Christopher-Hitchens-czterej-jeźdźcy-ateizmu

Tue, 14 Jun 2011 21:51:00 +0000

Christopher Hitchens w tytule jednego z filmów na YouTube nazwany został jednym z czterech jeźdźców zapewne "apokalipsy" jaką w założeniu triumfujący ateizm zgotuje (intelektualnie rzecz jasna) wszystkim religiom. Jak to określił pan Andrzej Koraszewski (jeden z redaktorów "Racjonalisty") recenzując najnowszą książkę Hitchinsa:

"Od czasów Oświecenia, a potem Ludwika Feuerbacha i innych antyromantyków, nie było takiej kanonady ze strony uczonych ateistów":

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5452

Nie wiem na ile artykuł pana Koraszewskiego jest reprezentatywny dla treści całej książki Hitchinsa, ale jeśli jest reprezentatywny, to książka Hitchinsa opiera się na jednym podstawowym błędzie, a mianowicie sądzeniu idei na podstawie jej "wykonawców" albo wyznawców. To tak jakbym osądzał prawo na podstawie tego, że ludzie je łamią.

Inną nazwijmy to nieścisłością jest to, że Hitchens nie rozróżnia chrześcijaństwa od innych religii, dlatego po części muszę się z nim zgodzić. Ha, pewnie zabrzmiało to paradoksalnie. Za chwilę wyjaśnię dlaczego tak nie jest. Jeśli weźmiemy pod lupę wszystkie religie wrzucone do jednego worka, tak jak robi to Hitchens, to faktycznie obraz końcowy jaki się wyłania jest taki jak pokazuje Hitchens, czyli prawdą jest, że w imię religii dokonywały się rzezie i wiele niesprawiedliwości oraz to, że z religią bywa związany fanatyzm. Biblia jednak czyni wyraźne rozróżnienie pomiędzy prawdziwą religią (nazwijmy to żywą wiarą w Boga, przyjaźnią z Bogiem, zwróceniem serca ku Bogu) oraz religią fałszywą, w której często mechanicznie wykonuje się takie czy inne praktyki aby na swój sposób udobruchać bóstwo by robiło to co my chcemy, albo nie zrobiło nam tego czego byśmy nie chcieli (Biblia określa takie religie demonicznymi). Ta pierwsza odmiana to religia łaski, natomiast druga to religia uczynków. W tej pierwszej zbawienie jest niezasłużonym darem Bożym, podczas gdy w drugiej wyznawca usiłuje sobie zasłużyć na zbawienie takie czy inne, często kalkulując tak aby jak najmniej się przy tym namęczyć (rodzaj hipokryzji). Według Biblii jest tylko jedna prawdziwa religia, która polega na szczerym naśladowaniu Jezusa Chrystusa Syna Bożego. W tej prawdziwej religii Bóg jest Ojcem, do którego możemy przychodzić bez strachu choć z bojaźnią Bożą (bojaźnią rozumianą jako szacunek). Dla odróżnienia w fałszywych religiach ludzie boją się bóstwa które usiłują przekupić swoimi uczynkami, choć najczęściej nie mają bojaźni (szacunku) przed nim.

Najciekawsze jest to, że chrześcijaństwo bardzo łatwo może stać się religią demoniczną, kiedy chrześcijanie jak w magii usiłują na swój sposób przekupić Boga dobrymi uczynkami, pielgrzymkami, ofiarami pieniężnymi, udziałem w obiektywnie poprawnych z punktu widzenia chrześcijańskiego wydarzeniach, podczas gdy za tym nie idzie świętość w życiu. Widziałem też wiele razy praktyki zahaczające o białą magię, polegające na "zaklinaniu Boga". Polegało na tym, że zamiast w pokorze prosić o coś to ludzie wyznawali, że coś już mają (np. pieniądze), albo czegoś nie mają (np. jakieś choroby). Ludzie tacy nazywając się chrześcijanami traktują Boga jak automat do napojów i myślą, że to co muszą zrobić to nauczyć się go obsługiwać, aby podawał takie napoje jakie oni sami chcą i wtedy kiedy oni zechcą. To jest postawa całkowicie achrześcijańska, choć z zewnątrz ludzie ci są klasyfikowani jako chrześcijanie. Dla wielu osób jest to powodem drwin z chrześcijaństwa, choć w sumie drwią z karykatury a nie z tego czym chrześcijaństwo naprawdę jest. Gdy stosunek chrześcijan do Boga jest niewłaściwy wtedy pojawiają się niewłaściwe zachowania np. porównywanie się z innymi (np. kto zrobił więcej dobrych uczynków), wywyższanie się itp. Są to objawy i zachowania tępione w samej Biblii.

Granica pomiędzy właściwą oraz fałszywą postawą chrześcijańską jest bardzo cienka i przebiega ona w sercu człowieka. Zresztą dobrze obrazuje to przypowieść o faryzeuszu i celniku którzy modlili się w świątyni. Od motywacji zależało kto został usprawiedliwiony a kto nie. Hitchens tego akurat nie rozróżnia, a jest to to dość istotna rzecz.

