7 dni w dziczy (30.12.2013 - 05.01.2014)

Może słowo dzicz to nieco na wyrost, bo w Polsce prawdziwej dziczy nie ma. Niemniej jednak te siedem dni, dość wyczerpujących i trudnych, pozwoliło nam pobyć nieco na łonie natury. Wybrałem się z kolegą Łukaszem, który pewnego dnia zadzwonił do mnie i spytał czy wybieram się gdzieś na sylwestra w teren. Na ostatnie dwa dni wędrówki w Tucznie dołączył do nas Przemo. Pomysł wyprawy aż 7-dniowej przyszedł mi do głowy podczas zajadania się świątecznym makowcem. Naszła mnie wtedy refleksja, że jak tak dalej pójdzie to niedługo będę potrzebował taczki do wożenia brzucha. Był więc to rodzaj zrywu powstańczego - taka przelotna myśl, która ostatecznie spowodowała że wyprawa doszła do skutku :-) Pomysł wyprawy dłuższej niż zwykle wynikał z jeszcze jednej przesłanki. W zeszłym roku zakończyłem zbieranie punktów na małą złotą odznakę turystyki pieszej (OTP) PTTK. Czas więc zacząć zdobywać odznaki duże. Na dużą srebrną OTP potrzeba dwóch nieprzerwanych tras o długości przynajmniej 150 km.

Trasę dobrałem bardzo uważnie, kierując się analizą terenu w kontekście kolejnych miejsc na nocleg na dziko. Porządane cechy takiej miejscówki to kawałek lasu, nie za duży i nie za mały, względna odległość od zabudowań, bliskość w miarę czystego zbiornika z wodą, itp.. Znając swoje ograniczenia, wynikające głównie z siedzącego trybu pracy na początek wyprawy zaplanowałem nieco krótsze odcinki, a na koniec dwie trasy o długości ponad 30 km. Kilka dni przed rozpoczęciem całej wyprawy pochodziłem nieco w okolicach Poznania (razem około 35 km, w tym jedna trasa 20 km ze starszymi córkami zrobiona bardzo szybkim marszem z Rogalinka do Kórnika i z powrotem). Nabawiłem się wtedy odcisków, które jednak do czasu rozpoczęcia właściwej wyprawy zniknęły, podczas gdy stopy nieco się uodporniły. Myślę, że strategia ta była kluczowa dla powodzenia całej misji.

Relacja zdjęciowa poniżej podzielona jest na kolejne dni wraz z mapkami dziennych przejść. Poszczególne odcinki miały długości odpowiednio: 17, 26, 22, 24, 31, 31 oraz 22 km (razem 173 km). Nigdy w życiu nie przeszedłem takiego dystansu w jednym ciągu z czego jestem na swój sposób dumny :-) Przejście takiej trasy zimą podczas najkrótszych dni w roku wymaga większej liczby dni i bardzo dobrej organizacji czasu. Trzeba pamiętać, że po znalezieniu miejsca na nocleg nie można po prostu się położyć jak na kanapie w domku, ale trzeba najpierw założyć obóz, nazbierać odpowiedniego drewna, rozpalić ognisko, zatroszczyć się o wodę, itp. Typowo więc zrywaliśmy się skoro świt, następnie dość ostro maszerowaliśmy z krótkimi przerwami na odpoczynek, a i tak kilka razy na kolejną miejscówkę docieraliśmy po zmroku.

Jedzenie: Nauczony doświadczeniem poprzednich wypraw zabrałem inne rzeczy niż typowo jadam. Tylko jeden bochenek chleba razowego + takie chrupki z błonnikiem z Biedronki. Sporo owoców, ryż, ser żółty, orzeszki, kaszki mleczne, sucha kiełbasa itp. Nie wiem jak to się dzieje, ale podczas takiego wysiłku nie chce mi się prawie jeść, a już zupełnie mam awersję do słodyczy. Na czekoladę patrzeć nie mogę. Wody zabrałem jedynie 3l, zakładając jej uzupełnianie z jezior i rzek. Raz kupiliśmy sobie kg pyrek (ziemniaków jak ktoś nie wie co to takiego haha). Upiekliśmy je kładąc w pobliżu ogniska. Smaczne były poduszone w menażce z serem fetą i czosnkiem. Dawno mi tak pbiadek nie smakował.

