szokujace-przeslanie

Thu, 01 Oct 2009 00:22:00 +0000

Otrzymałem dzisiaj od kolegi link do filmu, który osobiście bardzo mocno mnie poruszył. Jeśli uważasz się za człowieka niewierzącego i świadomie odrzucasz Boga, to nie oglądaj tego filmu. Szkoda twojego czasu. Jest tak wiele bardziej przyjemnych sposobów spędzania wolnego czasu na tym świecie. Ten wykład w zasadzie skierowany jest tylko do chrześcijan. Jeśli więc w jakikolwiek sposób uważasz siebie za człowieka wierzącego w Jezusa Chrystusa, albo może członka jakiegoś kościoła czy też parafii, to myślę że film ten adresowany jest do Ciebie. Do mnie oczywiście też, aby nie było że komuś wytykam coś palcem. Powinieneś obejrzeć go w całości i przemyśleć jego przesłanie. To tylko jedna mała godzinka z życia.

http://bctassociation.blip.tv/file/2324325/


czy-fundamentalizm-jest-zly

Sat, 03 Oct 2009 03:18:00 +0000

Pojęcie fundamentalizm zostało krótko scharakteryzowane na wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Fundamentalizm

"Fundamentalizm - rygorystyczne trzymanie się zasad i norm wyznaczonych przez ... i tu różne przykłady ..."

Chciałbym do fundamentalizmu podejść w nieco inny sposób. Podoba mi się początek tej definicji, a mianowicie, że jest to rygorystyczne trzymanie się pewnych zasad przez KOGOŚ ustanowionych. Jeśli obejrzeliście film, do którego link podałem w poprzednim krótkim wpisie, to powiem wam, że mówca ten głosi fundamentalne chrześcijaństwo ... w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chrześcijaństwo jest taką, nazwijmy to religią, w której Bóg w fundamentalny i rygorystyczny sposób wymaga trzymania się SWOICH reguł. Czy to źle?

Fundamentalizm może być zły, ale tylko wtedy gdy mimo uważania się za chrześcijan, nie staramy się poznawać woli Boga, przez co jej w oczywisty sposób nie znamy. Wtedy często nieświadomie jako substytut SAMI ustanawiamy sobie jakieś prawa, których w fanatyczny sposób się trzymamy, mówiąc jednocześnie arogancko wszystkim, że są to prawa nadane przez Boga. Jeśli tak postępujemy, to po pierwsze nie mamy co liczyć na wsparcie ze strony Boga w naszych wysiłkach w tej kwestii. W rezultacie prowadzi to do tego, że opierając się tylko na własnych siłach wprowadzamy we własnym życiu jakieś własne sztywne nieludzkie religijne prawo, najczęściej narzucając je jeszcze innym. Na końcu najczęściej stajemy się hipokrytami, którzy sami tego prawa nie przestrzegają, bo nie są w stanie tego zrobić o własnych siłach. Takie jest po części przesłanie pierwszych trzech rozdziałów Listu do Rzymian. Po drugie, postępując w duchu złego fundamentalizmu narażamy siebie oraz chrześcijaństwo na drwiny, często zdrowo myślących ludzi (doświadczenia własne z różnych dyskusji), choć trzeba to podkreślić, że prawdziwa nauka chrześcijańska nie ma zupełnie nic wspólnego z taką postawą. Ludzie w wielu przypadkach nie krytykują chrześcijaństwa, a jedynie jego wypaczony obraz.

