PO-lska-PO-wyborach

Tue, 27 Jul 2010 22:19:00 +0000

A więc PO raz kolejny jesteśmy PO wyborach. Ucichły debaty wyborcze, wygasły emocje i zaczyna się kolejna szara proza życia PO-wyborczego, kiedy to zwycięska PO raz kolejny kpi sobie z PO-laków. Ale mogą sobie na to PO-zwolić, bo jak mawiał PO-eta, PO-lak przed i PO szkodzie głupi i za rok, więc i tak PO raz kolejny kłamstwa PO kupi.

Prawdę mówiąc to z jednej strony chce mi się po raz kolejny śmiać z głupoty tego narodu. Ludzie po raz kolejny wybrali Platformę do władzy (tym razem pod postacią pana Komorowskiego na stanowisko Prezydenta RP). Za każdym razem przed wyborami czuję, że drastyczne cięcia i dokopanie ludziom rezerwuje się na okres zaraz po wyborach, kiedy wyborca nie będzie mógł już zmienić swojej decyzji. Do tego na tyle szybko, aby wyborca miał czas zapomnieć do następnych wyborów. Rok temu nowelizację budżetu (czytaj zwiększenie deficytu) ogłoszono również po wyborach do Europarlamentu, po tym jak naród dał zwycięstwo Platformie. Minął rok, ludzie zapomnieli, przywykli, więc znowu dostaną po pysku zaraz po wyborach. Do następnych wyborów znowu zapomną.

O tym, że nasz kraj się pogrąża piszę na blogu bardzo często. Wystarczy prześledzić historię wpisów na blogu w ostatnim roku na temat zadłużenia naszego kraju. Dług pod rządami PO rośnie w tempie 100 mld zł rocznie, a obawiam się że w tym roku mocno przekroczymy tę kwotę. Przez nieco ponad 2 i pół roku pogrążyli Polskę o kolejne 300 mld zł, czyli o 60% tego co zastali obejmując władzę.

http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const=5&dzial=590&id=70510 (link obecnie nie działa)

Polecam plik pdf spod tego linka. Dług w ciągu 5 miesięcy od XII 2009 do V 2010 wzrósł o 47 mld zł, czyli o 7% tego co zostało przepuszczone przez ostatnie 20 lat. Przez ostatnie dwa i pół roku Platforma Obywatelska zwiększyła zadłużenie kraju o prawie 300 mld zł. To odnośnie tego co pisałem nieco niżej. W każdym razie biorąc pod uwagę te liczby, wychodzi na to, że w skali roku będzie to dalsze 112 mld zł. Niestety z tego co widzę tempo zadłużenia przyspiesza. Czy widać tutaj jakiś analogię do sytuacji Grecji? Czy receptą na te problemy jest podwyżka podatków:

https://www.rp.pl/artykul/514064-Czy-wzrosna-podatki-w-Polsce--Podwyzka-podatkow--rp-pl.html

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Eksperci-VAT-w-wysokosci-25-proc-bylby-najwyzszy-w-Europie-2183829.html

https://forsal.pl/amp/438596,predzej-czy-pozniej-podatki-trzeba-bedzie-podniesc.html

Może warto zobaczyć jak z problemem gospodarczym poradziła sobie w pewnym momencie Nowa Zelandia. Likwidacja wielu stanowisk urzędniczych i drastyczne obniżenie podatków:

http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/analizy/3910-polityka-fiskalna-nowej-zelandii-przykad-do-wykorzystania.html (link nie działa obecnie)

W podziękowaniu za oddanie im władzy, PO właśnie przepchnęła po cichu ustawę, która oznacza dalsze przeoranie naszych portfeli:

https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-podreczniki-szkolne-beda-bardzo-drogie,nId,3703496

"Z ustawy o systemie oświaty po cichu zniknął przepis gwarantujący, że rodzice nie będą musieli co roku kupować nowych podręczników - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna"."

Dla porównana ilustracja jak to wygląda w Czechach (komentarz znaleziony w sieci): "Dlaczego w Czechach nauczyciel nie musi wybierać. W całym kraju obowiązuje jeden podręcznik do danego przedmiotu. Każdy uczeń otrzymuje podręczniki za darmo, a po zakończeniu roku szkolnego zwraca szkole. Jeśli je zniszczy płaci. Podręczniki być może nie są tak kolorowe jak nasze, ale są bardzo dobrze opracowane pod względem metodycznym. Nic więc dziwnego, że w badaniach UE czeskie dzieci są lepsze od naszych, zarówno w przedmiotach humanistycznych, jak i ścisłych."