Pogoda: Typowo było poniżej zera, choć wielkiego mrozu nie było. Aby dostać się do wody do gotowania i mycia kilka razy trzeba było zrobić przerębel w lodzie. Po drugim dniu wędrówki miałem ochotę na kąpiel w jeziorze Kniewo, ale skute kawałki lodu miały dość ostre krawędzie, więc wszedłem tylko do pasa do wody :-) Deszcz nie padał. Raz w nocy tylko poprószył śnieg. Pogoda często słoneczna, sporo mgieł. Padać zaczęło dopiero jak czekaliśmy na stacji w Krzyżu na pociąg do Poznania :-)

Ekwipunek: Generalna zasada jest taka, że im mniej tym lepiej, byle nie za mało. Namiotu nie braliśmy, bo zimą nie ma to żadnego sensu. Zabraliśmy dużą plandekę budowlaną (4x5m) i kawał liny do przywiązania tego do drzewa. Jest to lekkie, zajmuje mało miejsca w plecaku, szybko się rozkłada i śpiąc pod tym można jedną ręką niemal przez sen dokładać do ognia. Dodatkowo jest dostęp świeżego powietrza co powoduje że nie gromadzi się para wodna. Robaków o tej porze roku prawie nie ma, więc siatka typowa dla namiotu jest niepotrzebna. Za to zabraliśmy po dwa śpiwory (mieliśmy komfort termiczny). Inne wyposażenie to dwa noże (duży do rąbania drewna i mały do ogólnego zastosowania), mała piła do drewna, kompas, krzesiwo, zapalniczka, latarka, menażka (chyba się przepaliła bo zaczęła mi przciekać :-) i to chyba wszystko z takiego obozowego wyposażenia. Do czytania zabrałem jak zwykle Biblię. Ponieważ zarówno Łukasz jak i ja jesteśmy chrześcijanami więc mieliśmy przy okazji trochę wspólnych tematów z tym związanych.

Przyroda: Podczas drogi przyszło mi do głowy takie zdanie: "Wystarczy tylko odważyć się i wyruszyć w drogę i być otwartym na to co przed nami namaluje natura". Przyroda zaskakiwała nas nieustannie nowymi rzeczami. Zima jest wyjątkową porą roku z bardzo dużą zmiennością pogody. Raz krajobraz był oszroniony a zarazem skąpany w słońcu, kiedy indziej ponury przy zachmurzonym niebie, kiedy indziej zamglony. Zdjęcia częściowo oddają te klimaty. Było nawet trochę grzybów w tym np. kurki. Sporo zwierząt oraz różnych ciekawych roślin.

Trasa ogólnie: Wędrówkę zaczęliśmy w Ptuszy (na północ od Piły). Początkowo szliśmy na północ wzdłuż rzeki Gwdy nad którą też nocowaliśmy. Drugiego dnia szliśmy na północny zachód przez miejscowość Podgaje, Okonek oraz tereny dawnego poligonu wojskowego do jeziora Kniewo. Nad tym jeziorkiem mamy swój barek (wódkę zakopaną po wieczorze kawalerskim Przema). Na sylwestra po kilka łyków jak znalazł :-) Kolejnego dnia szliśmy na południowy zachód przez Wrzosowiska Kłomińskie, które dawniej były poligonem radzieckim, a wcześniej przed II WŚ niemieckim (na zdjęciach - Dzień 3 - widać różne artefakty z tego okresu typu pocisk, mina). Po drodze odwiedziliśmy ruiny (niestety intensywnie wyburzane) miasta Kłomino, w którym ponad 20 lat temu stacjonowała armia radziecka. Trzeci nocleg mieliśmy nad rzeką Piławą nieco poniżej Zalewów Nadarzyckich. Na mapie trasa przecinała Piławę powyżej miasta Nadarzyce. Po dojściu nad rzekę okazało się, że nie ma mostu. Trzeba było rozebrać się do majtek i niemal po ciemku przeprawiać na drugą stronę z dobytkiem. Ciekawe doświadczenie :-) Kolejnego dnia szliśmy obrzeżem poligonu lotniczego koło Nadarzyc, dalej w pobliżu jeziora Busino, następnie ominęliśmy od północy miejscowość Rudki, przeszliśmy przez Dębołękę. Zaszyliśmy się w małym lasku na górce dwa km za tą miejscowością. Piątego dnia szliśmy najpierw przez miejscowość Laski Wałeckie, obeszliśmy jezioro Rakowe, później szliśmy przez miejscowości Piecnik oraz Próchnowo, przez rezerwat Jezioro Wielki Bytyń, do miasta Tuczno gdzie nocowaliśmy w okolicznym lasku. Szóstego dnia wyruszyliśmy w kierunku Głuska przez Drawieński Park Narodowy. W Głusku mieliśmy jedyny cywilizowany nocleg podczas tej wyprawy. Ostatniego dnia dość zmęczeni już poszliśmy do Krzyża Wielkopolskiego.