Osobiście uważam, zresztą tak samo jak to wykłada Biblia, że jedynie chrześcijaństwo jest prawdziwą religią i bez Chrystusa nikt nie może dojść do Ojca. Nie chcę się teraz skupiać na obronie tego twierdzenia, bo to osobny temat. Zresztą jako zwolennik teologii reformowanej uważam, że po ludzku nie da się kogokolwiek przekonać do tego, bo tym który daje wiarę oraz otwiera serce jest Bóg i to On udziela łaski komu sam zechce. Inni choćby zobaczyli wiele przejawów nadnaturalnego działania Boga i tak nie ugną swojego karku przed Nim. Przykładem jest tutaj postawa faraona w obliczu tego co działo się za czasów Mojżesza w Egipcie (zobacz List do Rzymian 9 rozdział, np. wersety 15-18).

Bez łaski Bożej nie można właściwie zrozumieć przesłania Biblii. Pozwoliłem sobie o tym powiedzieć, ponieważ Hitchens w swoich polemikach często posługuje się Biblią ale robi to niewłaściwie. Diabeł kusząc Chrystusa na pustyni też posługiwał się Biblią.

Kiedy czytamy o czym nauczał Jezus Chrystus to jawi się przed nami z jednej strony Boże miłosierdzie, tak wielkie że Bóg posyła swojego Syna aby umarł na krzyżu za nasze grzechy, a z drugiej strony jest tam nauczanie o Bożej sprawiedliwości i w konsekwencji o sądzie. Jest też oczywiście wspaniałe nauczanie o moralności (np. Dekalog) i wiele innych szczegółów, ale nauka o Bożym miłosierdziu oraz nieuchronności Bożego sądu to dwa filary. Jeśli przyjąć, że Księga Objawienia (Apokalipsa) mówi o przyszłych wydarzeniach jakie spotkają Ziemię (to akurat zależy od interpretacji tej księgi, więc nie chcę wchodzić w szczegóły, bardziej chodzi mi o dość powszechne rozumienie), to jest tam mowa o tym drugim filarze, choć nie brakuje pierwszego mimo pozorów. Ateiści (np. Dawkins) opisując Boga Starego Testamentu jako surowego sędziego widzą jedynie ten drugi aspekt. I bardzo słusznie, bo nic innego ich ze strony Boga nie spotka jeśli się nie nawrócą przed śmiercią. Zresztą powiem (choć nie chcę rozwijać tej myśli, bo nie wiąże się ona z tematem) iż uważam że ateiści w tym Dawkins na swój sposób wierzą w Boga. Nie wierzą Bogu ku własnej zgubie, ale podobnie jak demony wiedzą w głębi serca, że Bóg istnieje i drżą. Tak wiele zajmują się Bogiem (czymś co jak twierdzą nie istnieje) w swoim życiu, że ich ateizm wygląda jak rodzaj buntu. Dyskutując wiele razy z ateistami (może to byli jedynie pozorni ateiści) często na końcu okazywało się, że byli to ludzie nienawidzący Boga niż jedynie nie wierzący w Jego istnienie. To oczywiście moje subiektywne zdanie, na które nie mam dowodu poza nauczaniem Biblii oraz nieco własnym doświadczeniem, więc możecie mnie teraz drodzy a(nty)teiści pożreć.

Ale może wróćmy do głównego tematu. Jak napisałem wyżej nauka Chrystusa jest dobra, a to co widzieliśmy przez wieki, a czego tak bardzo czepiają się ateiści to jej wypaczenie. Wypaczanie rozpoczęło się już w pierwszym wieku. Wystarczy zapoznać się uważnie z treścią każdej niemal księgi Nowego Testamentu aby zobaczyć, że ma na celu korygowanie takich czy innych błędów i grzechu w samym Kościele. Chyba nigdy nie było tak, żeby cały naród poszedł szczerze za Słowem Bożym. Zawsze byli tacy którzy tylko zewnętrznie trzymali się ludu Bożego, podczas gdy ich serce było pełne zgnilizny (1 Kor 10,1-11). Nie wszyscy którzy wyszli z Egiptu zwrócili swoje serce do Boga i w konsekwencji wiele trupów zaległo na pustyni. Do czego zmierzam? Celem jest pokazanie że z jednej strony mamy nauczanie Chrystusa, a z drugiej cielesny niedoskonały lud Boży (dawniej Izrael, obecnie Kościół) który często łamie dobre przykazania Jezusa. Czy można oceniać Prawo Boże na podstawie tego, że ktoś wziął je do ręki, ogłosił się jego reprezentantem na zasadzie monopolu (taka czy inna kasta rządząca), a następnie podeptał to prawo niszcząc przeciwników tego monopolu? Za inne religie nie będę się tłumaczył, bo na podstawie nauczania Biblii uważam je wszystkie za z gruntu fałszywe, a ich wyznawców za idących fałszywą ścieżką ludzi zaślepionych. Prawdziwe chrześcijaństwo prowadzi do przemiany serca, przy czym sama przemiana serca jest wyłącznym darem Bożej łaski. Z tego względu jako reformowany chrześcijanin głosząc Ewangelię nie zachowuję się jak akwizytor, chcący wcisnąć komuś podstępem swój towar, ale jak herold który ogłasza ultimatum wielkiego Króla. Nie ja swoim gadaniem otwieram ludzkie serca, ale czyni to Bóg wtedy kiedy sam zechce.

