Źle-pojęte-równouprawnienie-płci-zagrożenia

Mon, 15 Oct 2012 23:55:00 +0000

Co jakiś czas czytam o eksperymentach jakich dokonuje się nazwijmy to na tożsamości płci. W niektórych krajach rozróżnianie stoiska z zabawkami na stoisko dla chłopców oraz dla dziewczyn może zostać nawet zaskarżone przez urażonych rodziców jako rzekomo uwłaczające godności ich dzieci. Dzisiaj możemy np. poczytać o bezpłciowym wychowaniu dzieci:

https://kobieta.interia.pl/dziecko-i-rodzina/news-urodzeni-bez-plci,nId,716496

"Płeć nie jest czymś biologicznym, z czym się rodzimy, ale tym wytworem kulturowym, który kształtujemy w zależności od kultury i obyczajów, w których się wychowujemy. Tak twierdzi Judith Butler, twórczyni znanej na całym świecie „queer theory”. A coraz więcej rodziców decyduje się wychowywać dzieci "bezpłciowo""

Schizofrenia równouprawnienia płciowego zatacza coraz szersze kręgi, ostatnio wchodząc nawet do świata polityki. W myśl prawowierności unijnej Donald Tusk chce wprowadzić w Polsce parytety w obsadzaniu list wyborczych (tzw. metoda suwaka):

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tusk-chce-wprowadzic-metode-suwaka-na-listach-wybo,1,5248223,wiadomosc.html

Pamiętam gdy jako UPR razem z Prawicą Rzeczypospolitej oraz innymi organizacjami prawicowymi budowaliśmy listy wyborcze do Sejmu, które w 35% trzeba było obsadzić kobietami. Ponieważ większość znanych nam pań odmawiała udziału, trzeba było posuwać się niemal do łapanki. Z jakiś względów kobiety nie pchają się do rządzenia krajem w takim stopniu jak mężczyźni. Nie wnikam teraz w przyczyny. Nie przeszkadza to jednak prawowiernym inaczej politykom głównego nurtu w forsowaniu swojego populistycznego suwaka. Czyżby liczyli na głosy kobiet z opozycji? Nie myślcie że mam coś do kobiet. Uważam, że jeśli znajdą się kobiety chętne do startu w wyborach, które kompetencją przewyższą w danej dziedzinie mężczyzn, to powinno oddać im się nawet 100% miejsc na listach. Jestem pragmatykiem w tym aspekcie. Z drugiej strony zastanawiam się czy pomysł pana Tuska jeśli wejdzie w życie będzie chronić prawa mężczyzn. Co będzie jeśli znajdzie się tyle chętnych pań aby obsadzić 80% miejsc na listach? Czy przepis ten ustawowo zapewni panom 50% miejsc na listach? Czy zmusi np. Partię Kobiet Manueli Gretkowskiej (o ile PK zdecyduje się startować w wyborach) do zachowania parytetu płciowego na listach wyborczych? Przykład ten pokazuje, do jakich absurdów można się posunąć w lewackim myśleniu.

Eksperymenty polegające na zacieraniu różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami są kompletnym absurdem, który w dłuższej perspektywie wywróci ten świat do góry nogami. Dla dobra tego świata trzeba synów wychowywać na mężczyzn, a córki na kobiety. Zgodnie z nauczaniem Biblii chłopców należy wychowywać tak aby stali się w przyszłości odpowiedzialnymi za swoje rodziny przywódcami - głowami swoich rodzin. Dziewczynki należy natomiast wychowywać tak aby stały się odpowiedzialnymi kobietami, które będą swoich mężów wspierać w kierowaniu rodziną.

Żadne eksperymenty pseudonaukowe nie zmienią faktu, że mężczyźni diametralnie różnią się od kobiet. Mając córki oraz syna mam możliwość obserwowania tego na co dzień. Kiedy urodził nam się syn mieliśmy już trzy córki. Można więc powiedzieć, że syn wzrastał otoczony kobietami. Dookoła lalki, maskotki i zabawki tego typu. Pierwszych kilka lat życia mawiał o sobie: "chciałam, zrobiłam, itp." Pomimo tego pierwszym słowem jakie wymówił było "kółko" i nigdy do ręki nie wziął zabawki w normalnym świecie utożsamianej z dziewczynami. Nie potrafił jeszcze mówić, a już oczy świeciły mu się na widok każdego samochodu, koparki czy innej zabawki tego typu. Wszystko musiał rozkręcić, zbadać. Inny przykład: Nasza najstarsza córka w wieku dwóch lat zapragnęła czerwonego VW garbusika firmy Vader. Samochodzik ten stał się jej ulubioną zabawką. Ale ... córka woziła go w wózku przykrytego kołderką, bujała go na huśtawce, przytulała go patrząc mu w reflektory i mówiąc czule zobaczcie jak moje dziecko na mnie patrzy.