Kolejna PO-wyborcza niespodzianka: W lipcu po cichu podniesiono ceny gazu (kiedy było ciepło, a ludzie na wakacjach), a słyszałem dzisiaj, że w październiku ceny gazu mają podskoczyć po raz kolejny i to o dalsze 10%. Przed wyjazdem do Kanady 5 lat temu za ogrzewanie domu zimą płaciłem średnio 300-350 zł miesięcznie. W tym roku płaciłem już 700 zł, a po tych podwyżkach zapłacę 850 zł. To samo z rachunkami za energię elektryczną.

Ale wracając na chwilę jeszcze do długu publicznego. Nasz rząd znalazł sposób jak bez żadnego wysiłku obejść problem i "zmniejszyć" nasze zadłużenie w relacji do PKB. Po wliczeniu do PKB szarej strefy PKB stanie się wyższy i dług nie będzie już tak straszył:

https://www.wnp.pl/finanse/gus-bedzie-zaliczal-do-pkb-wartosc-nielegalnej-produkcji,114921.html

"Główny Urząd Statystyczny w ciągu kilku lat zacznie zaliczać do PKB wartość nielegalnej produkcji, czyli tzw. szarą strefę - informuje GUS. Według Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, zmiana taka poprawi relację długu do PKB."

Co będzie gdy mimo nowych pomysłów z szarą strefą znowu dobijemy do progów konstytucyjnych. Co nowego Platforma wliczy wtedy do PKB?

Tymczasem tak wygląda polska "zielona wyspa":

http://www.finanseosobiste.pl/artykuly/wykluczenie-finansowe-polakow-rosnie.html

Obszerne wybrane fragmenty poniżej:

"Bieda ma się dobrze

Blisko 25 proc. Polaków ma problemy z przyzwoitym wyżywieniem się. 20 proc. Polaków nadal ma poważne problemy z ogrzaniem swojego mieszkania, zwłaszcza w zimie. I ta liczba będzie raczej rosnąć, skoro rosną wyraźnie ceny energii i gazu i nie wszystkich stać na zapłacenie rachunków. 63 proc. Polaków nie stać, by raz w roku pojechać nawet na kilka dni na urlop poza miejsce swego stałego zamieszkania. 21 proc. rodaków ma problemy, by przynajmniej raz na dwa dni zjeść mięso, drób czy rybę. Według Eurostatu odsetek osób, których w Polsce dotyczy materialny niedostatek, wynosi co najmniej 32 proc. i jest jednym z najwyższych w Unii Europejskiej. Wykluczenie finansowe w sposób ewidentny łączy się z materialnym niedostatkiem lub zwykłą biedą, 17 proc. Polaków żyje dziś poniżej granicy ubóstwa. Dla nich przyszłość rysuje się wyłącznie w czarnych barwach. Oczywiście te dane wydają się szokujące i zaskakujące w obliczu medialnej i urzędowej propagandy o zielonej wyspie, silnym złotym i mocnych fundamentach gospodarczych. Ale takie są fakty. Przeciętne polskie gospodarstwo domowe wydaje rocznie na usługi bankowe co najmniej kilkaset zł. Współczesny system bankowy w Polsce niestety nie spełnia dziś oczekiwań i możliwości zwykłego, zwłaszcza tego mniej zamożnego, klienta.