Szczere nawrócenie nie oznacza automatycznie, że chrześcijanin nie popełnia grzechu i błędów. Różnica jednak pomiędzy człowiekiem prawdziwie nawróconym a nienawróconym polega na tym, że ten pierwszy jak tylko ochlapie się błotem, to biegnie aby się oczyścić, bo w głębi serca chce być czysty, podczas gdy ten drugi jak świnia uwielbia taplać się w błocie. Sprawia mu to przyjemność i wręcz poszukuje tego błota. Brzmi to ostro, ale takie jest nauczanie Biblii i nic na to nie poradzę. Odnoszę wrażenie (przyznaję się że nie czytałem książki Hitchinsa, a opieram się jedynie na zacytowanej wyżej recenzji pana Koraszewskiego), że Hitchens walczy z fałszywą religią (włączając w to chrześcijańską) i powiem zupełnie szczerze, że bardzo słusznie to robi. W pełni się z nim zgadzam w tym aspekcie. Hitchens działa jak bezlitosny oskarżyciel lub prokurator i bardzo słusznie osądza fałszywą religię i wszelką obłudę z niej wynikającą. Tyle, że on nie ma pojęcia czym jest prawdziwa wiara, o której napisałem wyżej.

Ale znowu wróćmy do głównego wątku. Ocena chrześcijaństwa (pomijam teraz inne religie) na podstawie uczynków ludzi przyznających się do chrześcijaństwa jest całkowicie chybiona. Zresztą pokazał to już Pan Jezus mówiąć, że nie każdy kto woła Panie, Panie wejdzie do Królestwa, a jedynie ten kto pełni wolę Bożą. Do tych którzy nie pełnią woli Bożej powie kiedyś: "Nigdy was nie znałem".

Na takiej samej zasadzie można powiedzieć, że ateizm jest zły, bo kiedy popatrzmy na historię to wszystkie rządy ateistów zlane były krwią ich oponentów (może czegoś nie wiem? Może poproszę o przykłady jak było inaczej). Tak działo się we wszystkich ateistycznych reżimach komunistycznych, faszystowskich. Tak było za czasów rewolucji francuskiej. Rasizm to pośrednio również owoc ateistycznej teorii ewolucji, lub odrzucenia Bożego prawa. TE głosi pogląd o walce i przetrwaniu silniejszego. Ewolucja nie zna litości. Ewolucja jest ślepa i nie przewiduje, że może z czegoś chwilowo słabego rozwinie się w przyszłości coś wartościowego, więc może o to słabe warto na jakimś etapie zadbać. Ewolucja to brutalne prawo pięści. Hitlerowska idea "Lebensraum" oraz "Untermenschen" jest bardzo spójna z założeniami TE. W komunizmie nie było humanizmu tylko brak poszanowania wolności człowieka do wiary i sumienia. Takie są fakty. Jako młody chłopak jadąc w 1986 roku na wczasy do Czechosłowacji przemycałem kilka egzemplarzy Biblii po czesku, ukrywając je zawinięte w szmatę pod takim pedałem umywalki w ubikacji w wagonie. W Czechosłowacji nie wolno było drukować i sprzedawać Biblii. W Czechosłowacji poznałem rodzinę wierzącą, w której dzieci były prześladowane przez ateistów i nigdy nie zdały matury ani nie skończyły studiów tylko dlatego, że przyznawały się do wiary i chodziły do kościoła w niedzielę. Czy ateiści mogą temu zaprzeczyć? Nie używam teraz argumentów innych niż te jakich używa wielebny Hitchens. Można by nawet napisać książkę pt. "Ateizm nie jest wielki" opisując wszystkie zbrodnie ateistów. Czy istnieje idealny ateista? Jakoś dziwnie się składa, że ateizm zawsze przykleja się do wszelkiego rodzaju wynaturzeń typu socjalizm, aborcja, ruch LGBT itp. Wszelkie lewactwo polityczne typu SLD zawsze ma jakieś powiązania z ateizmem. Może to tylko przypadek, jak w przyrodzie? W Sejmie przysięgę z odwołaniem się do Boga ateiści z SLD typowo nie składają. Powszechny ateistyczny humanizm to mit. Zresztą daleko nie szukać. Zacytuję tylko jeden komentarz jaki znalazłem w sieci w kontekście naigrawania się przez ateistów z kreacjonizmu (nawet jeśli ten nie jest słuszny):

http://korycinski.wordpress.com/2010/12/02/kreacjonizm-i-ewolucjonizm-po-polsku/#comment-358

"EKOLOG: "Jeśli kreacjonizm w Polsce rozkwitnie ... to będzie więcej rodzimych buców do tłuczenia. Na razie mamy tylko otępiałego Giertycha, Mirosława Ruckiego (opisany) z PP oraz Rafała Długosza też z PP (jeszcze nie opisany). Reszta to plankton na poziomie kreatyna Maćka, nie wart wspominania. Im więcej się pokaże idiotyzmu u naukowców-kreatynów, tym łatwiej te chwasty intelektualne wypielić."

Jak widać ateizm jest bardzo pokojowym i humanistycznym ruchem, pełnym tolerancji. Szczerze mówiąc tak jak Hitchens bałby się wychodzących ze świątyni ludzi w miastach na literę B, tak ja bałbym się ludzi takich jak Ekolog w rządzie, w dyrekcji szkół itp.