Przez całą drogę kierowaliśmy się w zasadzie jedynie kompasem i mapami wydrukowanymi z serwisu geoportal. GPS z mapami z geoportala miałem w telefonie komórkowym (program TrekBuddy). Używałem go jednak tylko sporadycznie, głównie podczas czwartego dnia wędrówki, gdy okazało się że musimy częściowo zmodyfikować trasę ze względu na poligon wojskowy a nowej trasy nie mieliśmy w wydrukach.


Dzień 1



Dzien1_17km.jpg DSC06433.jpg DSC06434.jpg
DSC06435.jpg DSC06436.jpg DSC06437.jpg
DSC06438.jpg DSC06442.jpg DSC06443.jpg
DSC06444.jpg DSC06446.jpg DSC06447.jpg
DSC06448.jpg DSC06450.jpg DSC06451.jpg
DSC06452.jpg DSC06454.jpg DSC06455.jpg
DSC06456.jpg DSC06458.jpg DSC06459.jpg
DSC06460.jpg DSC06462.jpg DSC06463.jpg
DSC06464.jpg DSC06470.jpg DSC06473.jpg
DSC06474.jpg DSC06476.jpg DSC06477.jpg
DSC06478.jpg DSC06479.jpg DSC06481.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0164a.jpg DSC0171a.jpg DSC0182a.jpg
DSC0186a.jpg DSC0190a.jpg DSC0193a.jpg
DSC0194a.jpg DSC0195a.jpg


Dzień 2



Dzien2_26km.jpg DSC06483.jpg DSC06484.jpg
DSC06486.jpg DSC06488.jpg DSC06489.jpg
DSC06492.jpg DSC06494.jpg DSC06495.jpg
DSC06497.jpg DSC06499.jpg DSC06500.jpg
DSC06502.jpg DSC06503.jpg DSC06504.jpg
DSC06507.jpg DSC06509.jpg DSC06510.jpg
DSC06512.jpg DSC06513.jpg DSC06515.jpg
DSC06517.jpg DSC06519.jpg DSC06520.jpg
DSC06521.jpg DSC06522.jpg DSC06524.jpg
DSC06526.jpg DSC06528.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0205a.jpg DSC0213a.jpg DSC0219a.jpg
DSC0225a.jpg DSC0226a.jpg DSC0228a.jpg
DSC0229a.jpg DSC0232a.jpg DSC0233a.jpg
DSC0236a.jpg DSC0238a.jpg DSC0240a.jpg
DSC0242a.jpg DSC0245a.jpg DSC0246a.jpg