Grupy zagrożenia

Kto w naszym kraju jest najbardziej zagrożony owym wykluczeniem finansowym? Paradoksalnie, wcale nie są to ludzie starzy. Emeryci, mimo że otrzymują skandalicznie niskie, jedne z najniższych w Unii Europejskiej, świadczenia emerytalne i rentowe (te na poziomie minimalnym to 600-800 zł, czyli ok. 150-200 euro, te średnie to między 1200 a 1500 zł), mają przynajmniej regularne dochody. Zwłaszcza, że ludzie ci dodatkowo potrafią żyć oszczędnie, przyzwyczajeni są też do zaciskania pasa. Blisko 40 proc. z nich musi jednak zrezygnować z zakupu lekarstw w aptece. Mamy też jako kraj jedne z najniższych w Unii Europejskiej świadczeń socjalnych, gdy idzie właśnie o owe świadczenia minimalne, np. z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, czy też renty rodzinnej ? wynoszą one zaledwie 670 zł, czyli 160 euro na osobę. Z tytułu wypadku czy choroby zawodowej ? 810 zł, czyli ok. 200 euro. Dodatek do sieroty zupełnej wynosi w Polsce 325,36 zł, czyli niecałe 80 euro. Skandalicznie niskie są dodatki pielęgnacyjne dla inwalidów wojennych niezdolnych do samodzielnej egzystencji, które wynoszą 259 zł, czyli ok. 60 euro. Tacy ludzie są wręcz ustawowo wykluczeni finansowo i wypchnięci na margines życia społecznego. Szykuje się nowa wielka grupa wykluczonych finansowo, zwłaszcza tych, których obejmą nowe zasady rent i emerytur z II filara. Najbardziej jednak zagrożoną wykluczeniem finansowym grupą społeczną w Polsce, o zgrozo, są rodziny wielodzietne oraz dzieci. Dotyczy to aż 22 proc. polskich dzieci. Jest to jeden z najwyższych wskaźników wykluczenia finansowego w Europie. Posiadanie dzisiaj w Polsce dzieci to absolutny luksus ? im więcej dzieci w rodzinie, tym mniejsza zamożność, choć w wielu krajach Unii Europejskiej jest zupełnie inaczej. Polskie zasiłki rodzinne są wręcz symboliczne ? rzędu 10-15 euro, czyli ok. 50-60 zł, a i tak przysługują tylko tym rodzinom, których dochód nie przekracza 500 zł na osobę. U naszych sąsiadów w Niemczech jest to ponad 200 euro, podobnie jest we Francji i Skandynawii. Drugą grupą bardzo poważnie zagrożoną wykluczeniem finansowym są ludzie wyrzuceni na margines społeczny: bezdomni, chorzy, niepełnosprawni. Ta grupa wyraźnie rośnie wraz ze starzeniem się Polskiego społeczeństwa, a bezdomnych przybywa w bardzo szybkim tempie.