Prawdę mówiąc spodziewałem się większego polotu u Hitchinsa niż przerzucanie się przykładami złych wyznawców. Dla mnie przykłady takie jak z tego cytatu powyżej niewiele znaczą w dyskusji, a zawsze liczy się sedno sprawy. Żeby być sprawiedliwy w ocenie, miałem okazję posłuchać debaty pomiędzy panem Andrzejem Koraszewskim a pastorem Markiem Kmieciem z 2009 roku z Grudziądza i muszę przyznać, że pan Koraszewski jako ateista jest bardzo uprzejmym i taktownym człowiekiem. Myślę, że wiele tutaj zależy od konkretnego człowieka, a nie od samej idei. Po każdej ze stron powstawały potwory, w nurcie chrześcijańskim też, ale Biblia nazywa to jasno (1 Jana 2,4) "Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma".

Na zakończenie powiem jeszcze, że to czy Bóg istnieje czy nie istnieje nie łatwe do udowodnienia (o ile możliwe). Ateiści nie mają 100% pewności, że TE jest słuszna. Pozostaje więc jakiś mały %, że chrześcijanie mają rację. Jeśli Bóg mimo wszystko nie istnieje, to najwyżej ja okażę się głupcem, który starał się służyć błędnej idei, choć z pięknymi treściami. Jednak póki co nie czuję się jakimś zdeptanym niewolnikiem tej idei, więc nawet jeśli popełniam błąd to jarzmo narzucone mi przez chrześcijaństwo nie jest ciężkie. Niewiele więc tracę. Jeśli natomiast Bóg istnieje, to nie chciałbym być w skórze ateistów. Biblia naucza, że straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego.

************************

Artykuł był równolegle opublikowany na moim drugim blogu:

http://rafaldlugosz.salon24.pl/316285,czterej-jezdzcy-ateizmu-christopher-hitchens

Tam też odbyła się dyskusja, którą po poprawkach stylistycznych i językowych, zamieszczam poniżej.


Dyskusja

ViC-Thor 16 czerwca 2011, 07:30

@rdlugosz

Niewiele więc tracę. Jeśli natomiast Bóg istnieje, to nie chciałbym być w skórze ateistów. Biblia naucza, że straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego.

--------------------------------------

Straszysz???

A wiesz - ile za to można dostać???


11tatemono 16 czerwca 2011, 08:26

Że zacytuje autora: nawet jeśli popełniam błąd to jarzmo narzucone mi przez chrześcijaństwo nie jest ciężkie. Niewiele więc tracę. Jeśli natomiast Bóg istnieje, to nie chciałbym być w skórze ateistów. Biblia naucza, że straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego.

Dzięki takiemu podejściu widać wyraźnie, że te wierzenia to przynajmniej u niektórych mania prześladowcza w połączeniu z nerwicą natręctw. Można wierzyć bo niewiele to kosztuje, takie ubezpieczenie na wszelki wypadek, co? Większej hipokryzji to już nie ma.


Damuhan 16 czerwca 2011, 09:04

@rafaldlugosz

Spory odsetek członków rządów krajów zachodniej Europy stanowią dziś ateiści.

Kraje w dużym stopniu ateistyczne - Czechy, Szwecja itp. - nie wyróżniają się agresywnością, daleko im tez do totalitaryzmu nawet w tak karykaturalnej formie, jak to co obecnie robi w Polsce ekipa PO.


Eine 16 czerwca 2011, 09:11

Jeśli ten ateizm reprezentowany przez Dawkinsa, Onfraya, Weinberga lub Hitchensa [o którym pan niepotrzebnie pisze] ma coś wspólnego z intelektualizmem, wiedzą i inteligencją to ja jestem biskupem "kościoła scientologii'.

Teksty tych panów o religii [a w szczególności o chrześcijaństwie] to pokaz ignorancji i zaślepienia przewyższający nawet słynne referaty propagandzistów KPZR czy stronice WKP(b).

To są teksty dla motłochu pijaczków z forum Onetu i żaden człowiek mający szacunek dla rozumu ludzkiego nie powinien tych książek brać do ręki,a jeśli to się przypadkiem stanie - długo i starannie myć dłonie mydłem do prania roboczych drelichów.Ci ,pożal się Boże autorzy- nigdy w życiu nie przeczytali niczego z zakresu filozofii religii,ich wiedza religioznawcza jest pokraczna,jedynie co potrafią i są w tym niezmordowani,to opluwanie kościołów,duchownych i wierzących. Taka dewiacja -przemijająca bez śladu - współczesnej kultury.


Her0d 16 czerwca 2011, 09:32

@Eine

...a poza tym to pijacy i złodzieje, nie mówiąc już o ich jedzeniu żywcem noworodków w celu poprawienia cery (komórki macierzyste, wiadomo).

Dla poparcia moich i Einego faktów (choć są bezdyskusyjne i oczywiste dla każdego porządnego człowieka) przytaczam kompletną listę krytycznych naukowych opracowań, opisujących błędy i wypaczenia w książkach wymienionych przez Einego nieuków: Wszystkie powyższe, wymienione przeze mnie tytuły, można śmiało czytać i czerpać z nich solidne argumenty do wykorzystania z tłumoctwem ateistów.


