić. W razie czego mogłem też spać pod ponczo przeciwdeszczowym. Plecaki zostawialiśmy na zewnątrz namiotu pod moją starą peleryną wojskową. Jednej nocy dorwała nas burza, a właściwie trzy burze przechodzące kolejno przez pół nocy z ulewnym deszczem. Namiot wytrzymał, a plecaki nie zamokły. Burza w górach w nocy jest niesamowitym przeżyciem, głównie ze względu na echo jakie się niesie.

Trasa:
Góry Bialskie online
Szliśmy z Bielic, najpierw szlakiem zielonym przez szczyt Iwinka, Rudawiec, Przełęcz Płoszczyna, Śnieżnik, Hala pod Śnieżnikiem. Dalej powrót do Bielic najpierw w większości szlakiem niebieskim, a następnie szlakiem czerwonym na Czernicę i powrót do Bielic szlakiem żółtym. Razem wyszło ponad 50 km w ciągu mniej więcej czterech dni. Podziwiam dzieciaki że dały radę z tymi plecakami. Pierwszy nocleg mieliśmy w takim schronie turystycznym w Puszczy Jaworowej koło rezerwatu Śnieżnej Białki w Górach Bialskich (jest na tej mapie powyżej). Spało się na stryszku, wchodząc po drabinie. Obok było miejsce na ognisko nawet. Urocze miejsce. Bardzo dobrze utrzymana miejscówka. W odległości 500 m jest potok, więc dostęp do wody jest. Kolejny nocleg mieliśmy pod samym wejściem na Śnieżnik w miejscu oznaczonym jako "Hranicni hora". Stamtąd trzeba było żółtym szlakiem schodzić w dół do rzeki po wodę. Kolejny nocleg mieliśmy na odcinku między Przełęczą Staromorawską a Drogą Marianny. Wracając do Poznania odwiedziliśmy też Jaskinię Radochowską w pobliżu Lądka Zdroju. I tutaj małe wkurzenie. Dawniej pamiętam jaskinia była ogólnie dostępna. Łaziłem tam nawet z małymi dzieciakami. Teraz jednak postawiono przewodnika bo widocznie nasze państwo uznało, że samemu to niebezpiecznie zwiedzać (nie wiem jakaś nowa dyrektywa unijna dla naszego dobra?). Oczywiście przewodnik w tej nie tak dużej i nie trudnej w końcu jaskini "za opiekę" kasuje po 8 zł od łebka. Ciekawe, że kiedyś ludzie tam chodzili i nikomu nic się nie działo, ale teraz w "trosce" o nasze bezpieczeństwo nasze państwo zabrania nam coraz więcej. Powinni w środku rozwinąć jeszcze dywany i obić gąbką sklepienie, byśmy czasami nie urazili nóżek i główki o skałę i oczywiście podnieść opłatę za te nowe wyrazy "troski". Nam się akurat udało, bo przybyliśmy tam 5 minut po tym jak przewodnicy sobie poszli, zostawiając jaskinię otwartą :-)

Góry Bialskie z tego co czytałem są jednymi z najbardziej odludnych w Polsce. Chyba to prawda, bo po drodze spotkaliśmy tylko kilka osób i to jedynie na tym zielonym szlaku w kierunku Śnieżnika. Jak wracaliśmy to nie spotkaliśmy nikogo. Na Śnieżnik jedynie wchodziło trochę osób od strony Międzygórza. Kiedyś z Kłodzka do Stronia Śląskiego dochodziła linia kolejowa. Obecnie dojazd jest tam trudniejszy, ale może to i dobrze, bo przynajmniej jest gdzie się zaszyć w ciszy.

DSC03877.JPG DSC03879.JPG DSC03881.JPG DSC03885.JPG
DSC03887.JPG DSC03888.JPG DSC03889.JPG DSC03895.JPG
DSC03896.JPG DSC03899.JPG DSC03902.JPG DSC03904.JPG
DSC03906.JPG DSC03910.JPG DSC03911.JPG DSC03914.JPG
DSC03916.JPG DSC03917.JPG DSC03920.JPG DSC03921.JPG
DSC03922.JPG DSC03924.JPG DSC03926.JPG DSC03930.JPG
DSC03933.JPG DSC03936.JPG DSC03939.JPG DSC03945.JPG
DSC03947.JPG DSC03949.JPG DSC03951.JPG DSC03952.JPG
DSC03953.JPG DSC03955.JPG DSC03956.JPG DSC03957.JPG
DSC03958.JPG DSC03960.JPG DSC03962.JPG DSC03963.JPG
DSC03964.JPG DSC03970.JPG DSC03972.JPG DSC03974.JPG
DSC03977.JPG DSC03978.JPG DSC03984.JPG DSC03985.JPG
DSC03986.JPG DSC03989.JPG DSC03997.JPG DSC03998.JPG
DSC03999.JPG DSC04000.JPG DSC04001.JPG DSC04004.JPG
DSC04008.JPG DSC04014.JPG DSC04015.JPG DSC04018.JPG
DSC04019.JPG DSC04020.JPG DSC04021.JPG DSC04022.JPG
DSC04023.JPG DSC04024.JPG DSC04025.JPG DSC04027.JPG
DSC04030.JPG DSC04033.JPG DSC04035.JPG DSC04036.JPG
DSC04037.JPG DSC04040.JPG DSC04041.JPG DSC04047.JPG
DSC04048.JPG DSC04050.JPG DSC04052.JPG DSC04053.JPG
DSC04056.JPG DSC04059.JPG DSC04061.JPG DSC04064.JPG
DSC04066.JPG DSC04067.JPG DSC04068.JPG DSC04070.JPG
DSC04072.JPG DSC04076.JPG DSC04079.JPG DSC04080.JPG
DSC04084.JPG DSC04085.JPG DSC04086.JPG DSC04087.JPG
DSC04090.JPG DSC04093.JPG DSC04095.JPG DSC04096.JPG
DSC04101.JPG DSC04102.JPG DSC04104.JPG DSC04106.JPG
DSC04112.JPG DSC04115.JPG DSC04120.JPG DSC04122.JPG
DSC04124.JPG DSC04125.JPG DSC04127.JPG DSC04128.JPG
DSC04130.JPG DSC04131.JPG DSC04132.JPG DSC04133.JPG
DSC04134.JPG DSC04136.JPG DSC04138.JPG DSC04140.JPG
DSC04141.JPG DSC04143.JPG DSC04147.JPG DSC04148.JPG
DSC04149.JPG DSC04150.JPG DSC04152.JPG DSC04153.JPG
DSC04154.JPG DSC04155.JPG DSC04156.JPG DSC04158.JPG
DSC04159.JPG DSC04161.JPG DSC04163.JPG DSC04165.JPG
DSC04169.JPG DSC04172.JPG DSC04175.JPG DSC04176.JPG
DSC04179.JPG DSC04181.JPG DSC04185.JPG DSC04188.JPG
DSC04190.JPG DSC04191.JPG DSC04192.JPG DSC04194.JPG
DSC04195.JPG DSC04198.JPG DSC04199.JPG DSC04202.JPG
DSC04203.JPG DSC04204.JPG DSC04205.JPG DSC04206.JPG
DSC04207.JPG DSC04208.JPG DSC04211.JPG DSC04212.JPG
DSC04218.JPG DSC04219.JPG DSC04222.JPG DSC04223.JPG
DSC04224.JPG DSC04225.JPG DSC04226.JPG DSC04227.JPG
DSC04228.JPG DSC04229.JPG DSC04231.JPG DSC04233.JPG
DSC04235.JPG DSC04236.JPG DSC04240.JPG DSC04242.JPG