madrosc-slowa-a-krzyz-chrystusa

Mon, 09 Feb 2009 16:49:00 +0000

Czy między tymi dwoma pojęciami, które w 1 Liście Apostoła Pawła do Koryntian (1,17) wydają się być sobie przeciwstawione, jest rzeczywiście sprzeczność?

(1 Kor. 1,17) "Nie posłał mnie bowiem Chrystus, abym chrzcił, lecz abym zwiastował dobrą nowinę, i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy."

Co oznacza w tym wersecie mądrość słowa, a jakie w tym konkretnie miejscu ma znaczenie pojęcie Krzyż? Patrząc na inne miejsca w Biblii można zauważyć, że mądrość sama w sobie nie jest zła, tak samo jak mówienie mądrych rzeczy nie jest złe. W końcu nawet Bóg chce abyśmy prosili o mądrość wtedy gdy jej nam brakuje. Hmmm, na marginesie mówiąc ostatnie zdanie wydaje się być sprzeczne samo w sobie, bo jak można prosić o mądrość, będąc głupim, czyli nie rozumiejąc potrzeby proszenia o mądrość? :-) Do tego wrócimy na krótko na końcu.

Patrząc na to co jest zawarte w Biblii można powiedzieć, że mądrość właściwie rozumiana jest dobra, natomiast to o co Pawłowi chodziło w tym wersecie ma inne znaczenie. Jemu chodziło o naszą własną mądrość czyli, patrząc na to obiektywnie, o totalną głupotę. Mówiąc inaczej: Kiedy nasze pomysły nie są podporządkowane woli Bożej, wówczas są niczym innym jak `mądrością inaczej', używając dzisiejszego wydelikaconego języka. Na takie znaczenie wskazuje kontekst tych słów, najbliższy kontekst całego rozdziału, ale też kontekst całej księgi. Nasza własna mądrość oraz mądrość Boża są w Biblii zawsze sobie przeciwstawiane. Pierwszy przykład widać już w Księdze Rodzaju, w której człowiek posługując się własną mądrością zbuntował się przeciwko Bogu. W dalszej historii człowieka było nie lepiej.

Wynika to z jednego podstawowego problemu. Nasze serce, które w Biblii symbolizuje całą naszą naturę jest zepsute. Z tego powodu również nasze myśli są zepsute, co nie jest niczym dziwnym. Z kanalizacji nigdy nie popłynie krystalicznie czysta woda pitna. Nasza własna mądrość w oderwaniu od Bożej mądrości zawsze nastawiona jest wyłącznie na nas samych, na zaspokojenie pragnień naszego ego. Nasz umysł używa całej dostępnej nam naszej mądrości do tego, by coraz bardziej wywyższać nasze własne ja. Jako egoistyczni ludzie wręcz doskonalimy się we własnej mądrości (można ją w tym kontekście nazwać sprytem) po to, by jeszcze skuteczniej wywyższać własne ego. W Biblii nazywane jest to cielesnością, która zawsze sprzeciwia się panowaniu Boga nad naszym życiem. Chrześcijanie po nawróceniu bynajmniej nie są wolni od cielesności. Zmagają sie z nią całe życie. Różnica między prawdziwie wierzącymi a niewierzącymi (lub pozornie wierzącymi) nie polega na posiadaniu lub nie cielesności. Różnica polega wyłącznie na tym, że ci pierwsi starają się z nią walczyć, podczas gdy ci drudzy się z nią szczycą.

Ale wracając do kwestii naszej woli oraz Bożej woli. Można robić rzeczy, które na zewnątrz są dobre i pokrywające się co do celów z Bożą wolą, używając do tego błędnej motywacji, która nie pokrywa się Bożymi metodami. Czasami widzę ludzi, którzy oceniają innych po skutkach ich działalności, co jest o tyle niebezpieczne, że dzieło tak naprawdę można ocenić dopiero po latach. Tacy ludzie mówią np. zobacz, ci czy ci mają namaszczenie (nie znoszę osobiście tego słowa), bo przez ich ręce dzieje się to czy tamto, jest poruszenie przy ich służbie, są tłumy na ich nabożeństwach, dużo osób się nawraca przez ich posługę i widać różne inne zewnętrzne dobre objawy. Same te rzeczy oczywiście nie są złe w założeniu, ale tylko wtedy gdy opierają się na Bożej mądrości. W Biblii jest mowa, że będziemy rozpoznawani po wzajemnej miłości a nie po dziełach. Struktura kościoła opiera się na służbie i miłości i tym kościół różni się wszystkich innych ziemskich organizacji, w których dominuje egoizm i parcie na władzę i znaczenie. Zawsze musimy zadawać sobie pytanie jakie są motywacje naszej służby. Czy łechce nas np. świadomość, że jesteśmy rozpoznawani przez tłumy? Powiem może, że osobiście nie byłem i nie jestem zawsze wolny od złych motywacji. Piszę to po części z własnego doświadczenia.

Cielesność wywyższająca własne ja zawsze towarzyszyła kościołowi. Jeszcze gdy Pan Jezus chodził po ziemi, przed swoim ukrzyżowaniem oraz zmartwychwstaniem, uczniowie już zastanawiali się nad tym, kto z nich jest większy i kto ma lepszą pozycję teraz a nawet w wieczności. W Koryncie widzimy to samo, czyli porównywanie się do innych, mówienie: ja należę do tego, a ja do tamtego. W podtekście oznacza to na ogół, że ja należę zawsze do tego lepszego :-). Bardzo często przy budowie takiego cielesnego kościoła, posługujemy się taką właśnie swoją mądrością inaczej, po to by zdobyć sobie zwolenników i pociągnąć ludzi za sobą. Tak naprawdę w cielesności staramy się ludzi przekonać do własnej teologii, własnego rozumienia Biblii, chociaż naszym celem powinno być pokazywanie tylko i wyłącznie Chrystusa, i samemu odsunięcie się w cień. To cielesność sprawia, że kościół jest obiektem drwin w świecie i bardzo słusznie zresztą. Taki kościół nie daje żadnej alternatywy dla organizacji ziemskich, które chcą zdobyć nasze serca dla własnych celów. Taki kościół zawsze jest źródłem rozczarowania, rozgoryczenia, a na końcu złości i wręcz nienawiści u tych co zobaczyli, że nie to miało być, poczucia bycia oszukanym. Miłość i pokój obiecane przez taki kościół podczas zwiastowania ewangelii są niczym innym jak kiełbasą wyborczą.

Dokładnie to ma na myśli Paweł w pierwszym rozdziale pierwszego Listu do Koryntian. Cielesny sposób głoszenia ewangelii nazywa własną mądrością, która nie ma nic wspólnego z mądrością Krzyża. Musimy o tym pamiętać. Pamiętajmy też, ciąży na nas odpowiedzialność za to jak zwiastowana jest ewangelia i co dzieje się z tymi którzy na to zwiastowanie odpowiedzieli.

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do tego zdania z początku (zaczynającego się od `Hmmm.' :-). Wbrew pozorom zdanie to ma daleko idące implikacje. Jeśli serce człowieka jest zepsute i złe, to nie może ono dawać dobrego owocu, o czym zresztą w Biblii jest napisane. Szczere proszenie o mądrość Bożą jest natomiast bez wątpienia dobrym owocem. Powiem teraz tylko taką rzecz. Nie można prosić o mądrość, nie można przyjść do Boga w uniżeniu, jeśli Bóg nie da nam łaski abyśmy mogli to zrobić. Może kiedyś wrócę do tego tematu.