Mrowisko
Mon, 16 Feb 2009 20:29:00 +0000
Patrząc na ludzkość z pewnej perspektywy można powiedzieć, że przypomina ona mrowisko. To porównanie ma zastosowanie tylko częściowe, bo jak ktoś gdzieś kiedyś zauważył, mrówki żyją wyłącznie dla dobra swojej społeczności (maksymalny "altruizm" i minimalny egoizm), a ludzie dlatego decydują się na życie w społeczności bo ułatwia im to realizację ich własnych celów (maksymalny egoizm z pewnymi odruchami altruizmu raz po raz np. z okazji świąt). Kiedyś był nawet film, który w taki właśnie sposób, na zasadzie różnic porównywał obie społeczności. Wrażenie jakie się z tego wynosiło najczęściej było takie, że mrówki są dobre, szlachetne, podczas gdy ludzie wredni i pazerni. Czy tak faktycznie jest?
Opisane podobieństwo jest wyłącznie w samym fakcie życia w społeczności. Poza tym różni nas dosłownie wszystko. Jak przyjrzymy się bliżej mrowisku to stwierdzimy, że przypomina ono faszyzm albo komunizm i to komunizm w najczystszej postaci, łącznie ze wspólnym "wychowaniem" dzieci (swoisty mrówkojugend :-). Mrówka jest jednostką, numerkiem, jej istnienie nie ma znaczenia dla niej samej. Liczy się wyłącznie kolonia. Dominacja stada (państwa) jest tam bezdyskusyjna. Czy taki model nam odpowiada? Taki model państwa istniał w końcu pod władzą Stalina. Czy można zatem powiedzieć, że model jaki widzimy w mrowisku jest zły? Też nie. Byłoby to kolejne uproszczenie. Samym zainteresowanym, czyli mrówkom ten model w końcu nie przeszkadza i nie są z tego powodu w żaden sposób nieszczęśliwe. Absolutnie nie ma tam miejsca dla mrówki indywidualistki, takiej jaka była bohaterem bajki pt. "Mrówka Z". Mrówki od samego początku zostały stworzone przez Boga do życia w komunizmie i zostały tak ukształtowane, że im to nie przeszkadza i nikt nigdy tego nie zmieni. Są one małymi praktycznie identycznymi pod względem funkcjonalnym miniaturowymi robotami sterowanymi chemicznie, zaprogramowanymi do wykonywania określonych dość prostych funkcji i pozbawionych świadomości (potrzeby wolności).
Zupełnie inna sytuacja występuje w społeczeństwie ludzi. W tym przypadku wprowadzanie komunizmu czy nawet tylko socjalizmu jest barbarzyństwem. Chrześcijaństwo tym różni się od innych religii, że w swoim nauczaniu zawiera pojęcie relacji osobistej, przyjaźni między Bogiem a człowiekiem. Nie znajdziemy tego w żadnym innym systemie religijnym. W Biblii czytamy, że Jezus zna swoje owce i to "poznanie" nie ogranicza się tylko do znajomości takiej jak my dzisiaj rozumiemy to słowo. W języku greckim słowo to oznacza głęboką zażyłą przyjaźń i zarazem troskę ze strony Boga. Pan Jezus powiedział, że zna swoje owce po imieniu, co również znaczy dużo więcej niż dzisiaj. Oznacza to osobiste i dogłębne poznanie konkretnego człowieka z całym jego wewnętrznym Ja, jako pewnego indywiduum, kogoś w każdym calu unikatowego. Bóg stwarzając człowieka taką właśnie przygotował dla niego rolę i dlatego każdy system oparty na ubezwłasnowolnieniu człowieka, czyniącym z niego numerek jest dokładnym zaprzeczeniem tego porządku i musi czynić człowieka nieszczęśliwym. Systemy takie zamieniają dumnych ludzi, pragnących żyć w osobistej wolności i ponoszących pełną odpowiedzialność za swoje decyzje w żebraków, wyciągających ręce po jałmużnę państwową, po becikowe, po zasiłek socjalny, po dopłaty do czynszu, po darmowe leki, czy ostatnio po dopłaty unijne. Systemy takie w końcowym efekcie czynią z ludzi karykatury tego co Bóg dla nich zaplanował.
Często spotykam się z pogardliwą opinią, że chrześcijaństwo to taki ckliwy system, w którym mówi się tylko o ubóstwie, uniżaniu samego siebie, samoograniczaniu się na każdym kroku i ogólnym biadoleniu oraz rozczulaniu się nad sobą. Jest to nieprawda. Spójrzmy może na Izrael z czasów Mojżesza oraz Jozuego i prawa jakie tam obowiązywały, a jakie wprowadził tam Bóg.
W tamtym systemie obywatel był właścicielem swojej ziemi, żyjącym i pracującym na tej ziemi i spożywającym owoce swojej pracy. Służąc przy tym Bogu całym sercem miał Jego przychylność i błogosławieństwo i jego praca przynosiła mu owoc. Jak ktoś znalazł w ziemi skarb to ten skarb należał do niego. Dzisiaj jakbym znalazł cokolwiek cennego w swojej ziemi, to musiałbym to oddać, bo w świetle prawa należy to do państwa. Ba, nawet swojego drzewa, które zasadziłem nie mogę wyciąć bez zgody urzędnika i odpowiedniego papierka z pieczątką.
