Krajobrazy dawnego poligonu przy Bornym Sulinowie
Naszą majówkę rozpoczęliśmy w niedzielę 30.04. Przed południem z młodzieżą (Asia, Kuba, Dominika, Michał, Emilka) dojechałem nad jezioro Kniewo. Już na terenie dawnego poligonu w drodze z Okonka nad Kniewo jest tablica upamiętniająca dawny obóz jeniecki "Barkniewko". Wiele lat poza skromnym symbolicznym krzyżem nie było tam nic. Słyszałem że była jedna osoba uparcie walcząca o jakiekolwiek upamiętnienie tego miejsca. Jak widać skutecznie, bo w końcu pojawiła się ta tablica.
Samochód zostawiliśmy na parkingu przy starym cmentarzu (dawniej była tam spora miejscowość), skąd wyruszyliśmy pieszo na Igliczną górę, a następnie wzdłuż jeziora Przełęg wróciliśmy nad Kniewo, gdzie przenocowaliśmy (trasa około 20 km). Jest to jedno z moich ulubionych miejsc, w którym (najczęściej samotnie) spędziłem już niejedną zimową czy jesienną noc. Za każdym razem zaskakuje mnie innym wyglądem oraz niezmienną ciszą. Pora roku / pogoda potrafi to miejsce zmieniać diametralnie.
Młodzież urządziła podpłomykowe warsztaty kulinarne, a ja w tym czasie skorzystałem z możliwości kąpieli w jeziorze. Podpłomyki były z czekoladą, z dzikimi roślinami znalezionymi po drodze (pokrzywą, podagrycznikiem, przytulią) oraz z kiełbasą. Wystarczył kilogram mąki kupiony po drodze + woda.
W drodze na Igliczną Górę znaleźliśmy bunkier z napisami jeszcze w cyrylicy i datami 1966-1980. Ciekawe kim byli ci ludzie i dlaczego umieszczali na ścianach nazwy miejscowości np. Smoleńsk, Saratow.
Tu warto wspomnieć jedną rzecz. Jednym z celów tego wyjazdu były "warsztaty" z nawigacji w terenie. Asia, Dominika i Kuba w tym roku będą mieli swój własny młodzieżowy patrol podczas rajdu śladami V Wileńskiej Brygady AK. Z tego względu chcieli poćwiczyć orientację w terenie. Podałem im jedynie cel wędrówki i bardzo ogólne wytyczne co do trasy, a oni sami prowadzili, korzystając tylko z mapy z serwisu Geoportal i kompasu. Wywiązali się z tego zadania bardzo dobrze. Nie zabłądziliśmy :-) Teren nadaje się do tych celów bardzo dobrze, ze względu na brak oznakowanych tras pieszych. Są niby trasy rowerowe, ale chyba dość nieliczne. W praktyce można sugerować się jedynie uwrunkowaniami terenowymi oraz oznaczeniami działek leśnych.
Kolejnego dnia przez Wrzosowiska Kłomińskie oraz pozostałości miasta Kłomino pojechaliśmy do Nadarzyc. Po krótkim spacerze (11 km) nad Rozlewiskami Nadarzyckimi odwiedziliśmy Borne Sulinowo, a później pojechaliśmy do Szczecinka. Kolejną noc spędziliśmy na działce u mojego znajomego, z którym znajomość kilka lat temu rozpoczęła się dość niecodziennie :-) Artur służąc w straży rybackiej przyjechał pewnego wieczora nad jezioro Kniewo, nad którym samotnie spędzałem Sylwestra i wziął mnie za kłusownika ... :-)
Borne Sulinowo jest ładną położoną w lesie miejscowością z ciekawą historią. Przed wojną miasto niemieckie (Gross Born), po wojnie zajęte przez armię radziecką, zwrócone Polsce dopiero w latach 90-tych XX wieku. Przez swoje położenie w lesie, przypomina trochę miejscowości nadmorskie (fajny klimat). Nieco za miastem znajduje się cmentarz radziecki. Lubię spacerować po cmentarzach (takie miejsca zadumy), stąd też trochę zdjęć nagrobków, często odmiennych od tego co możemy zobaczyć na naszych cmentarzach. Zdziwiła mnie spora liczba grobów małych dzieci ale też grobów ludzi młodych 20-30 letnich. Większość grobów bez odniesień do symboli chrześcijańskich (miasto z założenia było ateistyczne), poza dwoma grobami z krzyżami, w tym jeden prawosławny. Zastanawia mnie czerwony kolor tego drugiego krzyża. Ciekawym miastem jest wspomniane wyżej Kłomino (Gródek). Było to drugie z miast zajmowanych przez żołnierzy armii radzieckiej wraz z rodzinami. O ile Borne Sulinowo przetrwało i dzisiaj jest dość popularnym miastem, to Kłomino popadło w ruinę i zapomnienie. Dzisiaj zostały jedynie ruiny dwóch bloków, oraz dwa niezamieszkałe bloki, które udało się uchronić przed rozszabrowaniem. Pamiętam jeszcze czasy kilka lat temu jak bloków było dużo więcej. Miasto miało "status" tzw. miasta duchów. Ruiny do wnętrza których wrastały drzewa, ulice na środku których rosły krzewy, grobowa cisza przeplatana ogłosami hulającego wiatru i pustka. Szkoda że nie pozostawiono tego miasta w takiej postaci.
Trzeciego dnia rano z Kubą i Michałem obeszliśmy stawy Artura. W tym miejscu słowa uznania dla Artura. Teren, który jeszcze niedawno był zaniedbanym śmietniskiem, Artur wydzierżawił, na własny koszt uporządkował i obecnie zarybia. Teren zaczyna mieć wygląd dzikiej natury. Obejście tych malowniczych stawów (2.5 km) zajęło nam ponad godzinę. W tym czasie widzielismy sporo dzikich ptaków, w tym żurawie, gęsi, jastrzębie. Ciekawe miejsce powstaje na obrzeżach miasta Szczecinek. Artur planuje utworzenie tam pola namiotowego. Życzę powodzenia! Tego dnia wrócilismy do Poznania. Majówka zdecydowanie za krótka, ale nad Kniewo jeszcze wrócę nie raz :-)
Ponieważ czułem niedosyt wędrowania :-), to kolejnego dnia jeszcze pętla z Czerwonaka do Tuczna i powrót do Czerwonaka (trasa 25 km). Bardzo malowniczy kawałek Puszczy Zielonki.
Pogoda była sprzyjająca. Nie padało, ale też nie było gorąco, mimo braku chmur. Brak chmur spowodował, że w nocy temperatury spadały prawie do 0 stC. Ponieważ jednak na deszcz się nie zapowiadało i nie było dużego wiatru, to z chłopakami nocowaliśmy pod gołym niebem w pobliżu ogniska. Pierwsza noc ze względu na bliskość nowiu księżyca była ciemna. Dzięki oddaleniu od jakichkolwiek miejscowości można było zobaczyć niesamowite gwiazdy.