polityka-prorodzinna-w-wydaniu-rządzącej-Platformy-Obywatelskiej
Fri, 25 Feb 2011 00:28:00 +0000
Kiedy w 2004 roku Polska przystępowała do Unii Europejskiej, która w tamtym okresie czasu, czyli przed wprowadzeniem w życie Traktatu Lizbońskiego była formalnie rodzajem wspólnoty, obiecywano nam wiele korzyści. Nikt nie wspominał wtedy, przynajmniej głośno, że jest też druga strona medalu. Propaganda w telewizji była wyłącznie pozytywna, z ładną muzyczką i kolorowymi obrazkami. Może ktoś ma nagrania tamtych prounijnych reklam?
Ci którzy potrafili myśleć zagłosowali przeciwko "anschlussowi", który dokonuje się w coraz większym stopniu obecnie. Nie trudno jest przewidzieć, że utrzymanie biurokracji unijnej zarówno poza Polską, ale też nowej wprowadzonej wewnątrz kraju do obsługi nowych praw unijnych musi kosztować. Jeśli Polska oraz nowe kraje miały skorzystać na wejściu do UE, to ktoś musiał na tym stracić, przy czym korzyści w takiej sytuacji musiały być mniejsze niż suma strat poniesionych przez kraje tzw. starej Unii. Mniejsze oczywiście o koszty obsługi aparatu urzędniczego, wliczając w to marnotrawstwo środków finansowych. To niemal jak prawo fizyki. Można by podać wiele przykładów.
Na efekty w postaci drastycznych podwyżek wszystkich niemal cen nie trzeba było długo czekać, ale jedna rzecz jest szczególnie niezrozumiała. Unia Europejska przeżywa niż demograficzny i podobno z nim walczy. Polska jest niestety w niechlubnej czołówce, co może wynikać z sytuacji gospodarczej w kraju. W takiej sytuacji reakcją obronną powinna być finansowa (i nie tylko finansowa) polityka prorodzinna.
W tej sytuacji planowane drastyczne podwyżki VAT na artykuły dziecięce ale też np. podręczniki szkolne są w całkowitej sprzeczności z jakąkolwiek polityką prorodzinną. W 2004 roku przed referendum akcesyjnym nikt głośno nie mówił, że trzeba będzie podnieść podatki. Poprzez pokazywanie niemal samych czekających nas korzyści społeczeństwo zostało okłamane i niestety okłamywane jest nadal.
Jako członek Unii Polityki Realnej jestem wrogiem socjalistycznej tzw. "polityki prorodzinnej", w której państwo ograbia swoich obywateli za pomocą wysokich podatków, za które zatrudnia następnie urzędników, których rolą jest tzw. "pomoc społeczna". W Polsce "pomoc" ta realizowana jest np. przez tzw. MOPS-y. Utrzymanie budynków MOPS kosztuje, tak samo jak sporo kosztują sami urzędnicy, ich pensje, trzynastki, ich komputery, inne wyposażenie biur, zużyta energia elektryczna itp. Pewnie nie jeden z czytelników miał okazję starać się o jakieś środki w tzw. "pomocy społecznej", więc wie jak bardzo potrafi to być upokarzające. To co ostatecznie trafia do kieszeni rodzin w wyniku działania tej "pomocy" to zaledwie mała część tego co pochłania po drodze system administracyjny obsługujący tę "pomoc".
Dużo prostszą i w zasadzie bezkosztową metodą pomocy społecznej byłaby całkowita rezygnacja z pobierania podatku VAT od artykułów dziecięcych oraz szkolnych. W takiej sytuacji 100% kwoty obecnie pobieranej w formie podatków pozostałoby w rękach obywateli. Nie byłoby potrzeby utrzymania urzędników od "pomocy społecznej". Nie byłoby potrzeby utrzymywania ich biur, no i odpadłaby konieczność stania w kolejkach w tych urzędach, co dodatkowo pozwoliłoby zaoszczędzić czas. Nie byłyby generowane straty w wyniku zarządzania pobranymi wcześniej pieniędzmi w systemach bankowych.