Eine 16 czerwca 2011, 09:42

@Herod

dziękuję za wyczerpującą i poprawnie opracowaną bibliografię, a brak w niej moich tekstów z salonu 24 usprawiedliwiam pilnym zajęciem łapania i pieczenia na wolnym ogniu noworodków, wśród których podejrzewasz przybycie prawdziwego "mesjasza". O hej!


Ianus 16 czerwca 2011, 09:50

@Eine

Ja bym ich nie lekceważył. Ich wpływ jest duży, bo nauka ma duży autorytet, wystarczy, że się na nią powołują. Niestety destruktywny, ale obawiam się, że nie przeminą bez śladu. Dla mnie to są pewne materialistyczne metafizyki, tworzenie ich nie jest złe, wolę takie jawne głoszenie ateizmu niż przemycanie go przez naturalistyczne założenia nauki. Oni nie powołują się na filozofię religii, bo sadzą, że biologia lub fizyka załatwia wszystko. Pogląd jak pogląd. Lekceważenie filozofii religii jest nie błędem, ale jedną z tez tej koncepcji. Mogą tak sądzić. Myślę, że konieczne będą zmiany zwłaszcza w biologii, jeżeli one nastąpią, te koncepcje umrą od razu. To bardzo płaski obraz świata i prawie na pewno nieprawdziwy, ale pasuje do dzisiejszej kultury i dzisiejszego stanu nauki. Niestety.

Pozdrawiam.


Damuhan 16 czerwca 2011, 09:56

@Eine

Dużo agresji w tym, co piszesz.

A mi kompletnie nie przeszkadza, ze Ty czy kos inny, wierzy sobie w jakiś bogów, oddaje im pokłony i się do nich modli. Zabawne jest Twoje i autora wpisu przekonanie o wyższości chrześcijaństwa. Zabawne, bo identycznych argumentów użyłby muzułmanin albo hinduista, którzy też myślą, ze ich religia jest lepsza od innych.

Studiowanie filozofii religii wydaje mi się równie wzbogacające intelektualnie, jak studiowanie astrologii albo różdżkarstwa. Punktem wyjścia jest fałszywe przeświadczenie, a zatem cala taka "nauka" jest funta kłaków warta.


Damuhan 16 czerwca 2011, 09:57

@Ianus

Dodaj jeszcze antropologie do tej listy, bo tam można znaleźć najlepsze dowody na to, ze to ludzie wymyślili bogów, a nie odwrotnie.


Eine 16 czerwca 2011, 10:08

@Ianus W ogóle by nie zaistnieli, gdyby istniało szkolnictwo.

Na przykład takie jakie było w każdym kraju do wybuchu II Wojny Światowej.
Nie wiem czy i gdzie istnieje oświata która kształci krytycyzm i samodzielność myślenia.
Przecież szkoła dzisiejsza, przez masowość, doprowadza większość młodych ludzi do otępienia umysłowego.
Czy pan próbował rozmawiać ze studentami trochę bardziej swobodnie? Nie potrafią zbudować zdania poprawnego logicznie, nic nie wiedzą, wobec tego nie mogą wnioskować.

I tacy właśnie są ofiarami bełkotu logicznego Onfraya, Dawkinsa, Hitchensa.

"Onet" to forum kilkudziesięciu tysięcy tumanów - reprezentantów pokolenia 30-latków. Ci autorzy to ich kultowi "myśliciele". Salon24 nie powinien nawet wzmiankować o nich. Do takiego wniosku dochodzę po studiach ich prawie wszystkich książek. Wystarczy nie reklamować tych "myślicieli", a znikną. Śmietnik kultury promuje wciąż nowe śmiecie - oto cała tajemnica ich znaczenia i wagi.


wronski111 16 czerwca 2011, 11:03

@autor

http://acontrario.pl/viewtopic.php?f=35&t=249 Fragment:

