policzcie-moze-sami-i-powiedzcie-gdzie-popelniam-blad

Sat, 24 Apr 2010 01:13:00 +0000

http://biznes.onet.pl/coraz-wiecej-urzednikow,18554,3206291,1,prasa-detal

Zarobki urzędników administracji państwowej rocznie to 25 mld zł. Dla porównania pracownik naukowy uczelni wyższej w Polsce, ze stopniem doktora, na stanowisku adiunkta zarabia brutto około 35-40 tyś zł, wiele osób w gospodarce ma dużo mniej. Ale niech nawet będzie, że średnio pensja urzędnika państwowego wynosi 50 tyś złotych. Jeśli teraz podzielimy kwotę 25 mld, jaką nasz rząd przeznacza rocznie na ich pensje, przez zarobek brutto 50 tyś zł, to otrzymujemy liczbę urzędników administracji około 500 tyś bardzo sowicie opłacanych.

Biorąc pod uwagę, że naród polski to 38 mln ludzi, oznacza to, że urzędnicy administracji państwowej stanowią 1.3% populacji tego kraju. Biorąc pod uwagę, że inne koszty takie jak biura, komputery, samochody służbowe to może kolejne dwa razy tyle, to pytanie jest jaki procent populacji tego kraju pracuje na tych urzędników.

Załóżmy teraz, że w Polsce podmiot gospodarczy (rodzina, małżeństwo, osoba samotna) to średnio 4 osoby, to oznacza to, że mamy powiedzmy 10 mln takich podmiotów. Tak plus minus. Jeśli teraz podzielimy te 10 mln, przez te pół miliona urzędników, to okazuje się, że średnio jeden urzędnik przypada na 20 podmiotów gospodarczych. Zakładając teraz, że urzędnik pracuje 200 dni w roku wówczas oznacza to, że na obsługę jednego podmiotu gospodarczego potrzeba 10 urzędniczych osobo-dni. Tak mi wychodzi z obliczeń. Jeden urzędnik w Polsce średnio 10 dni w ciągu roku pracuje na jedną tylko rodzinę czy inną jednostkę gospodarczą. Nie wiem ile rzeczy rocznie przeciętnie załatwia się w urzędzie. Może prawo jazdy, może paszport, może pozwolenie na budowę. No ile spraw załatwiacie? Bo ja raczej niewiele. Myślę, że pół dnia do jednego dnia by im to zajęło.

Co zatem urzędnicy robią przez resztę (90-95%) czasu pracy?

Ciekawe czy zostanie ogłoszone to jako sukces naszego rządu. W końcu skoro pół-milionowa armia urzędników rozrosła się o dalsze 10%, w ciągu ostatnich dwóch lat, to oznacza to, że bezrobocie spadło o 50 tyś.

Pamiętacie może komiks z cyklu Tytus, Romek i Atomek pt. "Wyspy nonsensu"? Na jednej z tych wysp żyli pieczątkowcy w absurdalnym zbiurokratyzowanym świecie. Komiks napisany może jako karykatura za czasów starej dobrej komuny, kiedy administracja państwowa była na poziomie około 30% tego co mamy dzisiaj w "kapitalistycznej" Polsce. Coraz bardziej przekonuję się, że Polska jest taką wyspą właśnie. Bezproduktywna administracja rośnie, pochłaniając lwią część dochodów budżetowych (liczę, że około 25%), niejednokrotnie utrudniając nam życie (doświadczenia własne), a ludzie wyjeżdżają za granicę:

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Drenaz-mozgowpolskiej-gospodarki-2126633.html

O ile pamiętam z kampanii wyborczej PO, Polacy mieli zacząć wracać, bo praca tutaj miała zacząć się opłacać. Jak widać opłaca się, w administracji.