Dzień 3



Dzien3_22km.jpg DSC06530.jpg DSC06534.jpg
DSC06535.jpg DSC06537.jpg DSC06538.jpg
DSC06541.jpg DSC06542.jpg DSC06543.jpg
DSC06544.jpg DSC06545.jpg DSC06546.jpg
DSC06547.jpg DSC06549.jpg DSC06552.jpg
DSC06553.jpg DSC06554.jpg DSC06555.jpg
DSC06556.jpg DSC06557.jpg DSC06558.jpg
DSC06559.jpg DSC06560.jpg DSC06561.jpg
DSC06562.jpg DSC06563.jpg DSC06564.jpg
DSC06565.jpg DSC06566.jpg DSC06567.jpg
DSC06568.jpg DSC06569.jpg DSC06570.jpg
DSC06571.jpg DSC06572.jpg DSC06573.jpg
DSC06574.jpg DSC06576.jpg DSC06577.jpg
DSC06580.jpg DSC06581.jpg DSC06584.jpg
DSC06585.jpg DSC06588.jpg DSC06589.jpg
DSC06591.jpg DSC06592.jpg DSC06594.jpg
DSC06595.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0248a.jpg DSC0249a.jpg DSC0269a.jpg
DSC0280a.jpg DSC0282a.jpg DSC0284a.jpg
DSC0286a.jpg DSC0287a.jpg DSC0289a.jpg
DSC0293a.jpg DSC0294a.jpg DSC0296a.jpg
DSC0308a.jpg DSC0314a.jpg DSC0315a.jpg
DSC0317a.jpg DSC0318a.jpg DSC0319a.jpg
DSC0320a.jpg DSC0322a.jpg DSC0323a.jpg
DSC0324a.jpg DSC0325a.jpg DSC0326a.jpg
DSC0328a.jpg DSC0329a.jpg DSC0330a.jpg
DSC0340a.jpg DSC0350a.jpg DSC0361a.jpg
DSC0362a.jpg DSC0367a.jpg DSC0370a.jpg


Dzień 4



Dzien4_24km.jpg DSC06596.jpg DSC06598.jpg
DSC06600.jpg DSC06603.jpg DSC06605.jpg
DSC06606.jpg DSC06607.jpg DSC06608.jpg
DSC06610.jpg DSC06613.jpg DSC06614.jpg
DSC06615.jpg DSC06616.jpg DSC06617.jpg
DSC06618.jpg DSC06620.jpg DSC06621.jpg
DSC06622.jpg DSC06623.jpg DSC06624.jpg
DSC06625.jpg DSC06626.jpg DSC06627.jpg
DSC06628.jpg DSC06629.jpg DSC06630.jpg
DSC06631.jpg DSC06633.jpg DSC06634.jpg
DSC06637.jpg DSC06639.jpg DSC06640.jpg
DSC06642.jpg DSC06644.jpg DSC06648.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0371a.jpg DSC0377a.jpg DSC0380a.jpg
DSC0381a.jpg DSC0387a.jpg DSC0392a.jpg
DSC0395a.jpg DSC0398a.jpg DSC0405a.jpg
DSC0407a.jpg DSC0411a.jpg DSC0419a.jpg
DSC0421a.jpg DSC0424a.jpg DSC0426a.jpg
DSC0433a.jpg DSC0438a.jpg DSC0439a.jpg
DSC0445a.jpg DSC0446a.jpg DSC0449a.jpg
DSC0455a.jpg DSC0458a.jpg DSC0460a.jpg


Dzień 5



Dzien5_31km.jpg DSC06649.jpg DSC06650.jpg
DSC06651.jpg DSC06654.jpg DSC06655.jpg
DSC06656.jpg DSC06657.jpg DSC06658.jpg
DSC06659.jpg DSC06660.jpg DSC06661.jpg
DSC06663.jpg DSC06664.jpg DSC06667.jpg
DSC06668.jpg DSC06669.jpg DSC06670.jpg
DSC06672.jpg DSC06675.jpg DSC06676.jpg
DSC06678.jpg DSC06679.jpg DSC06680.jpg
DSC06681.jpg DSC06682.jpg DSC06683.jpg
DSC06684.jpg DSC06685.jpg DSC06686.jpg
DSC06688.jpg DSC06689.jpg DSC06691.jpg
DSC06693.jpg DSC06694.jpg DSC06695.jpg
DSC06698.jpg DSC06700.jpg DSC06702.jpg
DSC06703.jpg DSC06704.jpg DSC06705.jpg
DSC06707.jpg DSC06708.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0472a.jpg DSC0474a.jpg DSC0478a.jpg
DSC0482a.jpg DSC0483a.jpg DSC0484a.jpg
DSC0485a.jpg DSC0486a.jpg DSC0487a.jpg
DSC0488a.jpg DSC0489a.jpg DSC0493a.jpg
DSC0494a.jpg DSC0498a.jpg DSC0510a.jpg
DSC0511a.jpg DSC0513a.jpg DSC0524a.jpg
DSC0525a.jpg DSC0530a.jpg DSC0538a.jpg
DSC0539a.jpg DSC0540a.jpg DSC0556a.jpg
DSC0557a.jpg DSC0558a.jpg DSC0559a.jpg
DSC0560a.jpg DSC0562a.jpg DSC0571a.jpg
DSC0573a.jpg DSC0582a.jpg DSC0588a.jpg
DSC0589a.jpg DSC0591a.jpg DSC0595a.jpg
DSC0597a.jpg DSC0601a.jpg DSC0605a.jpg
DSC0607a.jpg DSC0618a.jpg DSC0619a.jpg
DSC0622a.jpg DSC0640a.jpg DSC0645a.jpg
DSC0646a.jpg DSC0650a.jpg DSC0654a.jpg
DSC0655a.jpg DSC0656a.jpg DSC0658a.jpg
DSC0659a.jpg DSC0660a.jpg DSC0661a.jpg