W trakcie podejmowania przeze mnie prób nawiązania kontaktu z kimś, kto mógłby być zainteresowany publikacją dokumentów ujawniających prawdziwą tj. cenzorską działalność Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie - usłyszałem o Koraszewskim. Z poprzedniego - sprzed półtora roku - nieudanego zarobkowego pobytu w Szwecji zapamiętałem sobie nazwisko (bo było nietypowe i pociesznie zniekształcane przez Szwedów: "Kostenki") przypadkowo poznanego uciekiniera, który - jak to sobie szczęśliwie zapamiętałem - zdecydował się "wybrać wolność". Był to Bernard Kostencki. Odszukałem go w spisie telefonów i zadzwoniłem. Gdy się spotkaliśmy Bernard poradził mi kontakt z Koraszewskim. Znał go bowiem, jako kolportera paryskiej "Kultury", od którego ten miesięcznik kupował. Zaprowadził mnie do niego osobiście, mimo że prawdopodobnie już podczas wcześniejszej z nim rozmowy telefonicznej, został zainfekowany pewną dozą podejrzliwości. Uznałem to jednak za rzecz naturalną. Dopiero w miarę upływu kolejnych miesięcy, a właściwie lat, stopniowo zacząłem poznawać peerelowską przeszłość Koraszewskiego. Również stopniowo, coraz bardziej uświadamiałem sobie jego przynależność środowiskową i identyfikację z tą ogromną emigracją tzw. "pomarcowców". Obecnie, począwszy od chwili swojego oraz braci Smolarów powrotu do Polski ("taka Polska mi się podoba" - mawiają ponoć beneficjenci Okrągłego Stołu) - Koraszewski ukrywa swoją aparatczykowską przeszłość, wyrazem czego są np. biogramy (vide: Wikipedia) rozpoczynające się dopiero od jego emigracyjnej działalności w Szwecji i w Anglii. Wcześniej, jeszcze przed upadkiem komuny, nie ukrywał, że w PRL był zarówno członkiem PZPR, jak i etatowym pracownikiem Zarządu Głównego Związku Zawodowego Metalowców. Pracował także dla komunistycznej czwartej władzy publikując w takich jej organach, jak Polityka czy Życie Gospodarcze. [Z mojego punktu widzenia - jako demaskatora cenzury - oznaczało to ni mniej ni więcej, że Koraszewski pracował dla komunistycznej cenzury. Ta okoliczność, dla niego przecież zrozumiała, stała się podłożem narastającej wrogości a później wręcz nienawiści do mnie. Nieprzypadkowo to on właśnie jest autorem paszkwilu, który zapoczątkował zniesławiającą mnie kampanię - kampanię, skutki której przetrwały aż do dziś.] Podjął się wreszcie pracy w Agencji Robotniczej. W 1968 roku zwolniono go zarówno z partii, jak i z pracy w A.R., za - jak sam twierdzi - "protest przeciwko polityce PZPR", co nie może dziwić, skoro "ofiarą" tej "polityki" padła własna jego żona -Żydówka. Wyemigrował wraz z nią - powołując się na względy rodzinne - w 1970 roku, stając się automatycznie "ofiarą antysemickiej nagonki", która w istocie była tylko czystką w aparacie partyjno-państwowym PRL, wynikającą z politycznych implikacji po wybuchu "6-dniowej wojny" na Bliskim Wschodzie. Składał podanie o emigrację do Izraela, jakoś tam jednak nie dojechał. Znalazł się natomiast w Szwecji wraz ze Stefanem Michnikiem, E. Smolarem i tysiącami innych aparatczyków żydowskiego pochodzenia.

(...) Andrzej Koraszewski... "wsławił" się sporządzeniem zniesławiającego mnie paszkwilu. Był on autorem innych jeszcze publikacji (np. broszury "Rycerze domniemanej oczywistości", wydanej przez "Jedność" - Sztokholm 1981). Atakował w nich polskich działaczy emigracyjnych, którzy podobnie jak ja wspierali opozycję niepodległościową w Kraju.

To nie my ich, lecz przeciwnie - to oni nas oskarżali o różne wredne rzeczy (o antysemityzm czy wręcz o faszyzm). W swojej propagandzie przypisywali nam oszołomstwo i prymitywizm intelektualny, przejawiający się w buńczuczności naszych wolnościowych haseł. Nie ukrywali, że nasz patriotyzm był w ich mniemaniu równoznaczny z nacjonalizmem, który przecież już tylko krok dzieli od nazizmu i faszyzmu, a tym samym również i od "antysemityzmu". Sami nie tylko, że nie używali słowa "niepodległość" ale wręcz je wyszydzali. Dla zobrazowania ich "argumentacji" przytoczę końcowy fragment wspomnianego paszkwilu. Jest to "post scriptum" do oryginalnego tekstu, który Koraszewski jesienią 1979 roku przesłał w pierwszej kolejności do redaktora kanadyjskiego "Czasu" (Winnipeg) Jerzego Mroczkowskiego a później do wielu jeszcze pism i centrów emigracyjnych. Red. Mroczkowski paszkwilu nie opublikował. Zamiast tego przysłał mi kopię całego listu. Oto skan pisemka przewodniego do paszkwilu i treść "post scriptum", nigdzie jeszcze nie publikowanego:


cherny 16 czerwca 2011, 12:27

@Damuhan

dokładnie, to częsty sposób obrony osób "religijnych" - nie znacie filozofii religii, takich a takich dzieł teologii czy biblii. To oczywista bzdura, czy do przyjęcia tezy o nieistnieniu krasnoludków niezbędne jest dogłębna analiza baśni braci Grimm czy Konopnickiej? Dla każdego myślącego człowieka znającego chociaż ułamek odkryć naukowych z różnych dziedzin chemii, fizyki, kosmologii a nawet historii jasnym jest, że biblia i przedstawiona tam wizja boga spersonifikowanego i powstania świata to bajka a raczej mroczna opowieść grozy.


Eine 16 czerwca 2011, 13:35

@Damuhan

Pan: "Studiowanie filozofii religii wydaje mi się równie wzbogacające intelektualnie, jak studiowanie astrologii albo różdżkarstwa."

E: A próbował pan? czytał pan cokolwiek [ograniczę się tylko do czasów nowożytnych]; Schellinga, Schleiermachera, Schelera, Eliadego, Campbella, Tillicha, Junga, itp??

Nie musi pan mi odpowiadać,jeśli pan filozofię religii porównuje z różdżkarstwem, to wiem z kim mam do czynienia.