Wyobraź sobie, że masz dzieci, a może nawet faktycznie je masz i jesteś z nimi w odwiedzinach u kogoś. Załóżmy że masz zasadę, że zawsze kładziesz dzieci spać o 19:30. Jeśli bez względu na wszystko opuszczasz towarzystwo, pędzisz z dziećmi wyrwanymi z dobrej zabawy z rówieśnikami do domu, bo uważasz że zasady tej nie możesz złamać choćby się waliło i paliło, to jesteś fundamentalistą w złym tego słowa znaczeniu. Ustaliłeś(aś) sobie prawo opierając się jedynie na jakiś swoich założeniach, pomimo że obiektywnie nic się nie stanie, jeśli raz czy drugi dziecko pójdzie później spać. Ja nie jestem fundamentalistą pod tym względem, pomimo bycia ojcem piątki dzieci. Każde kolejne dziecko oducza mnie niewłaściwego fundamentalizmu w tej kwestii. Pamiętam rodziców, którzy miesiąc katowali dziecko, aby zmusić je do spania we własnym pokoju, bo gdzieś wyczytali albo usłyszeli, że tak powinno być i koniec. To moim zdaniem również jest fundamentalizm w złym tego słowa znaczeniu. Konieczność karmienia dzieci w ściśle określonych odstępach czasu to jeszcze inny przejaw złego fundamentalizmu, albo zostawianie ich na siłę w przedszkolu, podczas gdy one z płaczem chwytają się naszych nóg. Wiem że czasami nie mamy wyjścia, ale znałem osoby które tak zrobiły bo uznały, że dziecko w określonym wieku musi się już integrować i koniec.

W naszym przypadku dawaliśmy w tych aspektach dzieciom sporo wolności i jakoś nic im się nie stało w życiu. Kiedy córka w wieku 3 lat i 4 miesięcy płakała, że nie chce zostać w przedszkolu to ją zabraliśmy. Minęło później kilka miesięcy i sama chciała tam iść, ale już nigdy nie płakała. Kiedy najmłodsza córka obserwując rodzeństwo chciała sama jeść w wieku 1.5 roku to jej na to pozwoliliśmy. W efekcie w wieku 2 lat jadła już bez problemu, podczas gdy widziałem dużo starsze dzieci nadal karmione. Podsumowując te przykłady z dziećmi chcę powiedzieć, że pozwalaliśmy naszym dzieciom samemu wybierać momenty uniezależniania się od nas w tej czy innej kwestii, nie narzucając im jakiś źle pojętych fundamentalnych praw zasłyszanych u innych.

Czy to oznacza, że nie mam fundamentalnego podejścia do wychowania dzieci? Mam, ale w określony sposób. Są bowiem pewne prawa, których nie pozwalamy dzieciom łamać.

Zły fundamentalizm zawsze ustanawia ostrzejsze prawa niż wynika to choćby ze zwykłej logiki, którą kieruje się właściwy fundamentalizm.

Myślę, że każda fałszywa religia na tym świecie narzuca ludziom SWOJE prawa często nie w tym co powinna, wiążąc ciężary, których ludzie nie są w stanie unieść, dodatkowo zrzucając na nich poczucie winy za to, że nie potrafią ich unieść. Fałszywa religia często nie zwraca przy tym uwagi na prawa, których przestrzegania powinno się rygorystycznie wymagać (kwestie związane z moralnością, grzechem itp.). Fałszywy fundamentalizm nie potrafi przebaczać.

Z drugiej strony prawdziwa religia jest przeciwieństwem tego i taką religią jest prawdziwe biblijne chrześcijaństwo oparte na relacji z Ojcem w Niebiosach i na zaufaniu do Niego.

