aby-nasze-zycie-nie-okazalo-sie-pomylka
Fri, 29 Oct 2010 10:37:00 +0000
Mówi się często o takiej czy innej formie spędzania czasu, najczęściej wolnego. Spędzanie czasu kojarzy nam się z robieniem czegoś dla tzw. "zabicia" tego czasu. Ale samo słowo "spędzanie" można zastosować również w szerszym kontekście i odnieść do życia jako całości. Czy jeśli zastanowisz się nad czasem upływającym w twoim życiu, to czy nie będziesz musiał przyznać, że zwyczajnie spędzasz swoje życie, dodając do tego słowo "jakoś"?
Osobiście odczuwam coraz szybszy upływ czasu. Wydaje mi się, że jeszcze nie tak dawno należałem do tzw. młodzieży, a dzisiaj ta młodzież mówi mi per pan. A tak niewiele czasu upłynęło w moim odczuciu. Patrząc statystycznie na średnią życia mężczyzn w Polsce mogę powiedzieć, że jestem już za półmetkiem. Coraz częściej zadaję sobie pytanie ile mi jeszcze pozostało czasu? 10, 20 czy może 25 lat? Choć jeśli Bóg pozwoli to może nawet 40 i więcej. Są jednak ważniejsze pytania jakie można zadać. Czy to co do tej pory zrobiłem w życiu miało sens, oraz jak wykorzystać z pożytkiem pozostałą część, jaka jest jeszcze przede mną.
Może uznasz to co napisałem za prozaiczne, nie wnoszące nic nowego. Ale jakby nie patrzeć moje pytania dotykają sedna sprawy indywidualnie każdego człowieka na świecie. Pytania te rodzą się we mnie najczęściej w wyniku obserwacji życia ludzi wokoło mnie. Jedną z rzeczy, której możesz być pewien to to, że przyjdzie moment gdy twoje serce zabije po raz ostatni, i kiedy wydasz swój ostatni oddech, a twoje ciało o które z taką pieczołowitością zabiegasz na wiele sposobów zamieni się w gnijącą maź. Kiedy sobie to uświadomimy, to ciężko nie zadać sobie pytań o to po co tu jesteśmy, kto nas tu postawił i czego od nas oczekuje? I co stanie się z nami wszystkimi gdy już stąd odejdziemy? Czy i jak zostaniemy rozliczeni za wszystko to co tu zrobiliśmy? Rozważ dobrze te kwestie, aby nie okazało się, że wszystko co robiłeś przez te kilkanaście - kilkadziesiąt lat twojego życia nie było zwykłą pomyłką i fałszywą drogą na manowce. Nie ma reinkarnacji. Życie to nie gra, w której masz kilka podejść. Masz tylko jedno życie.
Co pozostawisz za sobą? Czy będzie to nienawiść i spalona ziemia, czy też miłość i porządek? Czy zostawisz po sobie rozbitą rodzinę i nieszczęśliwe dzieci, czy też pójdzie za tobą błogosławieństwo tych którym służyłeś w pokorze? Czy zostawisz po sobie eksponowane imperium finansowe, o które na śmierć i życie bić się będą twoje własne dzieci, wychowane w bezdusznym materializmie, czy może pozostawisz wdzięczność tych, których bezinteresownie obdarowałeś? Czy pozostawisz po sobie rzeczy trwałe, na których inni będą mogli się wzorować ku pożytkowi innych, czy może będą to stosy pustych butelek, które opróżniłeś? Albo - albo. To jest jak rozdroże, z dwoma tylko drogami do wyboru. W Biblii rozdroże to przedstawione zostało jako z jednej strony wąska droga prowadząca w kierunku życia, poprzez ciasną bramę, a z drugiej strony jako droga szeroka, wygodna i przyjemna, ale wiodąca ostatecznie do piekła. Tą wąską ścieżką jest Chrystus oraz jego bezkompromisowe prawo jakie zawarte w Biblii.
Za kilka dni będzie święto zwane potocznie świętem zmarłych. Dawniej gdy miałem więcej czasu w życiu lubiłem chodzić na cmentarz, iść w samotności alejkami i czytać napisy na nagrobkach. Zastanawiałem się wtedy nad tym kim był ten czy tamten człowiek, co po sobie pozostawił i gdzie jest teraz. Cmentarze to swego rodzaje miasta milionów tych którzy odeszli. Tak naprawdę jedyna różnica między nimi a nami polega na tym, że oni już wiedzą czy dokonali słusznych wyborów, a my jeszcze nie. Tamci już wiedzą czy dobrze ulokowali swój czas, a dla nas to nadal sprawa jakieś niedalekiej przyszłości. Inna zasadnicza różnica to taka, że dla tamtych ludzi wszystko na ziemi jest już zakończone i nie mogą nic już zmienić, a my nadal mamy przed sobą te dwie drogi do wyboru. Cały czas mam przed sobą obraz pewnego człowieka z najbliższej rodziny, który zmarł w wyniku wylewu krwi do mózgu po tym jak z nienawiścią odgrażał się swoim najbliższym. Dzisiaj leży na cmentarzu, a na jego grobie jest "standardowy" krzyż i standardowe dwie daty. Jest jednym z milionów "obywateli" cmentarnych miast Polski, którzy już nic nie mogą zmienić. Ich przyszłość jest już określona. Ty jeszcze możesz coś zmienić. Zatem wykorzystaj to.