Dzień 6



Dzien6_31km.jpg DSC06709.jpg DSC06711.jpg
DSC06712.jpg DSC06713.jpg DSC06717.jpg
DSC06718.jpg DSC06719.jpg DSC06721.jpg
DSC06723.jpg DSC06724.jpg DSC06725.jpg
DSC06726.jpg DSC06727.jpg DSC06728.jpg
DSC06729.jpg DSC06731.jpg DSC06732.jpg
DSC06733.jpg DSC06734.jpg DSC06735.jpg
DSC06736.jpg DSC06738.jpg DSC06739.jpg
DSC06740.jpg DSC06741.jpg DSC06743.jpg
DSC06745.jpg DSC06747.jpg DSC06748.jpg
DSC06750.jpg DSC06751.jpg DSC06752.jpg
DSC06753.jpg DSC06754.jpg DSC06755.jpg
DSC06756.jpg DSC06757.jpg DSC06759.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0665a.jpg DSC0666a.jpg DSC0667a.jpg
DSC0669a.jpg DSC0670a.jpg DSC0675a.jpg
DSC0677a.jpg DSC0678a.jpg DSC0679a.jpg
DSC0680a.jpg DSC0681a.jpg DSC0682a.jpg
DSC0683a.jpg DSC0684a.jpg DSC0685a.jpg
DSC0686a.jpg DSC0687a.jpg DSC0688a.jpg
DSC0689a.jpg DSC0690a.jpg DSC0691a.jpg
DSC0692a.jpg DSC0693a.jpg DSC0694a.jpg
DSC0695a.jpg DSC0699a.jpg DSC0705a.jpg
DSC0707a.jpg DSC0713a.jpg DSC0714a.jpg
DSC0715a.jpg DSC0716a.jpg DSC0717a.jpg
DSC0719a.jpg DSC0722a.jpg DSC0723a.jpg
DSC0724a.jpg DSC0727a.jpg DSC0736a.jpg
DSC0744a.jpg DSC0746a.jpg DSC0751a.jpg
DSC0756a.jpg DSC0759a.jpg DSC0764a.jpg


Dzień 7



Dzien7_22km.jpg DSC06760.jpg DSC06761.jpg DSC06762.jpg
DSC06763.jpg DSC06764.jpg DSC06765.jpg
DSC06766.jpg DSC06768.jpg DSC06769.jpg
DSC06770.jpg DSC06771.jpg DSC06773.jpg
DSC06774.jpg DSC06775.jpg DSC06776.jpg
DSC06777.jpg DSC06778.jpg DSC06779.jpg
DSC06780.jpg DSC06782.jpg mapag.jpg

Zdjęcia Łukasza



DSC0769a.jpg DSC0770a.jpg DSC0771a.jpg
DSC0773a.jpg DSC0774a.jpg DSC0776a.jpg
DSC0777a.jpg DSC0779a.jpg DSC0783a.jpg
DSC0790a.jpg DSC0799a.jpg DSC0801a.jpg
DSC0805a.jpg DSC0810a.jpg DSC0817a.jpg
DSC0823a.jpg DSC0826a.jpg