Zastanów się po której stronie jesteś w swoich postawach. Czy pod batem nakazujesz swoim dzieciom chodzić na wszystkie nabożeństwa kościelne, podczas gdy przymykasz oczy na "drobne" kanciarstwa we własnym życiu? Czy raczej starasz się o uświęcenie przede wszystkim własnego życia i jednocześnie starasz się w duchu łagodności nakłonić swoje dzieci do pójścia za Bogiem, modląc się ciągle za nie? Aby nie być źle zrozumianym, ta druga postawa nie wyklucza postawienia barier i ustanowienia nawet rygorystycznych praw naszym dzieciom w określonych kwestiach, bo zgodnie z wolą Bożą jesteśmy odpowiedzialni za nasze domy i Bóg nas z tego rozliczy. Mam tu na myśli bardziej motywacje, dla których ustanawiamy jakiekolwiek prawa w naszym domu. Nie mamy jednak żadnej władzy nad sumieniem naszych dzieci. Żadne nasze nakazy czy zakazy nie zmienią ich serc. To może uczynić tylko Bóg, a my możemy tylko w pokorze prosić o to. Można by to zilustrować za pomocą przykładu dobrego, kompetentnego, ludzkiego - posiadającego serce, ale jednocześnie stanowczego i wymagającego szefa w firmie, który sam ciężko pracuje, którego ludzie szanują, w porównaniu do małego zakompleksionego małego człowieczka, który zarządza firmą za pomocą bata i marchewki, jednocześnie folgując sobie we wszystkim w cichości swojego gabinetu. Może batem wymusi respekt, ale nigdy nie zyska szacunku w sercach pracowników.

Ale wróćmy do fundamentalizmu chrześcijańskiego w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czytałem kiedyś, że w Polsce, w której wiele osób twierdzi, że ich autorytetem w życiu jest np. Jan Paweł II, co kilka minut dokonywana jest aborcja. Mówca ze wspomnianego filmu powiedział, że w Stanach Zjednoczonych codziennie mordowanych jest w ten sposób 4000 nienarodzonych dzieci, zadając przy tym pytanie, czy można mówić o Stanach jako o kraju chrześcijańskim. Przy tym wszystkim większość ludzi w USA deklaruje się jako osoby wierzące, nawet Obama, który otwarcie popiera aborcję. Ja sam miałem wiele razy okazję rozmawiać z ludźmi, dla których nie było problemu, że uważają się za osoby wierzące i dobre, podczas gdy np. cudzołożyły, kradły i nie widziały problemu w tym aby kobieta "decydowała o własnym brzuchu" albo w związkach homoseksualnych. Takie postawy wynikają z całkowitego niezrozumienia woli Bożej, oraz braku fundamentalizmu w przestrzeganiu Bożych praw w życiu, co w konsekwencji prowadzi do tłumaczenia sobie wszystkiego po swojemu, choć najczęściej nieświadomie przyjmujemy światowy punkt widzenia, który staje się skrajnie nijaki w ostatnim czasie. Podejście świata do grzechu, do sprawiedliwości coraz bardziej przypomina mi meduzę, która niezależnie od tego jak ją złapiesz, zawsze wyślizgnie ci się z rąk. Wszystko odbywa się na zasadzie: bawmy się dobrze i nie zwracajmy uwagi na szczegóły, bo więcej nas łączy niż nas dzieli. W końcu wszyscy mają rację na swój sposób. Na zasadzie, np. jestem chrześcijaninem, ale wierzę też w reinkarnację, albo jestem wierzący, ale nie wierzę w istnienie osobowego zła. Znacie takie postawy? Najgorsze nie jest to, że świat jest nijaki. Najgorsze jest to, że meduzę przypomina podejście wielu chrześcijan do Bożego prawa. Mam na myśli swobodne podejście do tego prawa i obchodzenie go tam gdzie zakłóca to dobrą zabawę zwaną życiem. Nie raz spotykałem się z opinią, że jest jeszcze czyściec, w którym tzw. cielesny chrześcijanin, który w miarę dobrze żył, otrzymuje coś jakby drugą szansę i jakoś się prześlizgnie w końcu. Przecież Bóg chyba nie jest aż taki drobiazgowy. Muszę was tutaj zmartwić jeśli tak sądzicie. Nie ma takiego czyśćca i nikt się nie prześlizgnie. Bóg wymaga fundamentalizmu bo sam jest fundamentalistą, ściśle i precyzyjnie wykonującym Swoje prawo. Dlatego nie prześlizgniesz się, a nic przed Nim nie ukryjesz.