Refleksje tego typu pojawiają się we mnie zawsze wtedy gdy np. słyszę o różnych "głośnych" wypadkach czy katastrofach, oczywiście głośnych medialnie. Te kilkanaście ofiar w autobusie jaki rozbił się niedawno w Niemczech, czy tych osiemnastu w busie co zderzył się z ciężarówką, powinno wywoływać w nas niepokój. Nie powinno pozwolić nam spać ze spokojem. Powinno być czymś, co nieustannie wytrąca nas z fałszywego poczucia bezpieczeństwa w naszym życiu. Oba te wypadki to w sumie nic szczególnego w porównaniu z kilkoma tysiącami osób, które rocznie giną na drogach w Polsce. Tak się składa, że ja i moja rodzina mogliśmy stać się częścią tej statystki, po tym jak dwa lata temu zasnąłem prowadząc samochód, dlatego te informacje dotykają mnie w szczególny sposób. Patrząc po ludzku, prawdopodobieństwo tego, że zarówno my jak i samochód którym wtedy jechaliśmy po krętych w tamtym miejscu drogach wyszliśmy z tego bez szwanku było jak 1 do około 50000. Z jakiegoś powodu Bóg pozwolił nam jeszcze żyć. Nie chcę zmarnować ani chwili z pozostałego mi czasu na niepotrzebne rzeczy.
Uznaj to, że w ani jednej chwili nie jesteś bezpieczny w swoim życiu i że nie wiesz kiedy będzie to ostatnie uderzenie twojego serca oraz twój ostatni oddech. Z tego powodu nie koncentruj się na rzeczach, które są bez znaczenia. Nie ma znaczenia czy zarobisz tyle, że będziesz miał ładniejszy dom czy też lepszy samochód niż twój sąsiad. Czy też to, że osiągniesz wyższy status w pracy, zajmując lepsze stanowisko. Dla mnie jako pracownika naukowego nie ma np. znaczenia liczba publikacji jaką napisałem czy też napiszę. Oczywiście rzeczy tego typu mają określone znaczenie, ale w odpowiednim kontekście. Mają znaczenie jeśli ich celem ostatecznie jest to aby Bóg był na pierwszym miejscu w życiu. Dobrze jest stać się profesorem rozpoznawalnym na świecie ze względu na swój dorobek naukowy, dyrektorem określonej instytucji czy zajmować inne eksponowane stanowisko jeśli daje to nam możliwość służenia innym zarówno materialnie jak też poprzez stanie się pewnym autorytetem. Niestety często widzę ludzi dla których zajmowane stanowisko staje się okazją do budowania własnego imperium, nadużywania danej im władzy oraz służenia sobie samemu kosztem innych. Zawsze ważny jest kontekst naszych działań, bo za ten kontekst zostaniemy rozliczeni.
Pomylić się w życiu można na wiele sposobów. Większość z tych którzy się mylą, mylą się w ten sposób, że pozostają biernymi, właśnie zwyczajnie jakoś spędzającymi swoje życie. Żyją z dnia na dzień, jakoś dbając o podtrzymanie biologicznych funkcji własnego ciała, dogadzając sobie w miarę możliwości. Ludzie tacy nie służą nikomu poza sobą, zajmują się tylko sobą. Są też ludzie z jakimś poczuciem misji do spełnienia. Ewentualna pomyłka w ich życiu polega na tym, że źle definiują swoją misję. Radykaliści wysadzający się w powietrze w imię świętej wojny z niewiernymi to przykład źle zdefiniowanej misji. Ale wystarczy popatrzeć na nasz kraj, na coraz bardziej podnoszących głowy aktywistów walczących o równouprawnienie sodomitów i sodomitek, o prawa kobiet do mordowania swoich poczętych dzieci. Ludzie ci są przekonani o słuszności swoich idei. Oddają swoje życie, swój czas, swoje pieniądze na użytek tych celów, po to aby na końcu przekonać się o tragicznej pomyłce.
Mam nadzieję, że ty nie popełnisz pomyłki. Przemyśl to dobrze, najlepiej jeszcze dzisiaj, bo nie wiesz kiedy twój czas się skończy. Ci którzy jechali tym autokarem w Niemczech jeszcze rano byli pełni życia i może jakiegoś optymizmu, wracali w końcu z wakacji. Najmłodsza kilkunastoletnia ofiara tego wypadku miała w tym dniu urodziny, a jej rodzina czekała na nią z tortem w domu. To że masz dopiero kilkanaście lat, albo może 20 czy 30 nie ma żadnego znaczenia.