W tamtym społeczeństwie władza była ograniczona do minimum. Nie było ZUSu, KRUSu i 70% haraczu. Nie było sejmu i całej biurokracji urzędniczej. Dziesięcina jak sama nazwa wskazuje oznaczała 10 % i był to nazwijmy to "podatek" liniowy. Wtedy każdy był odpowiedzialny za samego siebie i to od niego wyłącznie zależało czy się czegoś dorobi i będzie szanowanym obywatelem, np. zasiadającym kiedyś w radzie plemienia, czy będzie żebrakiem. Dzisiaj w wyniku działania mechanizmów ograniczania wolności wszyscy staliśmy się zdeprawowanymi żebrakami, wycwanionymi do granic możliwości w wyłudzaniu jałmużny od państwa i to państwo decyduje za nas w wielu podstawowych sprawach (np. jak i gdzie odkładać na emeryturę, gdzie się leczyć itp.).
Wtedy każdy miał broń, potrafił się nią posługiwać i ćwiczył się w tym od młodości, tak by w razie czego mógł stanąć do obrony samego siebie, swojej rodziny, swojego plemienia czy całego narodu. Dzisiaj zostaliśmy sprowadzeni do roli dupków, którzy nie mają broni, a nawet gdybyśmy ją mieli to balibyśmy się po nią sięgnąć w obronie własnej, by nie trafić za kratki za zrobienie krzywdy biednemu bandycie.
Wtedy dzieci dziedziczyły po rodzicach, nie płacąc przy tym paskarskiego podatku "od wzbogacenia". Dzisiaj ludzie muszą uciekać w szarą strefę, by uratować swoją własność przed pazernym fiskusem, a np. po naszej śmierci nasze składki emerytalne z całego życia przepadają na rzecz ZUS, zamiast być dziedziczone.
Wtedy nie było więzień opłacanych z podatków. Dzisiaj więźniowe muszą mieć siłownię i telewizję i ich utrzymanie kosztuje dziennie więcej niż utrzymanie sierot w domu dziecka. Wtedy obowiązywała powszechnie akceptowana kara śmierci, a jak ktoś coś ukradł to musiał oddać 6-krotną tego wartość. Proste i skuteczne prawa. Dzisiaj mamy miesiące dyskusji nad zabójcą, na ile lat go posadzić i czy są jakieś fakty łagodzące wyrok, bo w końcu obowiązują prawa człowieka. Po jakimś czasie wychodzi on na przepustkę, mordując kolejną osobę. Za to zezwala się na ludobójstwo aborcji, nie zastanawiając się nad tym, czy w przypadku nienarodzonych obowiązują jakiekolwiek prawa człowieka. Prawo stało się przedmiotem kpiny i szyderstwa. Kwitnie łapówkarstwo, giną dowody (sprawa Olewnika np.), wzajemny układ pomiędzy politykami i nikt nic nie wie.
Wtedy to rodzice nauczali dzieci i kształtowali ich charakter. Dzisiaj czyni to za nas państwo, ucząc ich tego czego ja sobie nie życzę, narzucając swój program nauczania, obniżając wiek obowiązku szkolnego czy zerówkowego, tak by jak najwcześniej odebrać mi możliwość nauczania dzieci, a byle nędzny kuratorek, czy sędzina albo pracownik socjalny może jak się uprze odebrać nam dzieci z byle powodu. Niedługo dzieci dyrektywą unijną będą uczone, że małżeństwo gejowskie czy lesbijskie jest tak samo dobre jak małżeństwo heteroseksualne i trzeba być tolerancyjnym. Kiedy ja powiem dzieciom, że w świetle Biblii jest to zboczenie to pójdę za to do więzienia.
Tamte prawo było jak by na nie spojrzeć kapitalistyczne i zostało stworzone na potrzeby indywidualnych wolnych ludzi, tak samo jak prawo komunistyczne zostało stworzone i przeznaczone mrówkom, będącym bezdusznymi robocikami. Dzisiaj chce się z nas zrobić takie odmóżdżone mrówki wbrew naszej naturze.
W każdym razie na takich to "barbarzyńskich" prawach jak dzisiaj czasami je określamy opierała się tamta społeczność, a były to zasady, które możemy dzisiaj określić jako w pełni chrześcijańskie. Były to zasady dla człowieka będącego odbiciem chwały Bożej. Oczywiście zachłanność władzy z czasem wypaczyła ten model. Wprowadzono biurokrację i skomplikowaną tradycję, którą znała tylko elita uczonych w Piśmie i która za jej interpretację zaczęła pobierać haracz. Skąd my to znamy? :-). Zaczęło się od tego, że w pewnym momencie swojej historii Żydzi zażądali od proroka Samuela ustanowienia urzędu króla, co Bogu się nie podobało. W niedługim czasie "zaowocowało" to wprowadzeniem podatków na utrzymanie świty i dworu królewskiego. Podatki stały się między innymi powodem rozpadu Izraela po śmierci króla Salomona, bo ludzie mieli już dość płacenia rosnących podatków.