Kolejnego dnia rano, po kawie do łóżka (podziękowania dla pani Mariolki :-), a następnie bardzo smacznym śniadaniu, wyruszliśmy na północ do źródeł rzeki Rurzycy (rezerwat Diabli Skok) i dalej w kierunku bunkrów w Brzeźnica Kolonia, w których armia radziecka trzymała dawniej broń atomową. Tego dnia idąc bez plecaków zrobiliśmy pętlę prawie 25 km. Mając ten komfort że nie musimy zakładać obozowiska w lesie, nie musieliśmy się spieszyć i na kolejny nocleg (do tej samej agroturystyki) wróciliśmy już po ciemku. Szlak tego dnia był bardzo urozmaicony widokowo, chociaż momentami dość trudny. W niektórych miejscach występowały spore różnice wysokości (w pobliżu źródeł Rurzycy). Dodatkowo ze względu na rezerwat nikt obecnie nie dba o to by oczyszczać szlaki, więc napotykaliśmy sporo zwalonych drzew. Wszystko rekompensowały złote kolory jesieni + słońce (patrz zdjęcia poniżej).
Trzeciego dnia wybraliśmy się z powrotem do miejscowości Płytnica, idąc tym razem doliną Płytnicy (około 21 km). Po drodze napotykaliśmy różne pozostałości po mieszkańcach tych terenów sprzed II Wojny Światowej, m.in. prawie niewidoczny w zaroślach stary poniemiecki cmentarz oraz porośnięty drzewami nasyp kolejowy (obecnie bez torowiska rozebranego przez armię radziecką w 1947 roku) wraz z nadal rozpoznawalnym w lesie przejazdem przez dawny tor kolejowy.
W trakcie drogi, każdego dnia znajdowaliśmy bardzo dużo grzybów (maślaki i kanie), zmarzniętych jak z zamrażarki. Dzięki temu były bez robaków. Codziennie na kolację były więc grzyby.
Więcej nie ma chyba co pisać. Reszta jak zwykle :-)