dwa-krolestwa-dwa-narody
Sat, 20 Feb 2010 23:16:00 +0000
http://muzyka.onet.pl/10175,2131208,newsy.html
"Behemoth został nominowany w kategorii Najlepszy Zespół Undergroundowy. Polskiej grupie, w walce o nagrodę, przyjdzie zmierzyć się z takimi formacjami, jak m.in. Between the Buried and Me, The Black Dahlia Murder oraz The Dillinger Escape Plan. Głosy można oddawać za pośrednictwem internetu ....."
Kiedy przeczytałem tę informację to zacząłem zastanawiać się nad tym, co to znaczy być patriotą i jakie znaczenie ma solidaryzowanie się z narodem w którym się urodziłem. Wbrew pozorom nie jest to łatwa kwestia dla chrześcijanina, ponieważ chrześcijanin postrzega przynależność na dwóch całkowicie innych płaszczyznach. W sumie jako Polak mógłbym powiedzieć super, polski zespół muzyczny dostrzeżony na zewnątrz. Wreszcie ktoś nas docenił. Z drugiej strony czytając biografię tego zespołu i widząc satanizm jaki swoją muzyką propagują muszę powiedzieć twardo: Stoimy po dwóch stronach barykady. Inaczej mówiąc patrząc z punktu widzenia metryki zapisanej w akcie urodzenia jesteśmy jednym narodem, ale z punktu widzenia Biblii jesteśmy swoimi śmiertelnymi wrogami, bo służymy różnym królom, których nic nie łączy. Należymy do dwóch oddzielnych królestw, które są ze sobą w stanie wojny. Pan Jezus tak to postrzegał, o czym możemy przeczytać np. w Ewangelii Mateusza. Albo należymy do Królestwa światłości, albo do królestwa ciemności. Nie ma żadnej strefy neutralnej pomiędzy nimi.
Ale to jedna kwestia. Jest jeszcze druga, ważniejsza według mnie. Można zadać pytanie: Co czują tzw. przyzwoici ludzie, może nawet chodzący do kościoła, po przeczytaniu biografii takiego zespołu jak Behemoth? Czy czują święty gniew, jakieś oburzenie? A nawet jeśli tak, to na co konkretnie? Na jawną rebelię przeciwko Bogu jaką tamci manifestują od dwudziestu lat swojej działalności? Niestety Biblia w swoim przekazie jest bardziej radykalna. Okazuje się, że można być po tamtej stronie barykady nie propagując jawnie satanizmu. Można nawet być tzw. przyzwoitym, chodzącym do kościoła człowiekiem i też nie być członkiem Królestwa Światłości i w rezultacie trafić po śmierci dokładnie w to samo miejsce co tamci, jeśli się nie odwrócą od swojej rebelii. Pomyśl o tym jakie masz priorytety w życiu. Co zaprząta twoją głowę na co dzień? Co robisz ze swoim wolnym czasem? Co rajcuje cię w telewizji? Jak pracujesz, zwłaszcza wtedy gdy szef nie widzi? Co oglądasz w internecie, zwłaszcza wtedy gdy nikt nie widzi? Jeśli znasz naukę Biblii choć trochę, np. z lekcji religii w przeszłości, to po odpowiedzeniu sobie na te pytania zadaj sobie kolejne pytanie jak na twoim miejscu postąpiłby Pan Jezus w tych sytuacjach? Jak spędzałby swój czas? Jak traktowałby innych ludzi? Na co wydawałby swoje pieniądze? O czym rozmawiałby z ludźmi? Co byłoby jego celem w życiu? Czego by nie robił z tego co ty lubisz robić?
Można tutaj posłużyć się pewnym obrazem dla ilustracji opisanego problemu. Nie należąc do Królestwa Światłości, czyli w rezultacie należąc do królestwa ciemności jest się bliżej lub dalej od granicy z Królestwem Światłości. Patrząc teraz w sposób nieco uproszczony, można powiedzieć, że przykładowo członkowie zespołu Behemoth są skrajnie oddaleni od tej granicy, na własne zresztą życzenie, a tzw. przyzwoici ludzie, co nie biją i nie łajdaczą się, są w pobliżu tej granicy. Nie zmienia to jednak faktu, że jedni i drudzy żyją na terytorium wroga. Można umrzeć zaledwie o jeden krok od tej granicy i stracić wszystko zupełnie tak samo jak tamci co umierają setki "kilometrów" od tej granicy. Można nawet być bardzo religijnym człowiekiem. Jakie to ma jednak znaczenie, jeśli nie posiada się właściwego klucza. Hinduiści, muzułmanie i buddyści też bywają ludźmi bardzo religijnymi. Ludzie religijni ponoszą często ogromny wysiłek w swoim życiu, na rzecz własnej religii. Może być nawet tak, że spędzą w kościele pół swojego życia, odbędą dziesiątki pielgrzymek albo będą znali na pamięć całą Biblię i nic im to nie pomoże, bo nie mają właściwego klucza. Nie jest to jakiś tajemny i niedostępny klucz. Wręcz przeciwnie jest bardzo prosty do pojęcia, na tyle prosty, że dla wielu ludzi jest wręcz obraźliwy w swojej prostocie. Tym kluczem jest krzyż.