Powróćmy jeszcze do definicji słowa fundamentalizm. Polega on na przestrzeganiu praw ustanowionych przez KOGOŚ nie przez CIEBIE. Jeśli chcesz nazywać się chrześcijaninem, to musisz przestrzegać praw ustanowionych przez KOGOŚ (Boga), a nie wymyślonych przez SIEBIE. Musisz stosować CZYJEŚ (Boga) kryteria oceny swoich poglądów i postaw, a nie własne albo innych ludzi. Jeśli Biblia nazywa morderstwo złem, to nie wolno ci mieć niezdecydowanego zdania w kwestii aborcji, nie mówiąc już o stosowaniu jej we własnym życiu. Jeśli Biblia wprost nazywa homoseksualizm zboczeniem i sromotą i mówi jasno, że ci którzy tak żyją, pójdą do piekła, jeśli się nie nawrócą, to nie wolno ci aprobować takich postaw w imię tzw. "postępu", nawet jeśli nazwą cię homofobem. Jeśli Biblia nazywa cudzołóstwo grzechem, to nie wolno ci zgadzać się na życie na kocią łapę, albo np. przymykać oczu na wybryki własnych dzieci w tej kwestii. Bóg jest fundamentalistą i nie ma "ale". Musisz zrozumieć, że są pewne fundamentalne prawdy moralne, które nie zależą od chwilowego widzi mi się tego świata. Biblia mówi bardzo wiele o tym jak powinniśmy żyć jako chrześcijanie i jak powinniśmy podchodzić do tego świata. Jako chrześcijanie mamy się wyraźnie, pozytywnie odróżniać od świata, który jest przegniły do szpiku kości. Zamiast tego wielu chrześcijan na różne sposoby ochoczo karmi się przy stole zastawionym przez ten świat. O tym mówi też ten człowiek w tym filmie. Poczytaj Biblię i zobacz co stanie się z tym światem w zamian za całe to zepsucie i nie idź za tym nigdy.

Z drugiej strony trzeba pamiętać też o tym, że chrześcijaństwo przy całym opisanym radykalizmie zawiera w sobie naukę o prawdziwym pokoju i prawdziwej miłości. Może to zabrzmi paradoksalne, ale chrześcijaństwo w fundamentalny wręcz sposób wymaga przestrzegania woli Bożej, również w prawach miłości, oczywiście przy Jego pomocy i na Jego zasadach. Sami z siebie nie damy rady i prędzej czy później staniemy się hipokrytami udającymi, że kochamy i że niesiemy pokój. Fundamentalizm w kwestii miłości wyraża się prostymi dwoma zasadami: "Będziesz kochał Boga całym sercem swoim, ze wszystkich sił i z całej duszy swojej, a bliźniego swego jak siebie samego". Ciekawe jest to, że fundamentalizm nigdy nie owija w bawełnę, ale w prosty i zwięzły sposób definiuje zasady, a tobie pozostawia jedynie do wyboru albo trzymanie się tych zasad, albo nie. Fundamentalizm jest pod tym względem całkowicie "czarno-biały". Nie daje możliwości połowicznego trzymania się swoich praw. Nie możesz kochać Boga połową swojego serca, albo bliźniego w inny sposób niż dokładnie taki, w jaki kochasz samego siebie, bo inaczej będzie to oznaczać, że nie kochasz naprawdę, czyli nie kochasz wcale.

Chcę ciebie zachęcić. Poznawaj wolę Bożą, czytając i studiując Biblię i modląc się o jej zrozumienie. Poznawaj prawdziwe oblicze chrześcijaństwa i stań się fundamentalistą we własnym życiu, ale w pozytywnym sensie. To samo odnoszę zresztą do siebie samego też, bo nikt nie jest bez błędów. Pamiętaj, że właściwy fundamentalizm oznacza wymaganie przede wszystkim od siebie, co jest wolą Bożą i dlatego nie będziesz w tym sam. Jednocześnie pamiętaj że właściwy fundamentalizm daje wolność wyboru innym, podczas gdy zły fundamentalizm oparty na własnym prawie, zawsze prowadzi do kontroli, której Bóg nienawidzi tak jak nienawidzi każdego grzechu.