Powtórzę: 99.999.. % polskich ateistów to nieuki, czytają co najwyżej Wikipedię. Dlatego dla nich Dawkins to geniusz.

Ja czytam każdego ateistę i mam komplet prac tych co tutaj są wymienieni i jeśli piszę, że te teksty to popis nieznajomości chrześcijaństwa czyli ignorancja, to mogę w każdej chwili taką tezę udowodnić.

Na przykład pan, może nieświadomie powtarza takie głupstwo, cytuję:

"A mi kompletnie nie przeszkadza, ze Ty czy kos inny, wierzy sobie w jakiś bogów, oddaje im pokłony i się do nich modli. Zabawne jest Twoje i autora wpisu przekonanie o wyższości chrześcijaństwa."

Po prostu w szkole pana nie nauczono, że ontologia chrześcijaństwa nie ma nic wspólnego z ontologią innych religii, że od czasów wystąpienia Chrystusa mamy do czynienia z nową metafizyką rzeczywistości i że filozofia chrześcijańska stworzyła kulturę i cywilizację nieznaną na żadnym innym kontynencie, że nauki przyrodnicze i technologia wyrosły ze stylu myślenia i logiki chrześcijaństwa.

To że pan potrafi pisać i czytać w takim alfabecie jakim musi się posługiwać cała ludzkość [ mam podręczniki fizyki japoński i chińskie, obok zdań w narodowym alfabecie - alfabet łaciński !] zawdzięcza pan kulturze chrześcijańskiej.

Denerwuje pana moja agresja. Nic mnie tak nie doprowadza do furii jak bezczelne tumanostwo [w ręku nie miał żadnego działa autentycznego a peroruje !]

Jednak będę łagodnym barankiem jeśli tutaj na salonie, jakiś ateista wda się ze mną w dyskusję o wierze i religii w której wykaże znajomość fundamentalnych dzieł Orygenesa, Augustyna, Tomasza Akwinaty, Mikołaja z Kuzy lub współczesnych autorów z zakresu psychologii wiary i filozofii religii. Uściskam go z uszanowaniem jako człowieka uczciwego intelektualnie, a nie szulera i cwaniaczka intelektualnego.

A do takich "znawców" religii, którzy porównują wiarę w krasnoludki lub różowe jednorożce z wiarą w Boga to mówię twardo: popukaj się w czółko i idź do pani Środy, ona jest też na takim poziomie wiedzy jak ty i będzie się wzajemnie pompować dawkinsona, Onfraya lub Hitchensa papką pseudointelektualną.

Rozum zdrożał i ciągle drożeje,komitetu centralnego niema,broszurek-agitek też niema,czytelników i słuchaczy bzdur pseudonaukowych na temat wiary i religii coraz mniej.


Damuhan 16 czerwca 2011, 19:44

@Eine

1. Wychowałem się w tradycyjnej katolickiej rodzinie. W kręgu moich bliskich nie było członków PZPR. Moje poglądy polityczne od zawsze były odległe od PZPR, SLD itp., a p. Środę uważam za osobę głupią.

2. Do wniosku iż bogów nie ma doszedłem bez pomocy wymienionych przez Pana autorów. Jedyny z nich, którego książkę (w ubiegłym roku, wiele lat po odrzuceniu wiary w bogów) czytałem to Dawkins.

3. Hitchensa ani Onfraya czytać nie zamierzam, podobnie jak Mikołaja z Kuzy lub Orygenesa. Tematyka ta nie interesuje mnie aż tak bardzo. Żaden autor chrześcijański nie jest w stanie wzbudzić we mnie wątpliwości, a kolejnych dowodów strony przeciwnej też nie potrzebuję.

4. Każdemu ateiście może Pan zarzucić powtarzanie argumentów Dawkinsa. Cóż poradzę na to, że okrutne fragmenty Biblii odkryłem sam jeszcze w liceum i uznałem za nonsens, aby ich autorem mógł być Pan Bóg. To samo dotyczy argumentów "geograficznych" tj., że np. Pan jest katolikiem, bo się Pan urodził w Polsce, a nie dlatego, że katolicyzm ma jakieś szczególne walory. Gdyby się Pan urodził w Somalii byłby Pan muzułmaninem, a urodzony w Tajlandii byłby Pan buddyjskim intelektualistą.

Pozdrawiam,


rdlugosz 16 czerwca 2011, 19:52

@11tatemono

Problemem większości ludzi w tym kraju (i nie tylko) jest brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Dlatego wypisujesz takie nazwijmy to bzdury. Przeczytaj uważnie całość mojej wypowiedzi jeszcze raz i zobacz czym jest prawdziwa religia chrześcijańska i później porównaj to z końcowym akapitem mojej wypowiedzi.