W Biblii opisano dwa ciekawe wydarzenia, które dają pewien pogląd na to czym jest ten klucz. Jedna z tych historii opisana jest w 2 Księdze Królewskiej 5,1-19. Jest to historia Naamana, znamienitego sługi króla Aramu. Był to człowiek bardzo zasłużony, ale pewnego dnia nabawił się trądu. W tamtych czasach była to straszna choroba. W zasadzie eliminowała człowieka ze społeczeństwa. Nic gorszego nie mogło się przytrafić takiemu człowiekowi jak Naaman, biorąc pod uwagę jego potęgę i znaczenie w tamtym społeczeństwie. Okazało się jednak, że jest rozwiązanie tego problemu. Było to jednak rozwiązanie nie mieszczące się Naamanowi w głowie, ponieważ nie polegało na jego własnym wysiłku, mówiąc obrazowo na jego własnej sprawiedliwości. Było to rozwiązanie wymagające od niego całkowitego uniżenia się oraz przyjęcia darmowej łaski od Boga. Naaman wyruszył do proroka Elizeusza obładowany złotem, którym chciał zapłacić za tę łaskę. Po tym jak Elizeusz nawet nie wyszedł na jego spotkanie, tamten obraził się i niewiele brakowało, a odszedłby z niczym. Dla niego darmowa niezasłużona łaska była czymś obraźliwym ze względu na jej prostotę. Była zgorszeniem dla kogoś, kto polega na własnych wysiłkach.
Druga historia wydarzyła się podczas ostatniej wieczerzy, kiedy Pan Jezus umywał swoim uczniom nogi (Jana.13). Piotrowi nie mieściło się w głowie to, że Pan Jezus może umyć jemu nogi. Może miał inną koncepcję pozbycia się brudu. Cały niemal był czysty, jak mu to powiedział Pan Jezus, ale pomimo tego nie mógł mieć udziału w Królestwie Chrystusa tak długo aż nie zostanie przez Niego umyty do końca. W tamtych czasach umywanie nóg należało do sług i nie była to raczej zaszczytna funkcja. Dla Piotra obraźliwe mogło być to, że coś nie zależało od niego samego i od jego wysiłków. W każdym razie tutaj jest ten klucz, a jest nim całkowicie darmowa i niezasłużona łaska wylana w śmierci Pana Jezusa na krzyżu.
W opisanych przykładach można zauważyć subtelną różnicę pomiędzy prawdziwym biblijnym chrześcijaństwem oraz wszystkimi innymi religiami na świecie bez wyjątku. Co ciekawe do tych innych religii mogą należeć również systemy powołujące się na naukę chrześcijańską. Ludzie religijni w takim sensie zawsze próbują samemu się obmywać, albo płacić w taki czy inny sposób za otrzymaną łaskę, we własnych wysiłkach oraz dobrych uczynkach widząc swoją przepustkę do Królestwa Światłości. Jedni zbierają karmę jak w hinduizmie, a inni chodzą co roku na pielgrzymki do cudownych miejsc, albo dają dużo pieniędzy na cele dobroczynne. Czy oznacza to, że uczynki nie są ważne? Oczywiście że są, ale mają zupełnie inne znaczenie dla chrześcijan. Jeden dając pieniądze na cele dobroczynne chce poczuć, że jest dobry i zadośćuczynić za swoje grzechy bo gryzie go sumienie, a drugi daje ze szczerej miłości do Boga, wiedząc że wszystko co ma, zawdzięcza tylko Jemu. Ta sama czynność a różne motywacje. Obrazuje to zresztą opowieść o wdowim groszu.
Naszymi uczynkami nie możemy zapłacić za możliwość przekroczenia granicy, o której wspomniałem wcześniej. Jedyną drogą do tego jest całkowite uniżenie się przed Bogiem, tak samo jak ostatecznie zrobił to Naaman oraz Piotr. Nasze uczynki, ale też motywacja jaka za nimi stoi, są natomiast dowodem na to, czy naprawdę się nawróciliśmy i czy nasze serce naprawdę zostało zmienione.
W każdym razie nie oszukujmy samych siebie, porównując się do innych, mniej lub bardziej przyzwoitych ludzi, patrząc jak wypadamy na ich tle. Badajmy nasze życie wyłącznie w oparciu o wzorzec Bożego Słowa, a nasze postępowanie porównujmy do tego jak postępował Pan Jezus.