Wbrew temu co twierdzą zwolennicy równouprawnienia płci, facet został przez Boga stworzony po to aby był facetem, a kobieta po to aby była kobietą. Kiedy różnej maści feministki zaczynają majstrować wokoło tej zasady to w efekcie powstają różnego rodzaju patologie społeczne. Jedną z możliwych okazuje się być depresja:

https://facet.onet.pl/styl/depresja-po-mesku/6nky73t (link po aktualizacji, wcześniejszy nie działał)

"Tymczasem psychiatrzy z USA przewidują, że liczba panów z zaburzeniami depresyjnymi będzie szybko rosła. Doprowadzi do tego właśnie pogłębiający się kryzys tożsamości mężczyzn, związany z zamianą męskich i żeńskich ról społecznych w krajach Zachodu. Depresja - w ogóle - stanowi dziś czwarty najpoważniejszy problem zdrowotny świata."

W Polsce, która jest ostoją matriarchatu, zaraza braku poczucia męskiej tożsamości u mężczyzn jest mocno widoczna. Dookoła widzę całe tabuny facetów bez ***, trwających w związkach małżeńskich, w których kobieta jest głową, zajmując miejsce swojego męża. Zaraza ta przenosi się z pokolenia na pokolenie. Córka takich mężczyzn będzie miała skłonności do dominowania w małżeństwie, ponieważ jej matka taka jest, a matka taka jest, ponieważ z kolei tamtej matka taka była. Kobiety które z własnych domów wyniosły obraz dominujących matek, podświadomie szukają sobie słabych mężczyzn, którzy będą im przypominać ich własnych słabych ojców. Słabi mężczyźni za których w wielu aspektach życiowych decydowała mama, szukają sobie kobiet podobnych do swoich matek. W ten sposób cykl się zamyka i cała zabawa z pokolenia na pokolenie się powtarza.

Postawy takie są w całkowitej sprzeczności w stosunku do nauczania Biblii. Biblia bardzo konkretnie określa role mężczyzny i kobiety w małżeństwie. Może fragment dla ilustracji (List do Efezjan 5.22-33):

"Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. (24) Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. (25) Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, (26) aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, (27) aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. (28) Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. (29) Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, (30) gdyż członkami ciała jego jesteśmy. (31) Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. (32) Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. (33) A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją, jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego."

Dla niektórych przytaczanie tego fragmentu może być szokiem i powodem do świętego oburzenia. Mężczyzna głową kobiety? Kobieta uległa mężczyźnie jak Panu? Dokładnie tak naucza Bóg poprzez swoje Słowo. Bynajmniej jednak nie upoważnia to mężczyzn do tego aby stali się w domu tyranami i ustawiali kobiety jak swoje służące. Chrystus kocha Kościół miłością doskonałą i dokładnie w założeniu tak ma kochać mężczyzna swoją żonę, szanując ją. Chrystus służył swojemu kościołowi. On obmył nogi swoim uczniom, zniżając się tym samym do roli sługi, bo funkcja obmywania nóg należała w tamtym czasie do sług. On na końcu umarł za swój kościół na krzyżu straszną męczeńską śmiercią. Taki właśnie ma być mężczyzna dla swojej rodziny. Ofiarny, oddany, służący rodzinie. Bycie głową rodziny nie jest jedynie przywilejem. To przede wszystkim odpowiedzialność za rodzinę. Z tej odpowiedzialności na końcu Bóg rozliczy nas mężczyzn. Jeśli nasze dzieci zejdą na przysłowiowe psy, to Bóg winą za ten stan rzeczy obarczy nas jako ojców.

Chrystus nie jest tyranem dla kościoła. Nazywa nas braćmi oraz przyjaciółmi. Uległość żony wobec męża to nie jest wiernopoddańcze uniżenie przed mężem. Tak samo jak prawdziwi chrześcijanie bez wahania podporządkowują się Bożemu prawu uważając je za optymalne dla własnego życia, tak samo mądra kobieta nie wynosi się ponad swojego męża, wchodząc na siłę w jego rolę.