Ponieważ mam piątkę dzieci, więc jestem w stanie oszacować w sposób realny wzrost kosztów, jakie moja rodzina poniesie w związku z podwyżką VAT. To co mówi propaganda rządowa w TV, że wzrost kosztów będzie niewielki to bzdury. Podwyżka VAT z 8% do 23% oznacza realny wzrost cen wielu artykułów dziecięcych o niemal 15%. Dla naszej rodziny w skali roku oznacza to dodatkowe koszty na poziomie 2500-3000 zł. My dzieci już mamy, więc trzeba będzie sobie jakoś z tym poradzić, choć oznacza to dalszy spadek naszej stopy życiowej, ale wiele rodzin dopiero planujących dzieci może zrezygnować z ich posiadania, zaplanować ich mniejszą liczbę, albo odłożyć decyzję o rodzicielstwie w czasie.
Administracja państwowa, która stoi za decyzją o podwyżce VAT działa tutaj krótkowzrocznie. Mniej urodzonych dzieci oznaczać będzie za jakiś czas mniej osób na rynku pracy, a zatem mniejsze wpływy środków finansowych do budżetu państwa oraz załamanie się systemu emerytalnego, który już teraz jest źle zorganizowany i zbyt zbiurokratyzowany. W efekcie oznacza to podcinanie gałęzi na jakiej teraz ta administracja siedzi i na której żeruje jak pasożyt.
Nasz rząd tłumaczy się wymogami unijnymi, rozkładając bezradnie ręce. W tym wszystkim mamy jednak sukces naszego parlamentu.
Udało się odsunąć o rok rozpoczęcie rabowania społeczeństwa poprzez zwiększenie podatku VAT. Platformie jak widać nie było to na rękę, więc kombinowali aby chociaż od lipca jak już nie od stycznia. Dziura budżetowa, zrobiona przez pana Rostowskiego musi być w końcu łatana na bieżąco. Autorem tego odsunięcia w czasie jest Marek Wikiński z SLD, który zgłosił odpowiednia poprawkę. Z drugiej strony to za czasów rządów SLD wprowadzano Polskę do Unii.
Zasłanianie się prawem unijnym to żerowanie na niewiedzy narodu. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Unia Europejska dopuszcza widełki na podatek VAT. Widełki te mieszczą się w zakresie 15-25% (Dodano 2020.04.15: dane z roku 2011):
http://msp.money.pl/archiwum/artykul/stawki;podatku;vat;w;ue,102,0,353126.html Dodano 2020.04.15: Link obecnie nie działa. Informacje o stawkach VAT w UE można znaleźć w innych miejscach. Przykładowy link poniżej. To na co warto zwrócić uwagę to wzrost widełek z 15-25 do 17-27 % na przestrzeni ostatnich lat.
W wielu krajach Unii stosuje się niższą stawkę VAT. W niektórych krajach nawet 15-16%. Polska poza Danią i Szwecją, które stosują stawkę maksymalną, ma obecnie najwyższą stawkę w UE (23%). Gdyby nasz rząd chciał teraz postąpić uczciwie, to obniżyłby stawki VAT na wszystkie towary np. o 2%, tak aby zrekompensować konieczność podniesienia tego podatku na artykuły dziecięce. W ten sposób nadal pozostając w widełkach narzuconych przez UE, nie złamałby unijnego prawa. Zasłanianie się prawem unijnym jest tutaj wygodną wymówką. Warto przypomnieć, że wcześniejsze podniesienie stawki VAT z 22 na 23% i z 7 na 8% nie było podyktowane żadnymi wymogami unijnymi.
Miejmy nadzieję, że nasz naród zachował jeszcze odrobinę zdrowego rozsądku i w sposób właściwy rozliczy obecne władze przy najbliższych wyborach.