NAWET JEŚLI (ateiści wszędzie głoszą, że ludzie wierzący popełniają błąd i sami na siebie nakładają jarzmo) to rodzaj założenia teoretycznego. Inaczej mówiąc, ostatni akapit powinien brzmieć tak:

"Nawet jeśli (według ciebie ateisto) popełniam błąd... to niewiele tracę (nawet patrząc z twojej perspektywy), bo jarzmo (jak ty nazywasz to co niby nakładają na wolnych ludzie religie, w tym chrześcijaństwo) nie jest ciężkie. Niewiele więc tracę (bo prawdziwa wiara w Boga mnie nie niewoli wbrew pozorom, bo Bóg jest moim przyjacielem). Ale jeśli Bóg istnieje (a nie możesz udowodnić ateisto, że jedyna alternatywa dla Jego istnienia czyli TE jest prawdziwa na 100%, więc przemyśl dobrze swoja postawę), to nie chciałbym być w skórze ateistów (w tym twojej, bo wbrew temu co twierdzisz będzie sąd, od którego się nie wywiniesz). Biblia naucza, że straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego (więc lepiej nawróć się i stań po Jego stronie dopóki jest to co się nazywa dzisiaj)."

Czy teraz już zrozumiałeś sens mojej wypowiedzi, czy mam to jeszcze bardziej łopatologicznie wytłumaczyć? Mój syn 8-letni już to zrozumiał, więc pewnie aż takie trudne to nie jest.


rdlugosz 16 czerwca 2011, 20:02

@Damuhan

Dzisiejsza Europa stacza się coraz szybciej w socjalizm i totalitaryzm. Coraz więcej głupich praw jest nam narzucane przez Unię. Mamy coraz mniej wolności osobistej pod każdym względem, coraz wyższe podatki, coraz więcej kontrolujących wszystko urzędników, w tym kontrolujących już nawet proces wychowania naszych dzieci. Biblia mówi wyraźnie: "Kto nie chce pracować, ten niechaj też nie je", podczas gdy unijny socjalizm kierowany właśnie przez twoich ateistów promuje wszelkie nieróbstwo i lewactwo. Zobacz jaki system socjalny zbudował ten unijny socjalizm, promujący różnej maści cwaniaków. Socjalizm ten odstrzelił mężczyznom europejskim jaja. Zamiast być odpowiedzialnymi przywódcami swoich rodzin stali się zniewieścieli, wyciągając bezradne łapki do urzędników po wszystko i płaszcząc się przed nimi jak psy. A to dotacja do firm, a to dotacja na podręczniki itd. To jest właśnie efekt odejścia od biblijnego etosu pracy na rzecz nie wiadomo czego.


rdlugosz 16 czerwca 2011, 20:16

@Damuhan

Pomimo tego, że Polska to kraj katolicki, nie jestem katolikiem tylko ewangelicznym protestantem, pomimo że urodziłem się w katolickiej rodzinie. Teza że urodzenie determinuje religię zatem upada, przynajmniej w moim przypadku, a zapewniam Ciebie że takich ludzi jest sporo na wszystkich kontynentach i pośród wszelkich religii. Zobacz ilu chrześcijan (ze wszystkim wyznań) co roku jest mordowanych w krajach muzułmańskich za to, że uparcie trwają przy Chrystusie.

Jak pisałem Biblię trzeba właściwie rozumieć, ale nie jest to możliwe bez Bożej łaski. Boży sąd będzie okrutny. Dzisiaj jest czas łaski i nawoływania do nawrócenia i ostrzegania przed tym co ma nadejść. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie słyszał i nie wiedział. Przyjdzie czas gdy Bóg będzie sądził świat i wiele ludzi zginie, BO NIE UWIERZYLI.

Przykłady okrucieństwa ze Starego Testamentu to nic innego jak Boży sąd nad bezbożnymi narodami, które czyniły ohydne rzeczy jak np. mordowanie własnych dzieci na rzecz Molocha. Narody te wiedziały o istnieniu Boga, bo wieść o tym co Bóg uczynił w Egipcie faraonowi rozeszła się po całym ówczesnym świecie. Pomimo to trwały w zatwardziałości i bezbożności. Spadł zatem na nie Boży sąd, czyli to samo co w przyszłości czeka naszą planetę. Ateiści typowo przekręcają nauczanie Biblii ku własnej zgubie.


Damuhan 16 czerwca 2011, 22:08

@rdlugosz

1. Wyjątek potwierdza regułę. A reguła jest taka, że w Polsce żyją katolicy, w Norwegii protestanci, a w Kuwejcie muzułmanie.

2. Wiara jest warunkiem istnienia bogów. Gdyby istniał jakiś wszechmogący bóg, to byłoby mu obojętne czy ja albo Ty w jego istnienie wierzymy.

3. Ja czytając Biblię przyjmuję tekst taki, jaki jest. Nic w nim nie przekręcam. To różne kościoły przekręcają to, co tam jest napisane, nadając tym treściom jakieś symboliczne znaczenie.

4. Ja też ubolewam nad tym, co lewactwo wyczynia w Europie. Budują jakąś nową religię sprzeczną z naturą człowieka (walka z rodziną, propagowanie dewiacji, multikultulti itd.).

Pozdrawiam,


Damuhan 16 czerwca 2011, 22:15

@rdlugosz

Straszne jest to, co napisałeś do 11tatemono!

Bóg jest Twoim przyjacielem, ale "straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego".

Mam nadzieję, że masz na co dzień także nieco bardziej wyrozumiałych przyjaciół.


rychu.pacer 27 października 2013, 00:01

@EINE

Ciekawy głos, pełen ważkich argumentów ;-) To charakterystyczne dla wierzących, jeśli brakuje argumentów, rzucacie obelgi. Zuchy!!!