Ktoś może powiedzieć, że to o czym piszę to czysta teoria, bo w praktyce mało jest mężczyzn którzy są jak Chrystus i dobrych pobożnych kobiet. To że świat jest pogrążony w patologii (na nasze własne życzenie zresztą) nie przekreśla Bożego Słowa. Dlatego nie będziemy naginać Słowa Bożego do otaczającej nas patologii, a raczej będziemy tępić w samym sobie patologię i modlić się o to aby była ona usuwana z naszego otoczenia.

Jeśli jeszcze jesteś osobą stanu wolnego możesz powierzyć całkowicie swoje życie Bożej opiece i modlić się o takiego współmałżonka, który będzie starał się dążyć do Bożych standardów. Nie ma ludzi idealnych. Każdy z nas miał jakiś rodzaj patologii we własnym domu rodzinnym i te patologie przenosi następnie do własnego małżeństwa, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Niemniej jednak całe życie mamy przed sobą aby się uczyć. Kiedy jest wola w nas i w naszym współmałżonku to z czasem wiele rzeczy przy Bożej pomocy zostanie uporządkowanych.

Jeśli natomiast tkwisz w małżeństwie patologicznym, to nie wiń Boga za ten stan rzeczy. Być może będąc Jemu nieposłusznym(ą) taką osobę sobie wybrałeś(aś), nie biorąc pod uwagę tego co zgodnie ze Słowem Bożym powinno być ważne przy takim wyborze. Może kierowałeś(aś) się pieniędzmi, wyglądem, sprytem życiowym, pozycją drugiej osoby. Jakby nie było sam(a) tego chciałeś(aś) i w pełni świadomości zdecydowałeś(aś) się na takie małżeństwo. W takim przypadku nadal możesz powierzyć swoje życie Bogu i modlić się o swojego współmałżonka, ale też o siebie samego, aby stać się dla niego świadectwem i może w ten sposób spowodować u niego pozytywną przemianę. Wiem że po ludzku nie zawsze się da i że nie są to łatwe wybory. Chodzi o to, żeby nie naginać Bożego Słowa do "standardów" zepsutego świata.

Wracając do głównego wątku, czyli tożsamości płci, chcę dodać jeszcze jedną rzecz. Wychowujmy naszych synów na mężczyzn, co oznacza, że najpierw sami musimy stać się dla nich wzorami mężczyzn. Ja np. kiedy w domu wykonuję różne naprawy, to staram się wołać swojego syna aby mi towarzyszył, podkreślając przy tym, że kiedyś to on będzie np. musiał umieć wymienić cieknący wąż od spłuczki czy umywalki. Kiedyś wręczyłem mu szpachlę i kazałem gipsować ścianę razem ze mną. Syn ma dostęp do moich narzędzi. Potrafi posługiwać się nożem podczas wyjazdów survivalowych. Uczę go jak buduje się schronienie w terenie, jak się rozpala ognisko itp. Nie sądzę aby po takiej szkole przyszło mu kiedykolwiek do głowy założyć zielone spodnie z krokiem między kolanami oraz wsadzić sobie kolczyki do uszu, pofarbować włosy i chodzić z damską apaszką na szyi. Córkom jak widzę takich zniewieściałych chłopaków zawsze powtarzam, żeby nie ważyły się kogoś takiego przyprowadzić mi do domu jako swojego chłopaka. Dzieci znają nauczanie Słowa Bożego na temat "kochających inaczej" i innych odstępstw od natury.

Jeśli chodzi o córki, to są w domu namawiane do tego aby pomagały przy gotowaniu, pieczeniu np. placków, aby szyły itp. Widzę że sprawia im to przyjemność. Uważam, że powinny nauczyć się tego czym typowo zajmują się w rodzinach kobiety. Nie oznacza to, że facet nie powinien umieć gotować czy też przyszyć sobie guzika. Akurat sam lubię gotować i prawie codziennie piekę chleb. Nie chodzi mi o sztywny podział ról, ale swego rodzaju specjalizację. Trudno oczekiwać od kobiet aby przepychały spiralą zatkaną rurę kanalizacyjną, albo kuły dziury w ścianie. Dlatego nie ma nic złego w tym jeśli od kobiet w zamian oczekuje się wykonywania lżejszych i mimo wszystko przyjemniejszych prac do jakich należy właśnie bycie panią kuchni.

Może to o czym piszę powyżej wydaje się prozaiczne, ale są to ilustracje tego jak wbrew coraz bardziej zwariowanemu światu świadomie wychowywać własne dzieci tak aby miały świadomość swojej płci i roli jaka z nią się wiąże według Bożego planu. Co z tego wyjdzie to inna sprawa. Dopuszczam taką myśl, że nie wszystko uda nam się zrealizować.