Zadłużeni, wykluczeni

Oto kilka faktów dokumentujących skalę polskiego wykluczenia finansowego, zaledwie obrazujących naszą rzeczywistość społeczno-gospodarczą. Blisko 17 proc. Polaków ma dochody na poziomie zaledwie 500 zł miesięcznie, tj. na granicy biologicznego przetrwania i prawdziwego ubóstwa. Wielu Polaków ma kredyty bankowe, jeszcze więcej ? potężne długi w spółdzielniach mieszkaniowych, zakładach energetycznych, gazowych, telekomach ? to już długi rzędu ok. 90 mld zł. Długi mają też w sklepach, u rodzin i przyjaciół ? te trudno policzyć. Blisko 2 mln rodaków ma już problemy ze spłatą zaciągniętych kredytów i te problemy będą rosły. Skala kredytów zagrożonych i utraconych tylko w bankach jedynie dla gospodarstw domowych wynosi ponad 25 mld zł. Gwałtownie przyrasta wielkość tego zadłużenia i to nie pozostanie bez wpływu na skalę wykluczenia finansowego. Tylko w styczniu 2010 r. wysokość kredytów zagrożonych wzrosła o ponad 1 mld zł. To bardzo gwałtowny skok. Jeśli nałożymy na to fakt, że blisko 60 proc. Polaków nie posiada żadnych oszczędności, to widać, że jesteśmy nadal bardzo ubogim społeczeństwem, wbrew temu, co głosi rządowa propaganda w mediach i rządowy PR o naszej doskonałej kondycji finansowej. Jesteśmy bardzo ubogim społeczeństwem w rankingach europejskich ? wyprzedzamy tylko Bułgarię i Rumunię, jeśli chodzi o zamożność i standardy życia. 60 proc. Polaków nie posiada żadnych oszczędności, bo nie bardzo ma z czego oszczędzać i po co zakładać nowe konto bankowe czy korzystać z drogich usług bankowych. Żeby móc oszczędzać, trzeba mieć z czego. To jest dowód na to, że kwestia wykluczenia finansowego wynika nie tylko z braku edukacji, czy braku zdolności i umiejętności dysponowania własnymi pieniędzmi, ale w przeważającej mierze to kwestia ubogości naszego społeczeństwa i często skandalicznie niskich świadczeń emerytalnych i rentowych oraz bardzo niskich wynagrodzeń. Przypomnijmy, że wynagrodzenia Polaków są 3-4-krotnie niższe, czyli o 300-400 proc. niższe niż wynagrodzenia porównywalnych zawodów w krajach Unii Europejskiej. A ceny mamy bardzo dobrze zharmonizowane, czyli można powiedzieć ? zbliżone do cen europejskich, często nawet wyższe. Np. ceny energii czy usług bankowych są wyższe niż w Niemczech czy Szwajcarii ? krajów żyjących z bankowości. Nie będzie wyższych emerytur, jeśli nie będzie wyższych wynagrodzeń, a do 100 lat nie da się pracować, jakby chcieli tego nasi liberałowie. Jeśli banki, z tytułu wysłania do klienta upomnienia o zaległych ratach, doliczają sobie 40 czy 50 zł, czyli 10-15 euro, to pokazuje skalę ździerstwa, jakie panuje w naszym kraju w kontekście i tak przecież niewysokiej siły nabywczej polskiego klienta. Mimo że wynagrodzenia i płace rosły w ostatnich latach, to proces ten został obecnie wyraźnie zahamowany, natomiast nadal rosną ceny i koszty utrzymania. Zapowiadane podwyżki cen energii i gazu w tym roku spowodują, że będziemy mieli wkrótce nową grupę ludzi wykluczonych również z posiadania i korzystania w XXI w. w środku Europy z energii elektrycznej i gazu, bo wielu z nich nie będzie stać na opłacenie rachunków. Należy walczyć z kwestią wykluczenia finansowego, bo ono powoduje wykluczenie społeczne, czyli niemożność korzystania z usług i dóbr kultury, usług w zakresie zdrowia, edukacji, wypoczynku. Trzeba walczyć poprzez aktywność również państwowych instytucji ? instytucji nadzoru finansowego, instytucji publicznych ? w obszarach, w których czujemy się wyzyskiwani, oszukiwani, gdzie ponosimy nieuzasadnione, nadmierne wydatki. Musimy gonić bogate kraje Unii, ale pamiętajmy, że ta pogoń nie może być oparta wyłącznie na tym, że Polacy poza Ukraińcami, Białorusinami, Bułgarami i Rumunami, są najtańszą siłą roboczą w Europie. Dobrobytu państwa nie buduje się tylko na taniej sile roboczej, ale również na innowacjach, bezpieczeństwie socjalnym, na bezpieczeństwie systemu emerytalnego, na sprawnie działających instytucjach państwa i samorządu. Jeśliby dzisiaj wprowadzić euro, tak jak chcą euroentuzjaści w naszym kraju, to mielibyśmy emerytury po 100-200 euro. Są to kwoty, które uznane by były u naszych sąsiadów zza Odry za kwoty będące poniżej progu ubóstwa, czy biologicznego przetrwania ....."


Dodane 2010/09/08:

Obiecanki cacanki, a głupiemu narodowi radość (sądząc po wynikach wszystkich wyborów w ostatnich kilku latach). Worek z nies(PO)dziankami ... (PO)datkowymi jak zwykle rozwiązał się po wyborach, tak jak zresztą przypuszczałem:

https://kurierlubelski.pl/w-2011-roku-posiadaczy-aut-czekaja-podwyzki/ar/304640

KłamTusk mówił niedawno publicznie, że podwyżki będą kosmetyczne, kilkanaście groszy na rodzinę na dzień. Ciekawe jaką ocenę miał w szkole z matematyki. Licząc uczciwie na podstawie wszystkich ostatnich zapowiedzi podwyżek podatków ze strony PO oraz innych obciążeń, m.in. obniżki składki pogrzebowej, podwyżki podatku pielęgnacyjnego wraz z ograniczeniem liczby osób, które skorzystają w przyszłości z zasiłku pielęgnacyjnego, dochodzimy do kilku tysięcy złotych na rok na rodzinę. Kilkanaście groszy na dzień razy 365 dni w roku równa się kilkadziesiąt zł. Czy Donald Tusk potrafi odróżnić kilkadziesiąt złotych od kilku tysięcy zł?